Gosiu, bywasz wybuchowa?
- Niestety tak. Jestem bardzo impulsywną osobą.
Chyba każdy z nas ma kres swojego spokoju. Co musi się zatem wydarzyć, żeby puściły Ci nerwy?
- To zależy. Czasami jakaś błahostka, głupota sprawiają, że nie jestem w stanie trzymać swoich nerwów na wodzy i łatwo można mnie wyprowadzić z równowagi. Czasami zachowuję się ok., trzymam dystans i staram się być w miarę spokojna. To, co sprawia, że łatwo puszczają mi nerwy, to przede wszystkim niezrozumienie i bezradność.
Tłumisz w sobie skrajne emocje?
- Absolutnie nie. Jestem osobą, która zawsze musi z siebie wyrzucić złość, wściekłość, żal.
W jaki sposób je wyrzucasz?
- Czasami jest to dobry posiłek, czasami zakupy. A czasami konstruktywna rozmowa z bliską osobą, taniec i lampka dobrego wina.
Jesteś odważna, bojowo nastawiona do życia, czy raczej spokojna, skryta, niewyróżniająca się z tłumu?
- Ciężko jest mówić o sobie. Na pewno drzemią we mnie dwie osobowości, dwie zupełne skrajności. W ciągu godziny mój nastrój potrafi zmieniać się kilkakrotnie. Wynika to na pewno z faktu, że jestem matką. Ale jestem też osobą młodą. Stąd czasami, gdy usłyszę super muzykę w samochodzie, od razu chce mi się bawić, tańczyć, krzyczeć. A z drugiej strony muszę być poważna, gdyż jestem przykładem, autorytetem dla mojej córki. Próbuję znaleźć w życiu jakąś zdrową granicę między młodzieńczym szaleństwem, a powagą i odpowiedzialnością wynikającą z faktu, że mam dziecko.
Z zawodu jesteś ekonomistką. Skąd zatem w Twoim życiu wzięło się aktorstwo?
- Jedni mówią, że tak miało być. Drudzy, że to przypadek, a jeszcze inni twierdzą, że głupi ma zawsze szczęście.
A Ty, jak uważasz?
- Ja uważam, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Miałam też dużo szczęścia, bo na castingu do serialu Plebania pojawiło się wiele pięknych, zdolnych dziewczyn.
Czujesz na sobie oddech konkurencji młodszych dziewczyn wdzierających się do zawodu?
- Nie jestem osobą, która komuś zazdrości czegokolwiek. Zawsze cieszę się, jeśli komuś coś się udaje. Nawet osobom, których nie darzę szczególną sympatią. Trzeba cieszyć się z sukcesów innych i koniec, kropka. (śmiech).
Czy byłabyś na tyle odważna, żeby zadzwonić do wybitnego reżysera z informacją, że nadawałabyś się do jego filmu? Znalazłabyś tyle determinacji w sobie, żeby zrobić tak śmiały krok?
- Jeżeli bym tak poczuła, to pewnie zadzwoniłabym. Często bowiem działam impulsywnie, spontanicznie. Wszystko jednak zależałoby od tego, kto reżyserowałby film i co to byłby za projekt.
Czy jako aktorka czujesz się pewnie? Czy ten zawód daje Ci jakąś pewność, bezpieczeństwo, niezależność finansową?
- Powoli uczę się czuć pewnie. Aktorstwo to ciężki zawód. Ciągłe wyzwania, duża konkurencja. Staram się pokonywać własne słabości, nieśmiałość, kompleksy. Staram się zdobywać kolejne doświadczenia, szlifować nabyte do tej pory umiejętności. Pamiętam swoje początki. Moment, gdy czytałam scenariusz i miałam do zagrania scenę – pocałunek z serialowym partnerem. Bliskość, namiętność w serialu to były te sceny, które mnie spalały, których sobie zupełnie nie wyobrażałam.
Więc jak dawałaś sobie z nimi radę? Musiałaś przecież zagrać je…
- Nic innego, jak tylko rozmowa z partnerem, z którymi miałam to zagrać. Bo on też ma z tym niejednokrotnie problem.
Czy w rolach, które grasz, odnajdujesz siebie?
- Nie do końca. Choć czasami zdarzają się takie momenty, takie sceny, kiedy myślę sobie: Skąd ja to znam? ( śmiech).
Chciałabyś wystąpić w Tańcu z Gwiazdami?
- Tak. Bardzo.
Co sądzisz na temat tego typu programów?
- Mam do nich bardzo pozytywny stosunek. Jeśli ktoś chce nauczyć się tańczyć, przeżyć niezapomnianą przygodę, włożyć w to swoją ciężką pracę i czas, to czemu nie? Ja lubię wyzwania. Taniec z Gwiazdami to super doświadczenie, świetna zabawa, niezła promocja i dobra kasa. Poza tym moja córka uwielbia ten program, więc…. (śmiech).
Umiesz wybaczać ludziom krzywdy, które Ci wyrządzili?
