Pikieta rozpoczęła się na placu przed kościołem Kapucynów. Zgromadzeni w asyście policji i straży miejskiej przeszli pod sklep z dopalaczami. - Mamy dowody na to, że do zatruć dopalaczami dochodziło w naszym mieście - alarmuje Bogusław Bogdan z akcji "Pomagam Ci".
Twierdzi, że rodzice dwóch poważnie zatrutych osób wiozły je aż do Rzeszowa, bo Krosno nie ma "detoksu". B. Bogdan powiedział też, że rodziny tych poważnie zatrutych osób bardzo chciały być na pikiecie, ale akurat nie mogły.
Bogusław Bogdan powołuje się na brzmienie "Art 165 KK § 1.
Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach:
(...)
2) wyrabiając lub wprowadzając do obrotu szkodliwe dla zdrowia substancje, środki spożywcze lub inne artykuły powszechnego użytku lub też środki farmaceutyczne nie odpowiadające obowiązującym warunkom jakości.
Były już przypadki, ze SANEPID badał te substancje i po zbadaniu stwierdzał, że są niebezpieczne dla życia - przekonuje Bogusław Bogdan. Problemem jest jednak to, że na wielu z nich znajduje się informacja, że nie nadają się do spożycia. - Nie na wszystkich - mówi Bogusław Bogdan - Jak tam pisze: "Cząstka Boga" albo "Odlot papieża", a nie ma informacji, że jest to niebezpieczne, to można reagować wobec osoby wprowadzającej to do obrotu - dodaje B. Bogdan.
Jego zdaniem pod sklepem z dopalaczami stale powinien stać policjant i legitymować każdego, kto wchodzi. - Pod tym sklepem są sceny dantejskie. Tam dochodzi do pobić i wymuszeń. Nawet dwie dziewczyny się tam biły po zażyciu specyfików - mówi B. Bogdan.
Piotr Dyminski