Muzyczne wykształcenie zdobyłeś w Warszawskiej Szkole Muzycznej, w klasie klarnetu. Karierę zaczynałeś od współpracy z zespołem warszawskiego Teatru Syrena, zespołem Pulsar, Radar, Five i De Mono. Kiedy postanowiłeś na stałe związać swoje życie z muzyką?
- Od zawsze byłem związany z muzyką. Mój dom był pełen muzyki. Mama kiedyś też śpiewała zawodowo, a mój starszy brat posiadał sporą kolekcję płyt z których poznawałem najciekawsze zespoły z jednej i drugiej strony Atlantyku. Dzięki temu ominęła mnie na szczęście, wspaniała era disco.
Twoimi przewodnikami, autorytetami byli...?
- Jest to trudne pytanie, ponieważ nie da się na nie odpowiedzieć ot tak; w krótkich żołnierskich słowach. Wzorowałem się na ogół na zespołach brytyjskich i amerykańskich. Uwielbiałem zespoły z dobrymi gitarzystami, lub perkusistami. A było tego w tamtym czasie do wyboru do koloru. Cały angielski, czy amerykański rock z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych to wspaniały materiał do nauki gry na każdym instrumencie, który mnie wtedy interesował. Gitara, czy bębny były mi najbliższe!
Ale los sprawił zupełnie inaczej...
- ... i wylądowałem w szkole muzycznej na klarnecie. Matko jedyna! To było dopiero doświadczenie. Ale ja bardzo chciałem uczyć się muzyki, poznać jej zasady i być częścią tego środowiska. Dlatego też było mi zupełnie wszystko jedno na czym będę grać, byle tylko się dostać do tej szkoły i już (śmiech). Będąc przyszłym muzykiem moje zainteresowania muzyczne szybko zwracały się w stronę muzyki dojrzałej i różnorodnej stylistycznie. Tak jest do dnia dzisiejszego. Uwielbiam Bacha i Bad Company.
Współpracowałeś z wieloma cenionymi artystami, m.in. z Kayahą, Maćkiem Molędą, Krzysztofem Kiljańskim, Kubą Badachem, Andrzejem Piasecznym czy Pawłem Kukizem. Którego darzysz największą sympatią?
- Na swój sposób każdego z tych wykonawców plus wszystkich pozostałych z którymi miałem okazję współpracować. Podziwiam ich wielki talent i profesjonalizm, czasami nawet trochę im zazdroszczę sukcesów.
Twoje najnowsze odkrycie to młoda, debiutująca wokalistka Kinga Mikulska. To ona śpiewa dwie premierowe piosenki: Tak daleko jesteś teraz i Kolacja we dwoje na Twoim najnowszym albumie pt. The Best of Robert Chojnacki. Jak doszło do tego odkrycia?
- Do naszej współpracy doszło zupełnie przypadkowo. Realizator w studio puścił mi dwie piosenki z jej wokalem. Jej głos od razu wydał mi się dość interesujący, dlatego też postanowiłem zaprosić ją do spróbowania swoich sił w dwóch moich nowych piosenkach. Jedna z tych piosenek ,Tak daleko jesteś teraz, zaczyna sobie dobrze radzić rozpychając się na lokalnych listach przebojów, więc chyba jest całkiem nieźle.
Co Kinga wnosi do Twojego nowego krążka?
- Kinga to bardzo młoda, utalentowana dziewczyna. Jest nową twarzą na naszym muzycznym rynku. A to, co może ją jeszcze bardziej wyróżnić to przede wszystkim rozpoznawalna, miła dla ucha barwa głosu i muzykalność. Za dużo nie będę opowiadać, bo jeszcze młodej artystce w głowie się poprzewraca i będzie kłopot. ( śmiech )
Opowiedz coś proszę o swojej najnowszej płycie?
- Ta płyta jest podsumowaniem mojej dotychczasowej twórczości. Na dwóch krążkach znajdują się utwory bardzo znane, po prostu przeboje. Dodatkowo w jej skład weszło kilka utworów nigdzie nie wydanych plus remiksy i kompozycje instrumentalne. Jako ciekawostkę, bo tak należałoby to potraktować, uważam zaśpiewanie przeze mnie jednej piosenki z repertuaru Kabaretu Starszych Panów. To chyba będzie bardzo wielki przebój! (śmiech)
Kto zajmuje się pisaniem tekstów do Twoich kompozycji?
