Raportuj komentarz

Dość zgodnie przyjmuje się, ze z powojennego zbrojnego podziemia zwanego "żołnierzami wyklętymi" zginęło 4018 milicjantów, 495 ormowców, 1616 funkcjonariuszy, 1616 funkcjonariuszy UB oraz 3729 żołnierzy Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego I Wojsk Ochrony Pogranicza. Ofiarami były również osoby cywilne: 5143 osoby, w tym 187 dzieci do lat 14. Łącznie około 15 tys. osób. Polaków. Liczby żołnierzy Armii Czerwonej te liczby nie obejmują. Działo się to po wojnie. Oczywiście ci co czczą dziś tzw. żołnierzy wyklętych powiedzą po chrześcijańsku. Przecież ci co zginęli to komuchy, zdrajcy nie godni by chodzić po ziemi. Daleko nas taka filozofia zaprowadzi? Do nieba, czy do piekła.
Ci którzy zginęli mieli swoje rodziny, zony, dzieci...Ich potomkowie żyją w Polsce.
Okazuje się, że nie tylko na Ukrainie żyją dwa narody, w Polsce tez. I to nie od dziś. 17 lat po egzekucji mordercy pierwszego prezydenta RP Melchior Wańkowicz był na Powązkach i napisał: "Grób na Powązkach spiętrzony gnijącymi kwiatami. Naręcza kwiatów, tony kwiatów. To tu pochowano zabójce Prezydenta. Wtedy zrozumiałem, że istnieje jeszcze straszniejsza rzecz niż błoto, niż plwocina, które mogą być silniejsze nad stal: to ta zgniła woń hołdu dla obłąkania, dla zbrodni".
Bawcie się dobrze panowie prawdziwi Polacy - katolicy...i patrzcie końca.