Wiemy już, ze od czwartku ponownie funkcjonuje oddział ginekologiczno? położniczy. Co się zmieniło, że lekarze wrócili do pracy?
Wycofałem dyscyplinarne zwolnienia lekarzy. Podjąłem tą decyzje pro publico bono. Oddział funkcjonuje, pacjentki są przyjmowane. Zmieniłem swoją decyzję dla dobra pacjentów i mieszkańców.
Czy to oznacza, ze ginekologia już nie jest zagrożona wypowiedzeniami lekarzy i praktycznie zamknięciem od 1 grudnia? Czy lekarze przywróceni do pracy wycofali swoje wypowiedzenia?
Nawet nie myślałem, żeby uzależniać przywrócenie pracowników od wycofania wypowiedzeń. Ta kwestia nie była poruszana. Cały czas wierzę w rozsądek lekarzy i że uda się przekonać całą grupę. Złożyliśmy lekarzom propozycje, która wychodzi naprzeciw oczekiwaniom środowiska lekarskiego. Bez pracowników szpital to tylko mury. Nie sztuka jest mieć sprzęt, trzeba też mieć personel. Potrzeby są duże, mamy jednak ograniczone możliwości finansowe. Trzeba ustalić co można zrobić od zaraz, a co w przyszłości, dlatego proponuję lekarzom: usiądźmy i porozmawiajmy.
W ostatnim czasie wielokrotnie podkreśla pan gotowość dyrekcji do rozmów i do rozwiązania konfliktu. Tymczasem z drugiej strony padają oskarżenia, ze jest to wyłącznie na pokaz. Lekarze zarzucają, panu, ze są szantażowani, że w szpitalu ma miejsce mobbing.
Mobbing jest przestępstwem i jak ktoś stawia taki zarzut to powinien go udowodnić. Ja w każdym razie nie byłem przesłuchiwany w tej sprawie. Sprawa odejścia jednego pracownika (ja też jestem pracownikiem szpitala) nie może warunkować funkcjonowania całej placówki.
W tej chwili to tak wygląda jak by do prawidłowego działania szpitala wystarczyło jedynie, żeby zmienić dyrektora. Jako pracownik tez jestem oceniany, ocenia mnie Zarząd Województwa. Uważam, że sprawy osobiste, personalne, domaganie się odejścia tego czy innego pracownika ?bo go nie lubię? nie powinny być brane pod uwagę.
Czy to znaczy, że pomimo konfliktu nie ma w szpitalu lekarzy z którymi pan nie chciałby współpracować ?
Nie ma takich lekarzy. Padały różne słowa, rozumiem, że były wypowiedziane pod wpływem silnych emocji. Chcę współpracować ze wszystkimi lekarzami.
Wracając do tematu oceny funkcjonowania szpitala, od czasu nadzwyczajnej sesji Rady Miasta poświęconej sprawom szpitala w mediach pojawiają się głosy lekarzy, że wprowadza pan oszczędności, które zagrażają już życiu i zdrowiu pacjentów. Podobnie jak większość pacjentów nie jesteśmy specjalistami, którzy są w stanie ocenić kto ma rację, jednak chcielibyśmy wysłuchać również pana zdania na ten temat.
To nie jest prawda, że oszczędności są kosztem zdrowia pacjentów. Owszem sytuacja szpitala poprawiła się, spłaciliśmy zobowiązania wymagalne, są nowe inwestycje. Odbywa się to jednak kosztem wyrzeczeń personelu, w tym kosztem lekarzy. Chyba nigdzie na świecie nie ma szpitala, który pod każdym względem miałby wyłącznie najnowocześniejszy sprzęt.
Co w takim razie z chirurgią? Lekarze dali nawet ogłoszenie w prasie, że nie przyjmują pacjentów na zabiegi planowe z powodu pańskiego zarządzenia.
To jest granie emocjami i mitami. W całej Polsce jest problem z limitami świadczeń, za które płaci Narodowy Fundusz Zdrowia i z przyjęciami pacjentów. To nie jest żadna tajemnica, prasa chętnie się o tym rozpisuje. Szpital w Krośnie nie jest wyjątkiem, mamy tego samego płatnika i limit świadczeń. O przyjęciu pacjenta decyduje nie dyrektor, tylko lekarz i ordynator. Nie ma żadnego zarządzenia, które by tego zabraniało. Lekarze są jedynie informowani, że już wyczerpali limit świadczeń, za które NFZ zapłaci w tym roku.
NFZ może jednak zapłacić za nadwykonania?
O ile będzie miał na to środki. W tej chwili mamy nie rozliczone już 11 mln za nadwykonania. Na wykonanie tych świadczeń szpital poniósł koszty. By wyegzekwować należność za nadwykonania z ubiegłego roku musimy pójść do sądu.
Podczas wspomnianej sesji usłyszeliśmy, że gdyby pan się konsultował z ordynatorami podczas negocjowania kontraktu to szpital mógłby dostać wyższe limity.
To jest bzdura i kolejny mit. Ordynatorzy jeśli chcą się wykazać, mogą wynegocjować lepszy kontrakt na przyszły rok. Tylko, że nikt nie jest tym zainteresowany. Fundusz ma ograniczoną ilość pieniędzy. Z góry określa jaką ma pulę środków przypadającą na określoną populację. To co możemy zrobić to pewne przesunięcia. Np. mniej damy na laryngologie, a więcej na chirurgię.
