Kiedy zdałeś sobie sprawę z tego, że muzyka jest Twoją życiową drogą?
- Już w dzieciństwie interesowały mnie najróżniejsze instrumenty: cymbałki, bębenki, keyboardy. Uwielbiałem także słuchać muzyki. Moi rodzice posiadali kolekcję płyt winylowych. Bardzo często przeglądałem je, oglądałem okładki, ale przede wszystkich wsłuchiwałem się w to, co na nich było. Płytą, która miała największy wpływ na moje życie, była na pewno płyta Michaela Jacksona pt. Thriller (stare radzieckie wydanie). Wiele znaczył dla mnie również Queen. W liceum wybrałem klasę teatralną. Zacząłem rozwijać skrzydła, jeżeli chodzi o muzykę. Zacząłem rozwijać się muzycznie: był to początek mojego śpiewania i udziału w mini musicalach. Nauczyłem się podstaw gry na pianinie. Po liceum przyszedł czas na wybór studiów. Większość moich przyjaciół z klasy poszła do szkół teatralnych (dziś grają w teatrach i serialach), a ja… zdecydowałem się na fizjoterapię, zajmując się równolegle muzyką, bez której nie wyobrażałem sobie życia.
Twoja muzyka to mieszanka popu, soulu i r’n’b. Z którym gatunkiem jesteś najbardziej związany emocjonalnie?
- Z r’n’b i soulem. Lubię także posłuchać dobrego jazzu i gospel.
Skąd zatem czerpiesz inspiracje?
- Ostatnio jestem pod ogromnym wpływem twórczości amerykańskiego producenta i rapera- Ryan’a Leslie, który wyprodukował singiel Cassie pt. Me&U. Czerpie on inspiracje z połowy lat 70., z twórczości Michaela Jacksona. Jego utwory są bardzo melodyjne, taneczne, soulowe, o charakterystycznym brzmieniu, takim troszkę analogowym. Kiedyś inspirowałem się również Timbalandem oraz Farelem Williamsem.
Są ludzie, którzy lubią Twój sposób śpiewania, ale są i tacy, którzy wręcz go nie znoszą. W sumie wyrazistość to plus dla artysty, ale co masz do powiedzenia jednym i drugim? Jak odeprzesz zarzuty, że Twoja muzyka robiona jest pod komercję?
- Jestem zdania, że ludzie nie rozumieją do końca, czym jest komercja. Dla nich komercją jest wydawanie płyt, robienie teledysków. A dla mnie komercją jest to, że ktoś robi muzykę tylko dla pieniędzy. Robi muzykę, która się sprzeda, a nie jaką chciałby robić. Mój singiel Miliony monet powstał tylko i wyłącznie z pasji. Dla zabawy. Mam z tego wielką radochę, ja się tym „jaram” i bawię. Nie jestem kolesiem z castingu. Nie jestem gościem, którego ktoś wykreował. To są moje pomysły, jestem autorem muzyki, robię bity, piszę teksty, śpiewam. Nie jest tak, że ktoś mnie ulepił z plasteliny. Po prostu robię to, co lubię.
Masz jakiś skuteczny patent na to, żeby nie zostać gwiazdą jednego sezonu, jednego przeboju?
- Cały czas tworzę. Nie boję się, że zostanę gwiazdą jednego przeboju, bo mam w zanadrzu jeszcze parę niezłych utworów. Cały czas robię muzę i wierzę, że ona sama będzie się broniła. Wierzę w to, że jeżeli mamy jakieś cele, to na pewno wszystko jest do zrobienia, to wymaga tylko naszego skupienia, pracy i pozytywnej energii, a nie ślepej gonitwy za kasą.
Do kogo kierujesz swoją muzykę?
- Do ludzi, którzy chcą się dobrze bawić. Którzy szukają nowych brzmień.
Czujesz, że jesteś teraz na fali?
- Czuję, że ta fala może jeszcze urosnąć (śmiech). Nie mógłbym spocząć na laurach po jednym singlu i cieszyć się z zainteresowania wokół mojej osoby, bo to by było bez sensu. Chcę pokazać więcej…
Czyli dystansujesz się jakoś do popularności, która spadła na Ciebie jak grom z jasnego nieba…
- Dokładnie. Tak naprawdę za wiele nie zmieniło się w moim życiu. Wciąż mam tych samych znajomych. Wciąż mam ochotę pójść na miasto i poszaleć. Musiałem tylko bardziej wzmocnić swoją psychikę. Dla mnie najważniejsza jest praca. Chcę robić swoje, jeździć na koncerty, mieć jak najmniej zmartwień związanych z promocją płyt.
