Raportuj komentarz

Szczerze mówiąc prawie co dzień spotykam się z podobnymi zjawami na naszych ulicach i to nie tylko w nocy... Najczęściej to dwuślady wiozące tzw Dawców (skądinąd szlachetne zajęcie - mowa o dawstwie narządów, oczywiście z wyłączeniem mózgu bez wyobraźni). Z całym szacunkiem dla kierowców motocykli, też mam pojazd, którym mógłbym sobie poszaleć, ale tego nie robię, bo są jakieś granice rozsądku. W przypadku wielu motocyklistów ograniczenia prędkości nie istnieją - miasto nie miasto - do oporu z gazem. Druga grupa gatunku kamikadze, to nie tylko młodzież uważająca, że jeżeli mają nastoletni pojazd posiadający bardzo mocny silnik, to mogą nim jeździć jak nowym. Bez względu na wytłuczone zawieszenie, łyse opony i krzywą ramę bitą czasami wielokrotnie... Żal tylko, że na wyczynach takich pseudo rajdowych Robertów, przeważnie cierpią Ci, którzy nie mieli tyle nerwów by wytrzymać widok nadciągającego bolidu na nieswoim pasie. Z życzeniami spokojnej jazdy Marek Gransicki