Krosno leży nad Wisłokiem. Właśnie w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki usytuowano stadion, który przyciąga wszystkich sympatyków speedwaya z miasta i regionu. Na obiekcie przy ul. Legionów rozgrywają swoje mecze żużlowcy lokalnej drużyny. Odkąd w latach 50-tych ubiegłego wieku żużel zawitał do Krosna, zespół kilkakrotnie już zmieniał nazwę. Narodził się jako Legia, ale w kolejnych latach krośnieńscy żużlowcy występowali pod szyldem Karpat.
– Losy klubu były dość burzliwe – wspomina pan Wiesław, który od ponad dwudziestu lat dopinguje swoich ulubieńców z ul. Legionów. – Od ojca wiem, że na początku zawodnicy nie mieli nawet trenera. A już po zatrudnieniu szkoleniowca przyszły pierwsze sukcesy, klub awansował do II ligi. Ale potem przyszły chude lata, sekcję rozwiązano i dopiero od końca lat 80-tych mamy znowu żużel w Krośnie – dodaje.
Krośnieński zespół powrócił wtedy na żużlową mapę Polski jako KKŻ. Od 2007 roku lokalni kibice ściskają już jednak kciuki za KSM Krosno. Frekwencji na meczach żużlowej II ligi mogą pozazdrościć krośnianom nawet niektóre kluby piłkarskiej ekstraklasy. Żużlowców KSM regularnie wspiera niemal 3 tysiące fanów. Przed kolejnym, domowym meczem KSM zapytałem stadionowych bywalców, dlaczego regularnie zasiadają na trybunach przy ul. Legionów.
Zdjęcie nad biurkiem
Wojtka żużlową pasją zarażał tata. Na tyle skutecznie, że jeszcze w szkole podstawowej stał się wiernym fanem „Wilków” i od kilkunastu lat nie opuszcza meczów KSM w Krośnie.
– Tutaj zakochałem się w zapachu żużla, w tym jak warczą silniki w motocyklach. Tutaj miałem też swoich bohaterów. Zdjęcie Szmida z autografem wisiało w honorowym miejscu nad moim biurkiem – śmieje się. – Kiedy jedzie Gollob albo Hampel, to zawsze jest stres, ale z meczami KSM nie da się tego porównać. W czasie biegów nie utrzymałbym kufla w ręce, tak mi się trzęsą ręce. Jak może być inaczej, w końcu to nasi jadą?
Kolega Wojtka, Andrzej, to bywalec żużlowych stadionów. Z bliska obserwował już biegi w Grand Prix, czasami odwiedza też trybuny stadionów żużlowej Ekstraligi. Ale to mecze rozgrywane przy Legionów są dla niego wyjątkowe. – Cały tydzień żyję meczami KSM, tylko odliczam dni do kolejnych. A w piątek nie mogę się już skupić na pracy – przyznaje.
Robert Cialdini, uznany psycholog społeczny z Arizona State Univeristy, twierdzi że każdego, komu kibicujemy, traktujemy jako własnego reprezentanta. Jego zdaniem dzieje się tak dlatego, że w wynik zawodnika bądź zespołu silnie angażuje się nasze „ja”. Przykład Wojtka zdaje się pokazywać, że jest tak w istocie. – On jest po prostu mój. To mój klub. Na stadion przy Legionów przychodziłem od dziecka. Popłakałem się, kiedy nasi spadli z I ligi, a teraz na trybunach aż mnie nosi – zwierza się.
Dzięki takim kibicom jak Andrzej stadion KSM żyje w trakcie całego żużlowego pojedynku. W jednym z pomeczowych wywiadów, opublikowanych na stronie drużyny z Krosna, potwierdza to Tobias Busch, niemiecki zawodnik, który od tego roku reprezentuje krośnieńskie barwy. – Kibice z Krosna są szaleni. Jestem szczęśliwy, że tak wspierają naszą drużynę i pomagają nam, zawodnikom, stworzyć wspaniałą atmosferę – mówi.
Lokalne wsparcie dla KSM
Jak się okazuje, tutejsza drużyna jest ważna nie tylko dla kibiców, ale też dla lokalnych przedsiębiorców. W 2012 roku do grona sponsorów KSM dołączyła rzeszowska Grupa Why Not TRAVEL. Przedstawiciele firmy byli pod wrażeniem atmosfery jaka panuje na meczach.
– Kibice w Krośnie naprawdę żyją żużlem. Właśnie dla takich fanów warto wspierać lokalny sport – mówi Diana Załoga, dyrektor Grupy Why Not TRAVEL. – Wiernym kibicom KSM chcemy zrobić niespodziankę. Posiadacze karnetów, a także ci fani, którzy zbiorą programy i bilety z wszystkich imprez organizowanych przez KSM Krosno w sezonie 2012 będą mogli wygrać wycieczkę o wartości 2000 złotych – informuje Załoga.
Losowanie nagrody odbędzie się w czasie kończącego sezon pikniku żużlowego, w trakcie którego na kibiców będą też czekały inne atrakcje. W przeszłości sympatycy KSM mogli chociażby spotkać się oko w oko ze swoimi idolami, a także zrobić sobie zdjęcia na żużlowych motocyklach.
Fot. Bogusław Szczurek
– Podoba mi się pomysł organizacji takich pikników – mówi pan Wiesław. – Można na luzie porozmawiać z żużlowcami. Popytać o starty, o przygotowania. Już nie mówię, jaka to frajda dla dzieci. Ustawiają się w kolejce, żeby tylko mieć zdjęcie z motorem – dodaje. – Nagrody? Dodatkowy dreszczyk emocji – śmieje się. – Dobrze, że lokalne firmy wspierają KSM. Ja pamiętam czasy, kiedy żużla u nas nie było i nie chciałbym do nich wrócić. Proszę się przejść na jakikolwiek mecz, zobaczy Pan, że dla takich kibiców warto robić żużel w Krośnie – przekonuje.
Panu Wiesławowi wtóruje Wojtek. – KSM jest dla Krosna ważny. Ważny dla tych wszystkich ludzi, którzy przychodzą na stadion – stwierdza. Wojtkowi ani mecze innych drużyn, ani zawody Grand Prix nie wystarczą do szczęścia. – Moje serce bije dla Krosna. To nasi żużlowcy byli dla mnie zawsze najważniejsi. Czy jako młody chłopak chciałem być Gollobem? Nie, chciałem jeździć jak Szmid – mówi Wojtek. Widzę, że na pewno nie żartuje.
Tomasz Biegański
Fot. Łukasz Jaracz