Łukasz Zajdel - krośnianin, fotograf, plastyk, grafik i dziennikarz - fotografią artystyczną i reportażową zajmuje się od kilkunastu lat. Już po raz drugi wystawia swoje prace w Saloniku Artystycznym Krośnieńskiej Biblioteki. W 2004 roku prezentował „Cmentarze wojenne w fotografii”. Obecna ekspozycja nosi tytuł „Ziarno i sto pomysłów/s”.
Wydobywanie światła z mroku, nawet z zupełnej czerni nocy, nie jest dla Łukasza Zajdla wyłącznie eksperymentem. Autor powoduje, że w jego fotografiach światło jakby samo starało się wydostać „na zewnątrz”. To niemal jak kosmiczne zjawiska, nieoczekiwane, ale jednak przeczuwane. Owo światło przecież gdzieś musi istnieć - zdaje się sugerować autor -zatem trzeba poszukać dla niego drogi, ścieżki, ujścia.
Światło w fotografiach Łukasza Zajdla - to właśnie „odszukane” i wydobyte z czeluści - czyni, że pasy na jezdni stają się jakimś niesamowitym rytmem, jak w klasycznym siedemnastominutowym filmie „Pies andaluzyjski” Buñuela. Pasy te stają się także prozaicznymi w swej powszechności architektonicznej schodami. I jakby na odwrót - zdjęcie schodów to rytm pasów - nie ma już znaczenia, czy ulicznych; bo może to rytm smug światła i cieni w gąszczu nagich, bez konarów, drzew. Światło w tych pracach sprzyja także sfotografowanym postaciom. Piękny jest portret Kasi, dramatyczny wydaje się być (bo autor równie dobrze radzi sobie z tzw. fotografią społeczną) portret zbiorowy osób protestujących. Intryguje koncert zwany „Laserami” (w istocie to moment prezentacji światła laserów na nocnym niebie).
Ciekawie funkcjonują fotografie poddane pewnym deformacjom. Zyskują na ekspresji. Mogą to być zarówno portret jak i architektoniczny obiekt lub scena rodzajowa. Stosownie zmieniona perspektywa, jakby szerokokątna, pomnaża efekt. Łukasz Zajdel robi to w sposób bardzo przemyślany, każda deformacja wynika z pewnego konkretnego założenia, każda jest inna, dotyczy wszak innego tematu.
Łukasza Zajdla kusi jego miejsce - samo Krosno. Podejmuje próby rekonstrukcji nieistniejących już obiektów. To przedsięwzięcie niebywałe, ważne dla historii miasta - choć nie o samo dokumentowanie tu chodzi (i oby nie mylono wyobraźni autora z pracami historycznymi). „Hotel Victoria” istniał w centrum Krosna i napis ten nadal widnieje, lecz mieszczony jest wysoko i idąc wąską uliczką (którą? - ot co…) na co dzień go nie dostrzegamy. Jest budynek sądu (wcale nie „jak żywy”), magiczny kościół św. Wojciecha i w tym wszystkim błyszczy kolorem maleńka postać Jana Szczepanika. Właśnie tego, który wynalazł fotografię kolorową, zaprojektował telewizję (tylko w samym brytyjskim urzędzie patentowym odnotowano jego 50 wynalazków), ten Jan Szczepanik, którego imię nosi maleńka uliczka, ten, który tyle lat przebywał w Krośnie.
Łukasz Zajdel wystawiał już swoje prace w galeriach Krosna i za każdym razem prezentował coś innego, powierzał widzom nowe klimaty i udowadniał, że jego możliwości twórcze są bez wątpienia szerokie. Może tylko intuicja podpowiada mi następującą tezę, ale chyba będzie to teza również racjonalnie uzasadniona. Otóż gdyby Łukasz Zajdel pojawił się na świecie przed istnieniem fotografii, byłby malarzem. To, co on widzi przez obiektyw, bywa obrazem. Światło, które dzięki niemu wyłania się z mroku albo światło, które z określonego obiektu kreuje nową rzeczywistość, tworzy obraz - ekspresyjny, to niemal impresjonistyczny. Przeobrażenia realistycznych fotografii w efekcie także są obrazami - czasem z pogranicza surrealistycznych wizji.
Fotografia Łukasza Zajdla zyskała nowy etap. Mam pełne przekonanie, że będzie się rozwijać, autor będzie nas wciąż zaskakiwał swymi możliwościami, wspartymi jego osobliwą wyobraźnią, nowym sposobem oglądania otaczającego nas świata.
Jan Tulik