Polska spała snem spokojnym, ale w tę noc tysiące obywateli tego kraju już nie spało. Wdziewali mundury, hełmy, pobierali broń z ostrą amunicją, grzejąc silniki wozów bojowych, czołgów. Padły ostatnie rozkazy, zakończyły się odprawy. Krótkie szkolenia na wypadek stawiania oporu przez masy, chcące obalić władzę ludową potem nazywanych solidaruchami. Oni, czyli ci w mundurach też byli mocno zaskoczeni. Też niepewni i zadawali sobie tragiczne pytania: Czy będziemy strzelać i zabijać rodaków? W tę noc było słychać łomot do drzwi, pogrążonych we śnie, wrogów władzy ludowej i wywrotowców chcących dokonać zamachu na sojusz Polski z ZSRR.
Czasami na pytanie - kto tam? - słychać było za drzwiami ciche, choć stanowcze milicja proszę otworzyć czasem bez zbytniej kurtuazji rozlegał się wrzask otwierać bo wywalamy drzwi !
Wchodzili do ciepłych, cichych mieszkań i na oczach przerażonych żon, matek, dzieci wyciągali ofiary w nieznane. Opór był tłamszony w zarodku. Do tego służyła biała gumowa pała i zimne metalowe bransolety. Działali wedle WRON, powołanej przez towarzysza Jaruzelskiego i kilku jego przybocznych. Bez skrępowania naruszali mir domowy depcząc wypielęgnowane podłogi i dywany swoimi ubłoconymi butami, zaglądając do, szaf, biblioteczek, kredensów, pod łóżka. W powietrzu można było wyczuć charakterystyczny, chemiczny zapach munduru i smaru, którym konserwowana jest broń. Pytania ofiar zbywane były milczeniem. Padało tylko suche stanowcze - ubierać się pójdziecie z nami. Gdzie? Czy to koniec? Czy mam się żegnać z rodziną na zawsze ? Czy załatwią sprawę szybko, czy będą męczyć? Potem już była jazda w nieznane. Dokąd jedziemy, a może na białe misie?....WYSTARCZY !- resztę może lepiej zapomnieć i przemilczeć.
Poranek niedzielny zastał szczęśliwców którym nie było dane budzić się w przerażeniu w tą śnieżną i zimną noc. Zasłane śniegiem ulice świeciły pustkami. Rodziny zasiadając do niedzielnego śniadania jeszcze nie były świadome sytuacji w jakiej się znalazły. Milczące telefony i brak sygnału w odbiornikach telewizyjnych mogły zaskakiwać niemniej nie stanowiły wyraźnej oznaki zmian jakie zaszły w ciągu tej nocy. Wierni którzy wracali z porannych mszy świętych już wiedzieli. Informacja poszła w kraj . Postać odziana w generalski mundur na tle narodowej świętości jaką jest sztandar, w okienku telewizora głosem patetycznych pozbawionym emocji odczytywała obwieszczenie o wprowadzeniu na terenie całego kraju " Stanu Wojennego" - Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią - brzmiał suchy, beznamiętny głos.
Postać ostrzegała, nakazywała, zakazywała. Mamy wojnę ? Co to jest ? - ten swoisty rytuał powtarzał się co godzinę... WYSTARCZY ?.. czy pisać dalej ?. Co stało się po latach? A no stało się! "Goście " dogadali się w Magdalence przy wódeczce. Dopięto swego dzieląc się władzą. Tak synu najpierw z roboli zrobiono 13. grudnia 1981 wrogów władzy ludowej i socjalizmu. Potem po 1989 roku z tychże roboli zrobiono dziadów których wyrzucano z zamykanych i likwidowanych zakładów pracy dając w zamian nędzną emeryturkę nazywaną pomostówką lub kuroniówkę. Inni których te wilcze prawa demokracji nie obejmowały uciekali na żebracze renty.
A czym dzisiaj są związki zawodowe o które walczyliśmy? Ja uważam, że to kompletna nędza, która jest chyba po to żeby udawać że od czasu do czasu wstawia się za pracownikami. Ale dość już, bo to kolejny temat. Lepiej pójdę w najbliższą niedzielę do kościoła Przemienienia Pańskiego może spotkam kilku kumpli z tamtych lat. Czas upływa przecież upływa, a nas co roku jest mniej...
Kazimierz Olender
Foto: autor nieznany