„Kąpiel, jeśli nie jest środkiem medycznym, wskazanym w razie palącej konieczności, jest nie tylko zbyteczna, ale bardzo szkodliwa dla ludzi” - T. Renaudot (1655)
Aż trudno nam dziś uwierzyć, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu tylko nieliczne domy wyposażone były w łazienkę, bieżącą wodę czy wannę. Tym bardziej szokować może fakt, że w wiekach wcześniejszych kąpiel była czynnością rzadką i uznawaną za niebezpieczną. Przez długie lata synonimem czystości była, wprawdzie często zmieniana, lecz zakładana na brudne ciało – bielizna. Mycie natomiast ograniczało się do ochlapania twarzy i rąk.
Aby jednak zadośćuczynić prawdzie, należy zaznaczyć, że nie w każdej epoce ludzie właśnie w taki sposób pojmowali higienę. Pierwsze toalety pojawiły się już w kulturze minojskiej, a starożytni Rzymianie i Grecy posiadali łaźnie. W Rzymie były one miejscem spotkań towarzyskich, koedukacyjnych zresztą. Średniowiecze przejęło od Rzymian zwyczaj zażywania regularnych kąpieli, wzbogacając asortyment łaźni o kilka dodatkowych usług - niekoniecznie pochwalanych przez ówczesne duchowieństwo. Dopiero przełom średniowiecza i renesansu, który w połączeniu z rozszalałymi epidemiami i powstaniem teorii o przenikalności ludzkiej skóry (tzw. teoria waporów), doprowadziły do katastrofalnego upadku higieny.
Za zupełnie odmienną od naszej wizją higieny poszedł w parze nieznośny fetor - obecny tak w domach biednego ludu, jak i w rezydencjach szlachty. Ratunkiem w tej sytuacji stało się nacieranie pach gałkami różanymi, obfite perfumowanie odzieży, używanie dużych ilości pudru i młoteczków na kowadełkach, służących do likwidowania wszy i pluskiew. Panowało przekonanie, że kąpiel mogłaby otworzyć pory skóry na złe powietrze i choroby, powodując osłabienie organizmu, a nierzadko śmierć. Skłonności do czynienia zabiegów higienicznych nie sprzyjał ponadto fakt, że w czasach purytańskich widok własnego nagiego ciała był na tyle gorszący, że należało się tego ze wszech miar tego wystrzegać.
Nie tylko jednak z nieumytych ciał dobywał się nieznośny odór. Nawet na francuskim dworze królewskim – z braku toalet – dworzanie załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne gdziekolwiek – na korytarzach, schodach, w pałacowych ogrodach. Skoro więc Wersal nie posiadał „wygódek”, całkiem zrozumiałe jest, że sytuacja w Polsce wyglądała podobnie. Sąsiedzi uważali Polaków za wyjątkowo brudny naród. Od tego przekonania wzięła się nazwa powszechnie występującego w owych czasach kołtuna – Plica polonica (kołtun polski) – zbitej masy niemytych, nieczesanych włosów.
Rewolucja przemysłowa i rozwijający się kapitalizm zaczęły wpływać na podniesienie poziomu higieny w Europie. Jednak owe wychodzenie „z brudu i smrodu” następowało bardzo powoli. Moda na wyjazdy lecznicze „do wód”, rozpowszechniająca się wśród lepiej sytuowanych obywateli, stanowiła początek tego zjawiska. Brud łączony był odtąd z biedą, defektem moralnym lub lenistwem. XIX wiek zaowocował licznymi nowościami w zakresie higieny, jak choćby wynalezieniem – dzisiaj całkowicie nieodzownego – papieru toaletowego! Upowszechnienie się higieny dokonało się ostatecznie w XX w. i wówczas dopiero dobrodziejstwa, bez których współcześnie nie możemy się obejść, stały się powszechnie dostępne.
Wystawa Czystość i brud. Historia higieny jest próbą ukazania historii zabiegów higienicznych. Temat intymnych czynności pielęgnacyjnych, na ogół pomijany dyskretnym milczeniem, tym razem został wydobyty na światło dzienne. Nadarza się więc sposobność, by poznać dzieje takich przedmiotów, jak: nocnik, toaleta, szczoteczka do zębów czy wanna czy też dowiedzieć się więcej o słynnym kołtunie, pierwszych kosmetykach bądź chorobach będących skutkiem notorycznego niemycia się. Wystawa prezentuje eksponaty głównie z XIX i XX w.
MRZwK