Obaj trenerzy przed tym spotkaniem spodziewali się zaciętego meczu i pierwszy set mógł zwiastować, że tak właśnie będzie. Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenie podopiecznych Dominika Stanisławczyka, które szybko wypracowały kilkupunktową przewagę. Kiedy obraz gry nie ulegał zmianie trener Budowlanych Toruń zmuszony był dwukrotnie, w którykim odstępie czasu, poprosić o przerwę.
Uwagi Mariusza Soi ewidentnie dobrze podziałały na zawodniczki z Torunia, bo te szybko zaczęły odrabiać straty. Kiedy set wkraczał w decydującą fazę Karpaty prowadziły już tylko jednym punktem. Tym razem o przerwę poprosił sztab trenerski gospodyń. Kilkadziesiąt sekund spędzonych poza polem gry ponownie obudziło, drzemiącego w krośnieńskich siatkarkach potwora, bo te od stanu 21:20 zdobyły cztery kolejne punkty i zapewniły sobie zwycięstwo w pierwszej partii.
Początek drugiego seta wyglądał tak, jak gdyby ktoś spisał scenariusz partii otwierającej spotkanie, a następnie wywrócił go do góry nogami. Tym razem na starcie waruki gry podyktowały przyjezdne i to trener Karpat musiał przerywać mecz prosząc o przerwę na bardzo wczesnym etapie rozgrywki. Obraz gry zaczął ulegać zmianie i zawodniczki z Torunia powoli oddawały pole gry swoim rywalkom, co szybko znalazło odzwierciedlenie na tablicy wyników. Karpaty doprowadziły do wyrównania i zapowiadało się na zaciętą końcówkę. Ostatecznie więcej zimnej krwi zachowały krośnieńskie zawodniczki i od zwycięstwa w całym spotkaniu dzielił ich tylko jeden set. Powtórka ze spotkania rozegranego w Pucharze Polski stawała się coraz bardziej realna.
Choć trzecia partia rozpoczęła się niezwykle wyrównanie, to w grze toruńskiego zespołu pojawiało się coraz więcej elementów, świadczących o tym, że to spotkanie zakończy się w najkrótszym możliwym wymiarze. Zawodniczki Karpat coraz częściej dochodziły do głosu, punktujący rywalki całymi seriami. Kiedy w połowie seta gospodynie osiągnęły bezpieczną, pięciopunktową przewagę podopieczne Mariusza Soi zdobyły się na ostatni zryw w tym spotkaniu. Niestety to nie wystarczyło, aby pokonać, świetnie dysponowane, zarówno w ataku, jak i w obronie, zawodniczki z Krosna.
PWSZ Karpaty MOSiR KHS Krosno - TSK -T Budowlani Toruń 3:0 (25:20, 25:23, 25:18)
Trener drużyny Karpat, w pomeczowym komentarzu dla serwisu khskarpaty-krosno.pl, przyznał, że zespół w końcu pokazał pełnię swoich możliwości, perfekcyjnie wykonując wszystkie elementy, ćwiczone na treningach. - Jestem dzisiaj zadowolony i z wyniku, i z gry, która zdecydowanie uległa poprawie, w porównaniu z ubiegłotygodniowym spotkaniem z Wisłą, no może poza jednym ustawieniem, w którym zawodniczka z Torunia, [Anna] Lewandowska nam zagrywała i mieliśmy problemy z przyjęciem. Gdyby nie to, myślę, że wygralibyśmy to spotkanie pewniej, bo dzisiaj bardzo fajnie zagraliśmy w ataku, w bloku oraz w zagrywce, co nam do tej pory nie funkcjonowało. Dziś zagrywka wyglądała tak, jak na treningach, więc bardzo zadowolony z dziewczyn i należą się im duże słowa pochwały.
Joanna Bednarczyk, drugi trener krośnieńskiego zespołu, również nie kryła zadowolenia z występu swoich podopiecznych. - Pełna mobilizacja i przygotowania pod zespół z Torunia przyniosły efekty, choć wiedzieliśmy że będzie to bardzo cieżkie starcie. Cały mecz był bardzo zacięty, lecz końcowki należały do nas. Mała ilość własnych błędów, skuteczny atak oraz blok w połączeniu z dobrą zagrywką dały nam zwycięstwo w meczu.
Dominik Stanisławczyk dodał również, że Ewelina Mikołajewska, wybrana najlepszą zawodniczką spotkania, mocno zapracowała na to wyróżnienie. - Ewelina Mikołajewska, która została wybrana MVP spotkania, zdecydowanie na to zasłużyła. Świetna gra we wszystkich elementach, zagrywka, przyjęcie, blok, a przede wszystkim atak, gdzie w kluczowych momentach drugiego i trzeciego seta kończyła piłki.
(dk)
Fot. arch. kss