Najczęściej robią to sami wokaliści, co w sumie jest bardzo dobrym rozwiązaniem z oczywistych powodów.
Czy utożsamiasz się z utworami, które wykonujesz?
- Ja komponuję muzykę i to przede wszystkim z nią się utożsamiam.
Kto towarzyszy Ci zazwyczaj na scenie?
- Obecnie realizuję się w kilku projektach muzycznych. Gram clubbingi z didżejami, gram solo i z małymi składami muzykę instrumentalną. Na granie repertuaru z wokalem czekam do karnawału.
Do kogo kierujesz swoją muzykę? Czy na Twoich koncertach można zobaczyć młodych ludzi ramię w ramię z osobami w kwiecie wieku?
- To zależy od czasu i miejsca. Granie z różnym repertuarem i składami wymusiło też trochę życie, a bardziej budżet i ekonomia. Jestem zapraszany do grania na małych i dużych scenach, ostanie kilka sezonów więcej gram za granicą- dokładniej w niemieckich klubach i dyskotekach. Regularnie też odwiedzam naszą Polonię w Stanach i Kanadzie. Przekrój widowni na tych imprezach jest bardzo zróżnicowany.
Jak długo pracujesz? Jesteś pracoholikiem?
- Lubię pracować, lubię być w ruchu. Lubię to, co robię i nie znoszę stagnacji, ale wszystko z umiarem. W życiu musi być też czas na przyjemności.
Praca według Ciebie pomaga oderwać się od problemów dnia codziennego, czy raczej je stwarza?
- Ani tak ani tak. Jestem szczęściarzem, ponieważ kocham to, co robię i właśnie ta praca przynosi mi satysfakcję i pieniądze.
Diana Krall, wokalistka jazzowa, powiedziała w jednym z wywiadów, że krytycy mogą dziś mówić wszystko, ale nie dbam o to. A Ty? Czy boisz się słów krytyki, osób oceniających Twoje płyty na różnych forach internetowych, na łamach muzycznych magazynów?
- Takie rzeczy mówili też np. Stonesi, Zeppelini i wielu, wielu innych artystów. To taki zawód, że ważne w nim jest to, by w ogóle cokolwiek mówili. Dlatego nie wierzę takim gwiazdkom, które podobno tak wściekają się na ,,wścibskich,, dziennikarzy, że zaglądają im do przysłowiowej lodówki. Ale nie daj Bóg, gdy telefon milczy jeden dzień dłużej niż zwykle to wpadają w nieopisaną histerię, dzwonią po swoich managerach i drą się do słuchawki: No zrób coś!!!
Lubisz podróże?
- Moje całe życie to podróże i hotele. Jest to jak narkotyk, lub choroba. Podróżuje zawodowo i prywatnie. Zjeździłem prawie cały świat i mam swoje miejsca do których regularnie powracam. Lubię zmiany.
Zabrałbyś na bezludną wyspę klarnet, saksofon?
- Na bezludną wyspę wziąłbym saksofon i biblię.
Porozmawiajmy teraz o kobietach. To taki miły i przyjemny temat dla facetów. Jakie kobiety cenisz najbardziej?
- Lubię kobiety o silnej osobowości, które potrafią jednak zachować w sobie wrażliwość i naturalną kobiecość, a to jest trudne do znalezienia w dzisiejszych czasach.
Jak myślisz, co decyduje o pięknie kobiety?
- O pięknie kobiety, w moim przekonaniu, decyduje szereg cech, które się na siebie nakładają. Ich wypadkowa dopiero sprawia, że dana kobieta jest tą naj, naj.
Tajemniczy jesteś...
- (śmiech)
Jak zatem wyglądają święta u Roberta Chojnackiego?
- Boże Narodzenie jest dla mnie za każdym razem Świętem bardzo wyjątkowym, przeżywanym w rodzinnym gronie, bardzo tradycyjnie, ze śpiewem kolęd, potrawami wigilijnymi i pasterką. W tym roku będzie jeszcze bardziej wyjątkowo bo ukończyłem wyposażanie mojego nowego domu do którego się właśnie wprowadziłem. Po prostu same nowości!
Zimowe marzenie...?
- O marzeniach się nie mówi, by nie zapeszyć. Spytaj mnie za jakiś czas!
Zapytam na pewno! Dziękuję za rozmowę!
- Dziękuję. Pozdrawiam wszystkich Czytelników życząc Wesołych Świąt!
Rozmawiała: Ilona Adamska
Foto: archiwum