Wyznawca buddyzmu, w oryginalnym stroju położył symboliczną szarfę na podłodze i odsunąwszy się nieco, modlił się przed trumną prezydenta, a później, po takim samym ceremoniale przed trumną jego żony. Leśnicy z Ciechanowa, generał spod Szczecina, Prezydent Rzeszowa Kazimierz Ferenc, Rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego Stanisław Uliasz, urodzony w m. Równe k. Dukli i rektor lubelskiego KUL-u wszyscy przybyli w ty samym celu.
Rada Miejska z Nowego Sącza, kilkumiesięczne maluchy na rękach matek, śpiące przytulone do piersi, może kiedyś dowiedzą sie o tej tragedii i gdzie w tym dniu były. Kobiety, które za miesiąc, dwa wydadzą na świat potomstwo, młodzież ze Szkoły im ks. Popiełuszki w Ząbkach, który 6 czerwca zostanie wyniesiony na ołtarze.
Za pałacem prezydenckim od strony Wisły przy wejściu do Biura Bezpieczeństwa Narodowego, studenci KUL-u, ubrani w polowe stroje oraz 10 osób w stroju legionistów Józefa Piłsudskiego oczekują na swojego rektora, który za chwilę wyda dla nich meldunek po którym słychać głośne: Czołem Panie Rektorze. Starzy bojownicy o wolność, żołnierze AK, delegacje obywateli świata o śniadej cerze, wchodzą wpuszczani przez pracowników BBN którzy co chwilę podnoszą bramę biało-czerwoną. W sali gdzie leżą 4 trumny z ministrami mdleje kobieta. Członek służby maltańskiej przychodzi z pomocą. Wychodzimy, sygnał "R”-ki dopiero po dziesięciu minutach na moście, za chwile jedzie druga. Nie wiemy czy nie było za późno. Wchodząc na Krakowskie Przedmieście ul. Karową olbrzymie wrażenie. Mnóstwo ludzi, w powietrzu unosi się zapach płonącego, zniczowego wosku. Pytam jaka kolejka? Ponad 4 km, staliśmy od 6 rano - odpowiada rodzina z dziesięciolatkiem. Dopiero wyszliśmy (16.30). Harcerze odbierają znicze i kwiaty ustawiając je na placu przed Pałacem Prezydenckim.
Pełne platformy kamer telewizyjnych i fotografów. Dwóch, mówiących po angielsku (karnacja ciemna może są z Hiszpanii, Argentyny) nie może wejść, przy wyjściowej bramce postawiono dwóch młodych policjantów, którzy jedynie wiedzieli że taki język istnieje. Wstyd. Centrum europejskiej stolicy. Podchodzę i mówię: „pleace”. Kamera na ramieniu, idą 40 m dalej za mną. Tłumaczę innemu mundurowemu i wchodzimy bez problemu. Po chwili zauważam, że kręcą materiał filmowy.
Udało mi się, zmiana warty. Mocny przytup młodych żołnierzy różnych formacji. Wszystko odruchowo odwracają głowy. Z Pałacu bocznym wyjściem wychodzą ludzie, pod prąd wjeżdżają osoby na wózkach, niepełnosprawni. Widać osoby z białymi laskami. Słońce coraz niżej, wreszcie prawie znika, a nad ziemią pojawia się lekka łuna od płonących zniczy. Kobieta o czarnych włosach modli się różańcem chyba już godzinę, ciemne okulary przykrywają łzy.
Harcerze wynoszą ciągle skrzynki ze szkłem. Na ozdobnych słupach oświetleniowych, szaliki kibiców z Polski. W koszulce foliowej, ktoś przymocował spinaczem wiersz: ”To, nieprawda, że Ciebie już nie ma”. Obok, spośród ludzi wyłania sie słup ogłoszeniowy, na nim wszystkie nazwiska i imiona oraz pełnione funkcje tych którzy zginęli, z drugiej strony ich fotografie.
Z boku motocykl, z naklejkami państw europejskich, nad bagażnikiem chorągiewka z czarną wstążeczką. Rozmowa matki z córką, gdyż mała wnuczka fotografuje, niezręcznie trzymając mały aparacik. Kto im w szkole opowie prawdę? Nie wszyscy nauczyciele, sami nie znają polskiej historii, a czasami nie chcą ruszać tematu. I jak mówić o wychowaniu w patriotyzmie? Kilka transparentów, w tym jeden podniesiony niewysoko: Panie Prezydencie. Zwyciężymy.
