Światło do albumu
Na dźwięk słowa „słońce” zazwyczaj najpierw widzimy złocistą tarczę, a właściwie to ona nas oślepia i pragniemy ją widzieć jako dobroczynną jasność. To potoczny, pewnie wytęskniony w naszym klimacie obraz słońca. Lecz słoneczne światło to wyjątkowy pędzel, którym fotograficy malują swoje obrazy; odcienie, jakich nie użyje żaden malarz… Wiedzą o tym przyjaciele obiektywu, doskonale wie o tym Antoni Panek, który „chwyta” w skrzynkę z lustrami i „okiem”, odbite słoneczne promienie.
Antoni Panek jakby wnikał duszę lasu przed świtem i czeka na znak niebios – na zorzę, która zapowiada nowe słońce. Gdy ognista niemal – bo rodząca przez horyzont – tarcza słoneczna zaczyna przenikać przez najniższe piętra lasu, on czeka na znak: na właściwie oświetlony „portret”. Panek jakby przygarniał światło ku sobie, wiązki promieni nakłaniał, by osiadły jak szklana, przezroczysta mgła, na fotografowanym obiekcie. Tak, z tym mierzy się jego delikatna źrenica. Przede wszystkim oko, gdyż to zmysł wzroku pokrywa się z jego wrażliwością na piękno natury, na jej niepowtarzalność o każdej porze roku, ba, w każdej niemal sekundzie.
Antoni Panek powinien spodziewać się – jak najbardziej słusznie – pochwał ze strony ekologów: należy on bowiem do tych kronikarzy piękna natury, którzy starają się nam na co dzień przypominać o kruchości przyrody, o jej nieustannym przemijaniu i o tym, że natura jest materią niby trwałą, ale i jakże delikatną, by nie rzec – ulotną. Jeśli fotografowane przez niego przestrzenie zyskują stosowny welon światła, nasz zachwyt przeradza się w troskę o te właśnie cuda.
Autor zdjęć jakby starał się powiedzieć nam - może dyskretnie przypomnieć - że nasze życie bez tej aury, bez otulającego nas płaszcza natury, złożonego z pięter lasów, krzewów, szeleszczących traw, nie jesteśmy w stanie trwać dłużej. Że prezentowany na wystawie zimowy płaszcz Ziemi jest jakby drugą - może tylko poprzez odcienie szarości inną – warstwą powietrza. Dzięki temu otrzymujemy sugestię autora, że przyroda to druga skóra, która nas chroni przed grozą nie przebierającej w środkach cywilizacji. A snopy światła Panek jakby nakłaniał, niemal naginał jak nitkę światłowodu, by rzucała blask na obiekt według niego na zdjęciu najważniejszy. I ten zabieg z manipulowaniem promieniami słońca Antoniemu Pankowi udaje się bardzo wyraziście. Smugi światła pozostają w jego zdjęciach piękną historią. I wbrew obiegowej myśli, tym razem - jakże kolorową w granicach czerni i bieli. W granicach jakby nieistniejących – jakże barwną.
Wystawa będzie czynna czynna do 31.03.2011
pon. - pt. w godz. 10:00 - 18:00
sob. w godz 9:00 - 12:00
Wstęp wolny
Jan Tulik, Gfoto
Foto: Antoni Panek