Kosiba najlepszy
Dobrze wyglądała natomiast gra krośnieńskich obrońców. Najsłabsza formacja w pierwszych trzech potyczkach wyraźnie nabrała pewności siebie. Zasługa w tym niemała Wasyla Grygorowicza, który zwłaszcza po przerwie, skutecznie kierował poczynaniami kolegów, wspólnie z nimi rozbijając ataki sanoczan, przeważających wówczas na murawie. Krośnianie nie mogli sobie tylko poradzić z Pawłem Kosibą, ogrywającym ich niemiłosiernie, przeprowadzającym indywidualne, groźne ataki (jeden z nich okazał skuteczny).
Przechwyty w środku
Lepiej prezentowała się też druga linia Karpat, przede wszystkim w pierwszych 30 minutach. Wtedy to miejscowi często przechwytywali piłkę w środku pola. Przy pierwszym golu właśnie wszystko zaczęło się od straty Marka Węgrzyna w okolicach środkowej linii. Później piłka wyszła na aut, a konsekwencje jego wykonania są już znane z początkowej części relacji. W drugiej połowie stalowcy, dzięki poprawnej już grze w środku, osiągnęli optyczną przewagę, lecz niewiele z niej wynikało.
A to dlatego między innymi, że najlepszego dnia nie mieli też napastnicy Stali. Co prawda nie mieli za wiele czystych sytuacji, ale te, które mieli zmarnowali. W 45 minucie, dla przykładu, Rafał Nikody był w polu karnym, miał przed sobą tylko bramkarza, jednak nie trafił do celu. Daniel Niemczyk przestrzelił głową z bliska, a Fabian Pańko był mało widoczny. Jako się już rzekło, największe zagrożenie pod bramką Karpat stwarzał Kosiba.
Skuteczni napastnicy
Co innego atakujący z Krosna. Biliński i Szymański byli przede wszystkim skuteczni, choć ten drugi miał jeszcze dwie doskonałe okazje na podwyższenie wyniku, obydwie po zagraniach Bilińskiego: w pierwszej połowie strzelał z 8 metrów, ale piłka znalazła się pod interweniującym Psiodą, a po przerwie golkiper Stali wygrał pojedynek sam na sam z Szymańskim, wybijając piłkę na róg. Akcje ofenswyne rozpoczynał często Bartłomiej Buczek, popisując się też indywidualnymi umiejętnościami. Na uwagę zasługuje jeszcze forma Marcina Korbeckiego, bramkarza Karpat, który dalekimi wybiegami kilka razy ratował swój zespół z opresji.
Wreszcie możmy się cieszyć z wygranej na własnym boisku. Rozpracowaliśmy skutecznie Stal, oglądając ją w meczach z Szarowolą i Siarką. Stworzyliśmy więcej sytuacji podbramkowych i wygraliśmy zasłużenie. Szkoda tylko, że przy wyniku 2-0 stanęliśmy i sami prosiliśmy się o kłopoty. Zagraliśmy słabiej niż z rezerwami Górnika Łęczna, ale za to mamy komplet punktów. - Maciej HUZARSKI (trener Karpat).
To co zrobili moi obrońcy na początku spotkania jest niedopuszczalne na tym poziomie ligowym. Po stratach dążyliśmy do remisu, ale zawiedli też napastnicy i celu nie mogliśmy zrealizować. Pudłowali z bliska, a to nie czwarta liga, że w jednym meczu można mieć po 6, czy 7 okazji. Teraz trzeba wykorzystywać te, które się stwarza, bo kolejnych już może nie być. - Janusz SIERADZKI
Sebastian Czech
Foto: BS
Szymańskiego chciałem zrobić królem Krosna.
Rozmowa z Maciejem Bilińskim, piłkarzem Karpat.
Miał Pan wątpliwości, w który róg strzelać w sytuacji sam na sam?
- Żadnych. Wiedziałem, że trzeba uderzać po krótkim. Zrobiłem to delikatnie, bramkarz nawet nie dychnął.
Oprócz zdobycia gola rozdzielał Pan piłki, wypracowywał okazje.
- Dobrze mi się grało. Rozumiemy się na boisku z Krzyśkiem Szymańskim i są tego efekty. Dobre piłki mu dzisiaj zagrywałem. Można z nich było strzelać do bramki. Chciałem z niego zrobić króla Krosna, ale się nie dał.?
Czuł Pan presję przed derbami. Można je porównać do rzeszowskich?
- Rozegrałem już w życiu trochę takich spotkań, więc podchodzę do nich spokojnie. W Rzeszowie na mecze Stal – Resovia przychodzi po kilka tysięcy ludzi. W Krośnie było mniej, ale doping był równie głośny. Pomagało nam to w grze.
Każdy się starał, ale nie wyszło
Rozmowa z Pawłem Kosibą, zawodnikiem Stali Sanok.
Ogrywał Pan dzisiaj rywali w dowolny sposób...
- Gdyby tak było, to byśmy wygrali.
Przy golu minął Pan kilku krośnian, a później jeszcze parę razy sytuacja się powtórzyła.
- Ale nie było już skutecznego wykończenia. Widocznie tych akcji było za mało.?
Ma Pan patent na Karpaty. Przeważnie strzela Pan gole albo stanowi największe zagrożenie.
- Wolałbym grać słabiej, a wywozić stąd punkty. Chcieliśmy dzisiaj wygrać, każdy starał się jak mógł, ale nie wyszło. Szkoda, bo to prestiżowy mecz. Trzeba jednak o nim zapomnieć i myśleć o kolejnych.
Z zawodnikami ozmawiał Sebastian Czech
KARPATY KROSNO – STAL DOM-ELBO SANOK 2-1 (2-1)
1-0 Biliński (16), 2-0 Szymański (23), 2-1 Kosiba (28).
KARPATY: Korbecki 6 – Majcher 5, Grygorowicz 6, Gonet 6, Włodarski 6 – Popielarz 5, Śliwiński 6 (75. Fydrych), Czaja 6 (82. Gąsiorek), Buczek 6 (85. A. Kijowski) – Biliński 8 (90. Ruszała), Szymański 7.
STAL: Psioda 6 – Szałankiewicz 4 (46. D. Kijowski 5), Sumara 5, Łuczka 4, Zajdel 5 – Tabisz 5 (69. Chudziak), Węgrzyn 5, Borowczyk 5 (63. Kuzicki), Kosiba 8 – Nikody 5 (59. Niemczyk 4), Pańko 5.
SĘDZIOWALI Mariusz Antosz 5 oraz Mariusz Koper, Mariusz Bundz (Tarnobrzeg). ŻÓŁTE KARTKI: Grygorowicz, Gonet, Czaja. WIDZÓW 1800 (300 z Sanoka).