Straty miało ponieść Krosno i województwo
Proces toczy się od ubiegłego roku. Sprawa nie jest prosta, a jej wyjaśnienie z pewnością wymaga czasu. Na dotychczasowych kilku posiedzeniach oskarżeni składali wyjaśnienia. O tym temacie informowaliśmy w ubiegłym roku na KrosnoCity.pl.
Oskarżeni to trzej mężczyźni: Mirosław M., Jacek Ż. i Jerzy T.
Prokuratura zarzuca im wprowadzenie w błąd i doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez Gminę Krosno i Marszałka Województwa Podkarpackiego. Przestępstwo miało polegać na poświadczaniu nieprawdy w dokumentach przekazania odpadu. Według prokuratury Jerzy T., jako kierownik ZUO, miał osobiście przyjmować odpady na podstawie nieprawidłowych dokumentów oraz wykorzystując zależność służbową, miał polecić podległym pracownikom, by postępowali tak samo. Zarzucono mu też, że polecił pracownikom poświadczyć nieprawdę w kwitach ważenia i Kartach Przekazania Odpadu na ZUO.
Prokuratura wyliczyła, że z tego powodu Województwo Podkarpackie poniosło straty na 136 240 zł i 59 gr, a gmina Krosno na 461 538 zł i 54 gr.
Kolejne zarzuty dotyczą przyjmowania odpadów poza ewidencją wagową przez kierownika ZUO, Jerzego T. od firmy Mirosława M. Poniesione z tego tytułu straty, zdaniem prokuratury można udowodnić, że sięgają blisko 5 tys. złotych. Korzyści majątkowe z tych przestępstw miał osiągać Mirosław M., pełnomocnik firmy przetwarzającej odpady.
Według oskarżenia Jerzy T. jako kierownik Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów miał też wprowadzać w błąd i poświadczać nieprawdę w dokumentach na korzyść MPGK. Ponieważ linia do segregacji odpadów w początkowej fazie funkcjonowania ZUO była awaryjna, kierownik miał polecić podległym pracownikom przyjmowanie na składowisko niesegregowane odpady komunalne, a w dokumentach poświadczał nieprawdę oraz polecił poświadczyć nieprawdę podległym pracownikom, że były to odpady po segregacji.
Kierownik ZUO miał "doważać" odpady, co miało polegać np. na kilkukrotnym ważeniu tej samej śmieciarki, a tym samym zwiększaniu ilości odpadów w ewidencji ZUO. Zdaniem prokuratury takich sytuacji było bardzo dużo, ale trudno jest określić, które ważenia są prawidłowe, a które "dorobione". W akcie oskarżenia uwzględniono tylko te przypadki, w których poza elektroniczną ewidencją zachowały się "papierowe kwity". Zdaniem prokuratury skala nieprawidłowości była znacznie większa niż obejmuje akt oskarżenia.
Obok prokuratury w sprawie występuje MPGK Krosno jako oskarżyciel posiłkowy.
“Zostałem wmanipulowany w odpowiedzialność”
Mężczyźni złożyli wyjaśnienia. Oskarżony były kierownik ZUO twierdzi, że został “wmanewrowany” w odpowiedzialność w sprawie. Na rozprawie w lutym powiedział, że wszystkich dostawców odpadów traktował równo. Osobiście nie był ani częściej, ani rzadziej przy ważeniu odpadów dostarczonych przez firmę oskarżonego Mirosława M.
- Ogólnie rzecz biorąc byłem rzadko na wadze, kiedy byłem wzywany w jakiejś sprawie, lub gdy były mi potrzebne jakieś dane. To był niewielki procent mojego czasu pracy - wyjaśniał Sądowi oskarżony Jerzy T.
- Moja praca nie polega na monitorowaniu skąd pochodzą odpady, tylko na ich przetwarzaniu. Dla nas nie miało znaczenia czy firma nazywa się X czy Y - stwierdził były kierownik ZUO. Po kolejnych pytaniach od prokurator Aurelii Skiby okazało się, że jednak pracownicy zwracali uwagę na pochodzenie odpadów. Między innymi ze względu na brak uregulowania płatności mieli odmawiać przyjmowania odpadów od firmy reprezentowanej przez oskarżonego Mirosława M.
Prokurator dopytywała kto wydawał takie polecenie, taki zakaz przyjmowania odpadów. - Telefonicznie z księgowości otrzymywałem prośbę, by nie przyjmować odpadów od tej firmy do czasu uregulowania zaległości - tłumaczył Jerzy T. - Takich wstrzymań, bo trudno nazwać to “zakazem”, było kilka - dodał oskarżony. Prokurator drążyła wątek, starając się ustalić kto wydawał “zakaz”, kto decydował o ”wstrzymaniu” przyjmowania odpadów. - Zawsze to były telefony z księgowości. Księgowość monitorowała wpłaty - tłumaczył Jerzy T. - To księgowość wydawała zakaz? - pytała prokurator Aurelia Skiba. - Księgowość informowała o zaległościach, a wtedy ja podejmowałem decyzję o wstrzymaniu przyjmowania odpadów do uregulowania. Główną księgową jest Członek Zarządu i ja uznawałem, że to jest dyspozycja Zarządu, jeżeli oni dzwonili do mnie - stwierdził Jerzy T. Potwierdził jednak, że to on podejmował decyzję o wstrzymywaniu przyjmowania odpadów.
Jerzy T. podkreślał w czasie zeznań, że poczuwa się do odpowiedzialności za to, co działo się na zakładzie. Stwierdził nawet, że sam zapłacił za jedne z odpadów, o które pyta prokuratura. Dodał też, tłumacząc Sądowi - Ja zostałem trochę wmanipulowany w odpowiedzialność.
Zaznaczał też, że jego zwierzchnicy musieli widzieć składowisko i kompost, o którym jest mowa w akcie oskarżenia; z pewnością musieli widzieć, co trafia na wysypisko. - Przypominam sobie rozmowy, gdzie dostawałem po uszach, że tak długo się grzebię z zakrywaniem tej części składowiska - wyjaśniał były kierownik mówiąc, że to była jedna z priorytetowych kwestii, którą wszyscy się interesowali. Chodziło o zakrycie składowiska odpadów ZUO kompostem.
Jerzy T. tłumaczył przed Sądem, że klasyfikacja odpadów nie jest zadaniem prostym. Często trudno jest ocenić jaki kod należy nadać temu, co przywiózł na składowisko dostawca odpadów. - Nieraz musiałem to na miejscu rozstrzygać. Były nawet takie interwencje, że byłem wzywany do prezydenta i tłumaczyć się z tego, że inaczej zakwalifikowałem odpad. Była skarga do prezydenta na mnie, bo się facet zdenerwował - mówił Sądowi oskarżony Jerzy T.
W sprawie przesłuchanych będzie jeszcze wielu świadków. Z pewnością proces będzie trwał długo, zanim zapadnie wyrok.
pd