Nie jestem jeszcze stary jak świat, ale dla większości czytelników tego portalu stałem się już „starym prykiem”. Nie wiem dlaczego SDM kojarzy mi się zawsze z Bieszczadami. Tak jak dziś inaczej wyglądają nasze góry, tak i muzyka już nie jest tak sama i już nie jest taka zwiewna i ulotna jak duch Bieszczadów – jak bieszczadzkie anioły fruwające między skałami szczytów.
Parę dni temu zakupiłem na allegro film Wilcze echa – Bieszczady sprzed 40 lat to inny świat, to pustynia gdzie anioły swobodnie i łagodnie opatrywały udręczone dusze mieszkańców tej ziemi, gdzie marzenia snuły się pod same chmury, bez przeszkód, bez współczesnej techniki, bez komórek, zgiełku, towarzystwa.
Muzyka dzisiejszego SDM-u, to już nie to samo co kiedyś, a druga część koncertu potwierdziła, że siła marzeń i niezrozumiałej wizji Stachury jest dalej na czasie i dalej przemawia do nas i naszej wyobraźni – sala śpiewała!!!
Siła! Muzyka jest płaska lub wzniosła, tym razem nawet w starej melodii brakowało mi dynamiki, która jest zależna od aranżacji. Brakło siły przekazu, płynności i zwiewności – brakło ducha… Czy to zależy od tego, że SDM się zmienia i ewoluuje?
„Salvation”, płyta Alphavile – powrót, z którym spotkałem się w Sopocie był eksplozją siły muzyki! Nie było to związane z ilością decybeli i mocy sprzętu nagłaśniającego, tylko z energią tkwiącą w sercach wykonawców i sile przekazu słów i linii melodycznej.
Na starych kasetach zachowała się ta siła. Mam ich mało, więc ruszam na allegro polować na nowe – popróbować dawnego brzmienia, przypomnieć sobie stare dobre czasy... Gdzie te góry... W starych dżinsach, rozlatujących się trepach i podartej kurtce na grzbiecie?
Foto: Tomasz Zajdel,
Agnieszka Ginalska