Wszystkim, którym znudziła się ta żałoba narodowa dla głowy państwa i pozostałych, którzy zginęli pod Smoleńskiem (opinie: nie mogą słuchać młodzieżowej muzyki) proponuję przeczytać wiersz, który ukazał się w Gazecie Polskiej nr 15 (czwartek 15.04.2010). Jego autorem jest słynny z kabaretu Elita, Marcin Wolski. Dedykowany jest tym, myślącym inaczej, czasami przyjmującym zasadę: nie wiem o co chodzi, ale się nie zgadzam.
A jednak go kochali
Na śmierć
Prezydenta Kaczyńskiego
Prawdę mając na ustach, a kłamstwo w kieszeni,
Będąc zgodni ze stadem, rozumem w konflikcie,
Dzisiaj lekko pobledli i trochę strapieni
Jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie!
Nie potrzeba łez waszych, komplementów spóźnionych.
Waszej czerni, powagi, szkoda słów, nie ma co,
Dzisiaj chcemy zapomnieć wszystkie wasze androny,
Wasze żarty i kpiny wylewane przez szkło.
Bo pamięta poeta, zapamięta też naród
Wasze jady sączone bez ustanku, dzień w dzień.
Bez szacunku dla funkcji, dla symbolu, sztandaru...
Karlejecie pętaki, rośnie zaś jego cień!
Do Okęcia przez centrum, tętnicami Warszawy,
Alejami, Miodową i Krakowskim Przedmieściem
Jedzie kondukt żałobny, taki skromny, choć krwawy.
A kraj czuje – Prezydent jest znowu w swoim mieście.
Jego wielkość doceni lub mądrości zbiorowej.
Nie potrzeba milczenia mącić fałszu mdłą nutą.
Na kolana, łajdaki, sypać popiół na głowę!
Dziś możecie go uczcić tylko wstydu minutą!
Marcin Wolski
Na zakończenie Mszy Świętej pogrzebowej na Placu Piłsudskiego w Warszawie, Ksiądz Arcybiskup Józef Michalik, powiedział:
„Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie, jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana, jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana" /Rz14, 7n/
Żałobni słuchacze,
Stara polska pieśń kazała się modlić: „Od nagłej a niespodziewanej śmierci wybaw nas Panie." Śmierć nagła słusznie uważana jest za śmierć tragiczną, bo człowiek nieprzygotowany musi żegnać się z życiem i zdawać sprawę z włodarstwa swego.
Nagła śmierć, to wstrząs psychiczny dla żywych, ale nie o nas żywych dziś tu się zamartwiajmy, pomyślmy o umarłych. Może ta nagła śmierć zawiera głębszą Bożą myśl, którą każdy z nas powinien odczytywać z osobistej perspektywy?
Pismo święte ukazuje nam najbardziej niewinnego z ludzi, sprawiedliwego Sługę Jahwe, który cierpi i przez swoje cierpienie usprawiedliwia wielu.
A zatem przez cierpienie, przez ofiarę, następuje konieczne oczyszczenie przed wejściem do nowego życia i radości wiecznej, to może cierpienie i ból bliskich, żałoba i łzy, i ludzkie współczucie tych nieprzeliczonych tysięcy, tysięcy ludzi, solidaryzujących się w tych dniach ze zmarłymi oraz z ich rodzinami, ma głębszy sens i jest potrzebny dla ich oczyszczenia i ubogacenia, aby wezwani nagle przed Boży tron, stanęli tam nie z pustymi rękami, ale nieśli też naszą zbolałą miłość do nich, którą wzbudzili swoim życiem i swoim odejściem. A może ten ból i ta refleksja stanie się początkiem i mojego nawrócenia, zaczynem nowego, lepszego życia? O tak, gdyby ci nasi zmarli mogli ofiarować Bogu przemianę naszego życia, pogłębienie naszej wiary, gotowość pełnienia woli Bożej, pragnienie życia z miłością czynną wobec innych, ich śmierć miałaby głębszy sens, a oni sami stanęliby ozdobieni przed Bogiem godową szatą miłości bo przecież, jak mówi Pismo święte, „tylko miłość zakrywa mnóstwo grzechów."
Tajemnicą jest życie każdego człowieka. I śmierć jest tajemnicą. Wiara oparta na zaufaniu do Chrystusa i Jego nauczania jest w stanie otworzyć nam coś z tych tajemnic życia po śmierci. A zatem skorzystajmy z tej bolesnej okoliczności, kiedy przeżywamy śmierć bliskich, aby przygotować się i na swoją własną śmierć.