- Tak, i to robię. Życie w nienawiści jest smutne i bezsensowne. Trzeba przebaczać, zapominać o krzywdach i żalach. Iść do przodu i nie patrzeć wstecz.
Czym zatem jest dla Ciebie wybaczenie?
- Wyzwoleniem.
Jak wspominasz swoje dzieciństwo?
- Dzieciństwo kojarzy mi się z nieustanną walką z moją siostrą. Cały czas ścierałyśmy się. Byłyśmy zupełnie inne. Nie mogłyśmy się ze sobą dogadać w żadnej kwestii. Ja miałam swoje towarzystwo, ona swoje. Między nami ciągle dochodziło do różnych konfliktów, nieporozumień. Ale… do pewnego momentu. Tym momentem była moja ciąża, w którą zaszłam bardzo wcześnie. Miałam wtedy 17 lat. Moja siostra była pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała. Zachowała się bardziej dojrzale niż ja. Nie zdradziła mnie, nikomu nie powiedziała. Razem przeżywałyśmy tę sytuację. Przegadałyśmy wiele nocy. I to był moment, kiedy między nami zaczęło być fajnie…
Utrzymujesz bliski kontakt z rodziną, czy jednak więzy te troszkę osłabły w momencie, gdy na świat przyszła Twoja córeczka?
- Utrzymuję, ale nie za bliski. Jestem osobą, która bardzo szybko odcięła pępowinę. Uważam, że słusznie, bowiem potrzebuję własnej przestrzeni. Bardzo kocham i szanuję swoich rodziców, nie mogłabym jednak wrócić dzisiaj do nich, do swojego rodzinnego domu i zamieszkać z nimi. Moja mama jest bardzo troskliwa, opiekuńcza, ale lubi czasem osaczać. A ja tego nienawidzę. Zawsze powtarzam jej: Mamo, to jest moje życie. ty go za mnie nie przeżyjesz. To są moje decyzje, moje wybory. Pozwól mi żyć po swojemu!
Kim więc jest dla Ciebie mama?
- Jest osobą, której mogę zaufać w stu procentach. To osoba, która chce dla mnie jak najlepiej. To osoba bardzo młoda duchem, z którą uwielbiam od czasu do czasu spotkać się i wypić wspólną kawę, poplotkować…
Była wymagająca?
- Nie. Tato był wymagający. On był ostoją naszej rodziny.
Byłaś córeczką tatusia?
- Chyba tak. Mój tato zawsze marzył o tym, by mieć syna. Wyszło inaczej. Ale chyba dlatego, że miałam być chłopcem, tato nauczył mnie grać w karty, pokazał mi kasyno. Zaszczepił we mnie pasję do pięknych i szybkich samochodów.
Jakich lubisz mężczyzn?
- Ciekawych, wygadanych, inteligentnych, z poczuciem humoru.
Jesteś aktualnie z kimś związana?
- Niedawno rozstałam się z partnerem. Moje serce jest wolne!
Co facet musi mieć w sobie, byś mogła dla niego stracić głowę?
- Musi być tajemniczy. Chciałabym poznawać go małą łyżeczką. Nie chcę od razu być obsypywana kwiatami, zapraszana na luksusowe wycieczki…
Nie patrzysz zatem na zasobność portfela mężczyzny ubiegającego się o Twoje względy?
- Oczywiście, że nie. Jestem takiego zdania, że pieniądze zawsze można zarobić. Nie boję się ciężkiej pracy. Poza tym nie muszę robić dalej tego, co teraz robię. Mogę robić mnóstwo innych rzeczy. Wierzę w siebie, wierzę w swoje możliwości, w to, że poradzę sobie w życiu bez względu na wszystko. Mam mnóstwo przyjaciół, znajomych, którzy zawsze mi pomogą! Poza tym nie znoszę odkładać pieniędzy na konto i patrzeć jak rosną zera. Uwielbiam chodzić na zakupy. Kocham kupować nowe torebki, buty, ale umiem sobie także odmawiać tych przyjemności, jeśli wiem, że mnie na to nie stać.
Ludzie bardzo często skrywają swoje marzenia bardzo głęboko. Ty też? A może jednak starasz się mówić o nich głośno, wierząc w to, że jak się czegoś bardzo chce, to na pewno się to wydarzy?
- Jestem bardzo otwartą osobą. Uwielbiam przebywać wśród ludzi, rozmawiać z nimi. Między innymi na temat swoich marzeń i pragnień. Poza tym nie wyobrażam sobie samotności, dlatego źle się czuję, gdy długo jestem sama. Uwielbiam ten stan zakochania, motylki w brzuszku… (śmiech).
O czym marzysz?
- O tym, by być szczęśliwą osobą i nie musieć nic w życiu!
Czego życzyłabyś Czytelniczkom Planety Kobiet?
- Życzę Wam, Drogie Czytelniczki, abyście zawsze były sobą. Abyście były przebojowe, otwarte, bardzo kobiece i mądre!
Dla KrosnoCity:
Ilona Adamska, I.D.Media
fot. Archiwum prywatne aktorki