W lutym informowaliśmy o zamknięciu wyciągu narciarskiego w Czarnorzekach. Zobacz: Awaria w Czarnorzekach. Nie działa wyciąg narciarski. Jak się dzisiaj dowiedzieliśmy, przyczyną zamknięcia nie była jednak awaria.
- Długo debatowaliśmy nad możliwościami terenu w Czarnorzekach. Przez lata wyrosła nam poważna konkurencja. Wyciągi narciarskie w Puławach i Chyrowej mają dużo ciekawszą ofertę, niż my. Niestety warunki terenowe nie pozwolą nam "wyciągnąć więcej" z tej trasy, dlatego wyciąg z roku na rok nie jest rentowny, musimy do niego dopłacać - tłumaczy pracownik MOSiR-u odpowiedzialny za wyciąg.
Ten sezon był niesamowity dla polskich skoczków narciarskich. Nasza drużyna zdobyła pierwszy raz w historii Puchar Narodów, a Kamil Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni. Mamy wspaniałą kadrę A, ale działacze narciarscy od lat twierdzą, że szkolenie u podstaw w naszym kraju praktycznie nie istnieje. Za kilka lat Polska może już nie być potęgą w tej dyscyplinie sportu. Genezę problemów upatruje się w braku infrastruktury dla skoczków. Juniorzy mogą trenować właściwie tylko w Szczyrku i Zagórzu. To za mało, jak na 38-milionowy kraj z sukcesami w tej dyscyplinie. Znacznie mniejsza od Polski Słowenia ma zdecydowanie więcej ośrodków treningowych. Nie pomaga też klimat, który w Polsce jest coraz bardziej łagodny. Specjaliści długo szukali lokalizacji, w której szybko można postawić średniej wielkości skocznię narciarską.
- Nie chodzi o duży obiekt, o punkcie konstrukcyjnym K-120. W Polsce funkcjonują dwie takie skocznie, w Wiśle oraz w Zakopanem. Dla młodych adeptów ta skocznia jest zbyt duża. Treningi są ryzykowne. W Zagórzu mamy z kolei skocznie K-40, ale ta w pewnym wieku jest znowu za mała. Brakuje średnich obiektów o rozmiarze K-90. Średnia Krokiew jest nieczynna, jedyny taki obiekt znajduje się w Szczyrku. To zbyt daleko dla skoczków z Podkarpacia i wschodniej części Małopolski - tłumaczy pracownik biura prasowego Polskiego Związku Narciarskiego, Marcin Skupień.
- Naszym celem jest wybudowanie średniej wielkości skoczni w pobliżu dużego ośrodka miejskiego. Czarnorzeki okazały się najlepszą spośród proponowanych lokalizacji. Stok narciarski jest położony w lesie, na północnej wystawie, co powoduje, że śnieg utrzymuje się tam trochę dłużej, niż w okolicy. Na miejscu jest już wyciąg narciarski, który zmodernizujemy tak, by mogli z niego korzystać skoczkowie. Przedwczesne zamknięcie stoku było celowe. Musieliśmy przeprowadzić pomiary geodezyjne i projektowe. Awaria wyciągu była tylko pretekstem - mówi inż. Paweł Mateja, projektant nowej skoczni.
Przebudowanie stoku narciarskiego jest znacznie tańsze, niż budowa skoczni od podstaw. Właściwie wystarczą tylko prace ziemne, które pozwolą przemodelować przekrój poprzeczny terenu tak, by odpowiadał skoczkom. Nie trzeba również budować wieży najazdowej. Skocznia będzie w stu procentach naturalna. U szczytu stoku zostaną ułożone lodowe tory najazdowe, powstanie jedynie drewniana konstrukcja progu, z którego wybijają się skoczkowie.
- W innej lokalizacji skocznia powstawałaby przynajmniej dwa lata. Tutaj jesteśmy w stanie przygotować ją już na następną zimę. To dało nam przewagę nad innymi miejscowościami - tłumaczą pracownicy MOSiR. Ponadto umieszczenie całej konstrukcji na stoku (zeskok, próg, tory najazdowe i belka startowa - przyp. red.) jest znacznie tańsze w budowie i utrzymaniu. W Polsce i na świecie jest wiele skoczni, których metalowa lub żelbetowa wieża najazdowa są w fatalnym stanie technicznym i zagrażają użytkowaniu - kontynuuje nasz informator.
Zakres projektu obejmuje prace ziemne przy zeskoku, budowę torów najazdowych i progu w górnej części stoku, budowę drewnianych konstrukcji wieżyczek sędziowskiej i dla trenerów oraz drewniany budynek z szatniami dla zawodników na górze. Po sezonie zimowym 2017/18 na zeskoku zostanie ułożony igielit, co pozwoli na korzystanie z obiektu przez cały rok. Koszt inwestycji szacuje się na 3 mln złotych. 75% tej kwoty pokryje Polski Związek Narciarski. Prace ruszą po uzyskaniu pozwolenia na budowę, możliwe, że jeszcze w maju. Na skoczni za opłatą będą mogli korzystać skoczkowie z całej Polski, ale również Słowacji i Ukrainy. Tam także brakuje odpowiedniej infrastruktury, mimo, że ukraińscy zawodnicy startują nawet w Pucharze Świata. Według prognozy finansowej skocznia ma przynieść większy dochód, niż wyciąg narciarski, mimo że nie będzie już dostępna dla amatorów. Jedynym wymogiem skorzystania z niej będzie licencja skoczka narciarskiego i aktualne badania lekarskie. Plany MOSiR-u są ambitne.
- W przyszłości obok powstaną mniejsze obiekty, a w Szkole Mistrzostwa Sportowego powstanie klasa o profilu narciarskim. Chcemy, by skocznia żyła cały rok. Będziemy na niej rozgrywać zimowe i letnie konkursy dla juniorów. Gdy obiekt uzyska homologację FIS, rozpatrzymy możliwość zorganizowania międzynarodowych zawodów, najpierw FIS Cup, a w następnych latach być może nawet Pucharu Kontynentalnego. Nie myślimy o Pucharze Świata, tam rozgrywa się zawody właściwie tylko na skoczniach K-120 lub większych, ale może Puchar Świata kobiet lub kombinacji norweskiej? Zobaczymy, co pokaże czas - kończy dyskusję nasz rozmówca.
Publikacja artykułu była żartem primaaprilisowym.
tj
Fot. Karol Słomka