Z czym kojarzy Ci się zapach kobiety?
- Każda kobieta ma swój własny zapach. Na pewno kojarzy mi się ze wzrostem temperatury ciała i czujności. Budzą się wtedy jakieś dzikie instynkty, które sprawiają, że facet zaczyna się zastanawiać i głupieje…
Wierzysz więc w feromony? W to, że mają potężny wpływ na naszą seksualność?
- Oczywiście. To właśnie indywidualny zapach wysyła nam pierwsze sygnały o zamiarach drugiej osoby, wpływa na naszą atrakcyjność.
Zgodzisz się z opinią wielu kobiet, że faceci nie umieją dzisiaj rozmawiać o seksie? Traktują go albo prześmiewczo, wulgarnie, albo jako tabu…
- To zależy z kim rozmawiamy na ten temat. Jeżeli jestem z kobietą, którą darzę zaufaniem i jakimś głębszym uczuciem, to rozmawiam z nią na luzie. Używam bardziej subtelnych sformułowań, niż w przypadku rozmowy z kumplem. Uważam, że mówienie o seksie, swoich fantazjach, pragnieniach podkręca temperaturę w związku i dodaje mu lekkiej pikanterii.
Gdy słyszysz słowo „sex”, to jakie masz skojarzenia?
- Intymność, ciepło, pociąg, fascynacja, bliska mi osoba, przyjemność.
Potrafisz uwodzić kobiety? Pytam, bo ostatnio przeczytałam wywiad z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem, który powiedział, że w dzisiejszych czasach kobiety są bardzo aktywne, często same przejmują inicjatywę, walczą o dominację w związku, a to właśnie uniemożliwia uwodzenie…
- To zależy od osoby, z którą rozmawiam. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji, miejsca. Jeśli widzę, że kobieta ma to „coś” w oku, to choćbyśmy rozmawiali o mało istotnych, dziwnych sprawach, to rozmowa i tak będzie się kleić. Nie mam żadnych specjalnych sposobów na podryw.
Jakie kobiety wzbudzają Twoje największe zainteresowanie?
- Uwielbiam brunetki, typ latynoski. Ciemne włosy, ciemne oczy, ciemna karnacja. Najpiękniejsze kobiety to według mnie Wenezuelki, Hiszpanki, Brazylijki. Uwielbiam dziewczyny o pogodnym usposobieniu, które często się śmieją, mają poczucie humoru, dystans do siebie. Są szczere, mają zainteresowania zbliżone do moich. Cenię kobiety, którym mogę zaufać. Które mają zdolność empatii. Są wyrozumiałe.
Co dla Ciebie jest ważne w życiu?
- Rodzina, muzyka i przyjaźń.
Masz w sobie jakiś lęk, że życie jest bardzo ulotne?
- Tak. Martwię się jednak nie tyle o siebie, co o moich najbliższych.
Pociąga Cię ryzyko?
- Jeśli mam zbyt wiele do stracenia - wolę odpuścić. Wszystko ma swoje granice. W życiu kieruję się zawsze zdrowym rozsądkiem.
Jaką wartość mają dla Ciebie dobra materialne?
- Nie jestem typowym gadżeciarzem. Nie muszę mieć najdroższego i najlepszego telefonu na świecie. Lubię za to dobrze wyglądać i fajnie się ubrać. Często jeżdżę po zakupy do Berlina. Wynajduję sobie fajne, oryginalne rzeczy, których nie ma w Polsce. Poza tym inwestuję pieniądze w sprzęt muzyczny.
A co najbardziej lubisz dostawać?
- Lubię dostawać dużą porcję dobrego humoru. Uwielbiam spędzać czas z osobami, które są pozytywnie nastawione do życia. Lubię także otrzymywać „łyk inspiracji”- zwłaszcza od kobiet. (śmiech)
Co jest Twoją największą słabością? Niech zgadnę …. (śmiech)
- Jak to co? Piękne kobiety oczywiście! (śmiech)
Dla KrosnoCity.pl
Rozmawiała: Ilona Adamska, I.D.Media
Foto: Łukasz Pęcak, www.lukaszpecak.com