Święta Teresa Wielka, bardzo ciekawa święta, mistyczka ale i realistka, poetka, a przy tym niezwykle aktywna reformatorka zakonów, ujawniła gdzie było źródło jej niezwykłej osobowości. Już za życia przekroczyła próg śmierci, wyznała po prostu: „Przed życiem czuję, nie przed śmiercią trwogę, bo takie światy widzę tam, przed sobą, że mi ten ziemski wieczystą żałobą, i tym umieram, że umrzeć nie mogę".
A jednak dzisiaj prosta i szczera ludzka życzliwość, dodatkowo pogłębiona wiarą, każe nam stanąć obok zmarłych i obok ich rodzin, ze słowem bliskości, współczucia serdecznego i modlitwy. Zwłaszcza, że postawieni zostaliśmy przed rzeczywistością niezwykłą, bo oto mamy przed sobą 96 tragicznie zmarłych osób: Prezydent Rzeczypospolitej i Jego Małżonka, ostatni Prezydenta RP na uchodźstwie, biskupi polowi i tylu, tylu innych... Ta śmierć ujawnia nam nowe wartości każdego i każdej z tych ludzi. Cały naród je odkrył i głosi, głosi swoją obecnością, że byli ludźmi godnymi najwyższego szacunku, skoro w Polsce i na całym świecie reakcja na te wydarzenia jest taka niezwykła, niezwykła wzruszeniem aż do łez, płynących nawet z oczu, z których tych łez nie oczekiwaliśmy, ba, podejrzewaliśmy, że nigdy z nich nie popłyną. I pewnie za tę naszą zarozumiałość trzeba w sercu przeprosić, a za okazaną ludzkość, za szczerość ujawnionego człowieczeństwa publicznie dziękować.
Ta tragiczna śmierć ujawniła wiele spraw niezwykłych, ukazała nowe oblicze naszego narodu, który może ma i wady, ale zobaczyliśmy i dotknęliśmy po prostu, jak wielkie ma serce. Tym bardziej cenne, że ten naród przez własnych swoich synów był przez ostatnie lata niejednokrotnie boleśnie wyszydzany, jako ten, który rzekomo nie potrafi skorzystać ani z nauczania papieża Jana Pawła II, ani z ofiarowanej mu wolności, a co gorsza, stróżem Majestatu Rzeczypospolitej uczynił człowieka, który nie pasował do ich kryteriów współczesności.
Jest jednak jakaś siła w naszym narodzie, jest wrażliwość i poczucie godności, i jakaś mądrość w jego nauczycielach, którą dziś ujawniają ludzie szlachetni i dobrzy, ludzie prości i uczeni, profesorowie i młodzież przychodząca do kamer albo niosąca swój znicz na ulice, aby powiedzieć, że to był ich Prezydent, że to byli ich przedstawiciele, ponieważ udawali się w podróż, aby oddać hołd pamięci ich i naszym bohaterom zamordowanym w Katyniu, Charkowie i Miednoje, przez dziesiątki lat wykreślanym z narodowej pamięci.
Pod Smoleńskiem zginęli wybitni synowie Ojczyzny, którzy swoim życiem oddali hołd i najwymowniej uczcili pamięć oficerów i elit II Rzeczypospolitej zamordowanych w Katyniu. I może trzeba było, aby świat na nowo dowiedział się o tym fakcie, ukrywanym przez dziesiątki lat, i aby próbował odczytać to bolesne wydarzenie w innym, już nowym świetle.
Pierwszymi, którzy udali się po tej tragedii do Smoleńska byli Premierzy Polski i Rosji i ujawnili tam szczere, ludzkie współczucie, w geście modlitwy godnie pochylili się przed ś.p. ofiarami wypadku. Życzliwość i wrażliwość rosyjskiego ludu znaliśmy od zawsze, ale w Smoleńsku we wzruszający sposób współbrzmiała z nią serdeczność i pomoc najwyższych przywódców Rosji. Oni tam pierwsi pospieszyli z pomocą. Dziękujemy także za wielką życzliwość i pomoc, o której słyszymy, rodzinom zmarłych okazywaną w Moskwie.
A może jesteśmy świadkami, że to ostatnie, samą śmiercią wygłoszone przemówienie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego staje się ziarnem wrzuconym w ziemię, aby wydać nowy, zdrowy owoc?
