“ Parę lat temu w tym szpitalu przy ul.Grodzkiej lekarz badał mnie na odległość. Kiedy wszedłem do gabinetu to z odległości pewno 2-3 metrów zapytał co mi jest. Kiedy mu opowiedziałem to stwierdził, że to niebezpieczna i śmiertelna choroba.Była godzina około 22. Wypisał skierowanie do szpitala na korczyńską gdzie tam miano mnie dokładniej zdiagnozować. Po zameldowaniu się na izbie przyjęć po paru dobrych minutach pobrano mi krew i podpięto kroplówkę. Lekarz z pielęgniarką wyszli a ja zostałem podpięty do kroplówki. Po 3 godzinach kroplówka zeszła a ja nie wiedząc co dalej zrobić w obawie aby mi się do krwioobiegu nie dostało powietrze zagiąłem ten wężyk i ze stojakiem w ręce poszedłem szukać po ciemnych korytarzach pomocy u pielęgniarki lub lekarza. W końcu się udało. Napotkałem pielęgniarkę która pomogła mi wypiąć kroplówkę po czym dowiedziałem się, że wynik z badania już dawno był tylko nie miał kto mnie o tym poinformować. Może to śmieszna opowieść , ale prawdziwa. ”