W „drogiej” (niestety często bardziej dołowienie niż w przenośni) ojczyźnie Polacy pracujący dotąd zagranicą wiodą czasami niczym w piosence Łukasza Zagrobelnego „Życie na czekanie”. Czekają, aż będzie praca za granicą i wyjadą znowu. Ewentualnie próbują szczęścia w kraju. Niestety w wielu przypadkach szukając pracy spotyka ich ... zawód. Szkoda tylko, że nie ten wyuczony, wymarzony i dobrze płatny. Zastanówmy się jednak jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy.
„Pośrednio” rozczarowania mogą przynieść nieuczciwi pośrednicy. Obiecują pomidory w Holandii, a są gruszki i to na wierzbie. Obiecują strzyżenie owiec w Irlandii. Robi się cielęce oczy do ilości zarobionych pieniędzy, a potem samemu robi się za barana, bo pośrednik zabrał pieniądze za „pośrednictwo” i zniknął. Czasem trudno „ nie zapłacić za swą głupotę”, bo pośrednicy nieźle się maskują. Co zrobić – spróbować „zdemaskować” przed zapłatą za pracę.
Po pośrednikach ....pośredniaki. Idziesz do takiego (i) PuP-a. Oferty faktycznie nie do odrzucenia. Odrzucić nie można, bo ich nie ma. Zdarza się jednak, że pośredniaki swoje zadanie wykonują zgodnie z nazwą. Bo czy etat sprzedawcy, ma coś wspólnego z zawodem lektora języka angielskiego. Pewnie ma ....pośrednio.
„Średnie” – tak nazwałam kolejną grupę przyczyn złej sytuacji Polaków, którzy wracają z zagranicy. Pierwsza z nich to „średnia przyjemność”, szerzej znana jako „przyjemność wątpliwa”. Średnia przyjemność zatrudniania się „ na czarno” i robienia za przysłowiowego Murzyna. Kolejne średnie to średnia zarobków, średnia emerytur i niestety średnie wykształcenie. Wykształciła się zasada, że lepiej iść do kiepskiego liceum i zdawać maturę , niż mieć fach w ręku i uczyć się w zawodówce. Dla człowieka po maturze nagle robi się... „ po zawodach”.
Podsumowując, mam jednak nadzieję, że kiedyś doczekamy się spełnienia obietnic słów premiera. Polacy natomiast kochać będą Polskę . Niczym w piosence „Wciąż kochać ją ....jak Irlandię”.
Magdalena Pytlowany
Foto: stock