Mówiliśmy o oszczędnościach, pozyskiwaniu środków czy zaległych nadwykonaniach. Mówi pan, ze sytuacja finansowa poprawia się, jednak wciąż szpital stoi przed dużym wyzwaniem inwestycyjnym: budowa nowego Bloku Operacyjnego. Czas jest do 2012 roku, a jeśli nie to co? Zamknięcie szpitala?
Do tego czasu stary Blok może funkcjonować warunkowo. Zmieniły się przepisy, normy sanitarne i bezpieczeństwa, zmiany oczywiście są na korzyść i dla dobra pacjentów i personelu. Jednak szpital nie jest do nich przystosowany. Kiedyś można było tak budować, a teraz wymagania są już o wiele wyższe. Pan mówi, że mamy czas do 2012 roku, ale jeśli coś by się wydarzyło, to po pierwsze byłaby to tragedia ludzka, a po drugie mógłby wejść SANEPID i zamknąć szpital.
Potrzebny jest nowy Blok Operacyjny, a koszt budowy to 52 mln zł, to jest wyzwanie o którym nikt nie mówi. Tymczasem konflikt w szpitalu nie służy pozyskaniu pieniędzy. Lekarze sami sobie i pacjentom robią na złość, bo sprawa środków na budowę mogła zostać rozwiązana już we wrześniu. Tylko, ze nikt nie da złotówki na szpital nad którym wisi widmo likwidacji.
Likwidacji z powodu wypowiedzeń lekarzy, jeżeli lekarze nie wycofają wypowiedzeń to również będzie oznaczało likwidację?
Wracamy do tego co mówiłem na początku. Bez personelu to są tylko mury.
Tymczasem mówi się, ze zwalnia pan wykwalifikowany personel. Z tego powodu już w tym roku zamknięty został pododdział hematologii.
To nie my zwolniliśmy panią doktor. Wkrótce po zrobieniu specjalizacji pani hematolog oświadczyła, że chce odejść ze szpitala za porozumieniem stron. Nie wnikam czy ze względów finansowych, osobistych czy jakiś innych. Nie zgodziliśmy się na takie rozwiązanie umowy więc pani doktor złożyła wypowiedzenie. Sytuacja była analogiczna jak teraz, w związku z powyższym z braku personelu pododdział uległ likwidacji.
Może to była kwestia zmiany warunków umowy?
Ten temat wcale nie był poruszany. Pani doktor chciała opuścić szpital.
Skoro mówimy o brakach personelu, to od razu zapytam jaka jest pod tym względem sytuacja Szpitalnego Oddziału Ratunkowego?
Jest ?z łapanki?. Tak jak praktycznie w całym kraju. Nie ma fizycznej możliwości żeby było inaczej. Lekarzy specjalistów medycyny ratunkowej jest niewielu. Specjalność jest od niedawna, a lekarze się do niej nie garną. W każdym szpitalu jest wiec problem, przy obecnym tempie kształcenia potrzeba co najmniej kilkanaście lat, żeby sytuacja się poprawiła.
Mimo tego planowana jest inwestycja, przebudowa, budowa nowego SOR?
Tak, nowy SOR będzie spełniał wszystkie warunki, które są mu stawiane. Wszystko zostanie przebudowane, powstanie nowy podjazd. Wreszcie bedize zjazd z tego podjazdu. Proszę zauważyć jak jest teraz. Nie wiem co myślał ten kto projektował obecny podjazd na SOR, można wjechać, a nie ma zjazdu. Karetki musza zawracać, a szczególnie zima, robi się tam bardzo ciasno. Na nowy SOR uzyskaliśmy 9 mln dotacji. Powstaną nowe gabinety i ambulatoria. Tak wyposażonego SOR jak ten, który powstanie, nie ma żaden szpital na Podkarpaciu.
Co z personelem? Dalej ?łapanka?? Czy warunki pracy na nowym SOR mogą przyciągnąć specjalistów medycyny ratunkowej?
Na to liczę. Chcemy płacić o 50% więcej lekarzowi zatrudnionemu w SOR + 20% wynikające z ustawy o ratownictwie medycznym. To nie są małe pieniądze. Praca na SOR też jest ciężka, wymaga podejmowania bardzo szybkich decyzji, od których zależy ludzkie życie. Lekarze nie byli kształceni w kierunku medycyny ratunkowej i często boją się tego jako ludzie.
Na koniec chciałem jeszcze nawiązać do elektronicznego systemu monitorowania czasu pracy. Już nie w kontekście lekarzy, ale pozostałego personelu, pielęgniarek. Wcześniej często zdarzało się, ze koleżanki w pracy zamieniały się dyżurami, wiadomo, są różne sytuacje w życiu. Teraz brak takiej możliwości jest dość uciążliwy, przecież nie można podbić karty za koleżankę.
W żadnym razie. Podbijanie za kogoś karty to poświadczanie nieprawdy. Poza tym co jeśli zdarzy się wypadek w pracy osobie, której w ogóle nie powinno tego dnia być na oddziale? System jest nowy i jeszcze nie wszyscy się do niego przyzwyczaili. Zamiana dyżurami oczywiście jest możliwa, trzeba to tylko zgłosić w kadrach. Nie wiem ile jest takich przypadków, bo się tym osobiście nie zajmuję, jednak nie powinno być z tym problemu. Wszystko musi być jednak zgodne z prawem pracy.
Dziękujemy za rozmowę.
Z dyrektorem rozmawiali Piotr Dymiński i Mateusz Głód