Chcielibyśmy móc poświęcić każdemu z tragicznie zaginionych dłuższą refleksję, co jest niemożliwe, ale zatrzymajmy się przynajmniej krótko przed pierwszą osobą w państwie, jaką jest Prezydent i Jego małżonka, wokół których skupia się uwaga główna całej Polski i zagranicy.
Profesor Lech Kaczyński, to przecież człowiek wielkiej, solidnej pracy, dzięki której stał się wybitnym prawnikiem. Jednocześnie, już od czasów młodości, był świadomym uczestnikiem opozycji, próbując poszerzać pola wolności w totalitarnych warunkach państwowych. Jako współtwórca Solidarności stanął u podstaw nowych czasów. Najwyżsi przedstawiciele państw z całego świata podkreślają, że był to wybitny mąż stanu, który umiał bronić spraw, co do których był przekonany, a niekiedy czynił to wbrew politycznej poprawności. Nosił w sobie troskę o Polskę jutra. Kochał historię ojczystą i szanował, wprost czcił wyszydzanych przez niektóre środowiska bohaterów Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego, których wpisał w przekaz kultury narodowej budując poświęcone im Muzeum. Komentatorzy podkreślają, że był to człowiek życzliwy ludziom, a wszyscy wiemy jak stał się bliski naszym rodzinom poprzez przykład miłości małżeńskiej i wierności staropolskim tradycjom.
Często jeździł po kraju i bez sztucznego dystansu chętnie spotykał ludzi. Szanował swoich słuchaczy i dlatego przemówienia starannie przygotowywał, najczęściej wygłaszając je z pamięci. Wiedział, co chce powiedzieć rodakom.
Wybaczcie, że dodam jeszcze jeden szczegół, może nieco osobisty ale dla mnie bardzo drogi, chyba z tych wszystkich najbardziej przekonywujący. Przed dwoma laty w Krasiczynie, w starym, pięknym zamku książąt Sapiehów, przekazywano odnowioną kaplicę. W uroczystości miał wziąć udział Prezydent RP. Już z drogi zadzwonił z informacją, że przybędzie 15 minut wcześniej, i prosi, żeby tam był w pobliżu ksiądz, bo chce się wyspowiadać i przystąpić do Komunii św. Tak, człowiek, który liczy się z sumieniem i zachowuje wrażliwe rozeznanie dobra i zła staje się jednym z nas, musi budzić zaufanie.
Przynosimy tu dziś przed Majestat Boży kawałek majestatu Polski, kawałek miłości do Ojczyzny, której wszyscy ci ludzie służyli według swojej najlepszej woli i umiejętności.
Wszyscy dziękujemy za ich odwagę bycia dobrymi w życiu codziennym i publicznym.
Obecność pogrążonych w żałobie rodzin, licznych i najznakomitszych delegacji zagranicznych, wyrazu duchowej obecności Ojca Świętego i jego delegata oraz nadzwyczajny zryw solidarności mieszkańców Warszawy i całego narodu naszego, tak czytelnie wyzwolony na wielu ulicach i w szczególnych miejscach Warszawy i całej Polski, każe mi najserdeczniej podziękować wszystkim, ale podziękować tez Bogu za nową prawdę tych dni, jednocześnie pozwala mi to i nam wszystkim przeżyć to doświadczenie jako lekcję szacunku do ludzi życia społecznego, lekcję nadziei i oczekiwań. Zawsze warto być człowiekiem służby i życzliwości, bo prawość i dobro jednego budzi wdzięczność i dobro kolejnych ludzi.
Ojczyzna nasza i Kościół katolicki w Polsce żegna dziś i dziękuje Prezydentowi Rzeczpospolitej Polskiej i Jego małżonce, Prezydentowi na obczyźnie Ryszardowi Kaczorowskiemu, Biskupom Polowym, duchownym oraz wszystkim, wszystkim którzy zginęli, za ich wierną aż do końca służbę.
Szczególnym znakiem modlitewnej więzi z rodzinami ofiar wypadku będzie różaniec perłowy, który Ojciec Święty Benedykt XVI wręcza w szczególnych okolicznościach wybranym osobom. Niech to będzie symbol modlitwy maryjnej, symbol nadziei na ich nagrodę w niebie.
Wszystkim, a zwłaszcza rodzinom, które ta śmierć najboleśniej dotknęła, wyrażamy serdeczne współczucie i obejmujemy modlitwą, prosząc i ufając w Bożą opiekę nad nami wszystkimi. Bóg zapłać!
Tekst, foto: Bogusław Szczurek, prezydent.pl