Z punktu widzenia architekta, chciałbym wszystkich Czytelników uspokoić – w polskiej administracji semantyka jest niesłychanie ważna, ale tylko na papierze, a nie w rzeczywistości, gdzie bardzo często rządzi prawo Kargula i Pawlaka. Drzewiej bywało, że Chłop szedł do Pana i mówił: „cobym chate postawił” i uzyskiwał łaskawą zgodę. Dziś, żeby postawić „żerdkę w płocie” potrzebna jest encyklopedia.
Tak samo jest z naszym lotniskiem – targi, dyskusje, fantazje różnych stronnictw, a pole lotniska jak stało tak stoi i będzie stało – lub być może zostanie podzielone i rozprzedane w cząsteczkach i zabuduje się wykwintnymi w jednostkowym pojmowaniu sprawy, domami, a w całości kompozycyjnej, skomponowanymi w kolejny uroczy nieład.

Lub co nie daj Boże, zostanie zabudowane równie urokliwymi domami wielorodzinnymi. Bez serca i krztyny elegancji – pisałem już o moich wątpliwościach odnośnie terenu przy byłym już niestety urzędzie wojewódzkim.

Dzisiejsza konferencja jednak napawała optymizmem i biorąc pod uwagę moje prywatne obserwacje pozwala wierzyć, że może nie będziemy mieli portu lotniczego porównywalnego np. z JFK, ale potencjał terenu i równie wielka siła drzemiąca w naszym Społeczeństwie będzie mogła znaleźć właściwe wykorzystanie na tej niwie.

Po roku od rozpoczęcia bezpośrednich prac projektowych możliwe będzie uzyskanie pozwolenia na budowę lądowiska, które de facto już funkcjonuje.

Tych pytań jest tak wiele, że nie byłem w stanie wczoraj ich przedłożyć w szerokim gronie. W każdym razie sprawa jest prosta – coś się dzieje z naszymi krzakami, opuszczonymi bunkrami i wielkim polem na obrzeżach miasta – byle wyszło to wszystko nam na dobre!
Marek Gransicki
Foto: Mateusz Głód