Słuchali go goście biblioteki i miłośnicy jego sztuki, w tym ci, którzy specjalnie przybyli na tę uroczystość spoza Krosna. - Wciąż jest niesamowity, a nie widzieliśmy się od wielu lat - wspominał jeden z jego kolegów z czasu studiów.
Pękalski umiejętnie wykorzystuje przedmioty już zużyte czy porzucone, maluje na stajennych dylach, to na deskach drzwi od szopy, umie wykorzystać pokręcone drewno czy korzeń - tak powstają niesamowite formy, nie tylko przestrzenne. Bo artysta ten często traktuje na przykład wysłużoną deskę podłogi jako gotową oprawę niepowtarzalnego obrazu.
W katalogu wystawowym tej wystawy czytamy m.in.: „Wytworzył wokół siebie specyficzną aurę, ma w sobie jakąś kreatywną uniwersalność. Jego galeria domowa w Hoczwi to także swoiste panoptikum. Mieści jego obrazy i rzeźby (znikające, i pojawiające się wciąż nowe prace) - a ileż tam postronnych przedmiotów, rekwizytów, plastycznych detali! Malarz w swej galerii prezentuje gościom własną sztukę, lecz już sama prezentacja jest misterium. Owe opowieści o danym dziele, jego genezie, o historii regionu stają się teatrem. W dodatku ubarwionym metaforami, porównaniami, baśniowymi syntezami. Bo Pękalski to także poeta”. Podczas wernisażu Wacław Turek prosił malarza o odczytanie pełnego liryzmu wiersza „Teściowej”, warto go i tu przytoczyć:
uśmiechu sierpa
posmutniała rdza
trawa w upalnym
brzęku pszczół
kolorowo pachnie
a Ty już nie pochylisz
ręki po nie pielone chwasty
nie policzysz żniwa
bólem w krzyżu
bo snopek życia
zawiązałaś
powrósłem ostatnim
W Saloniku zamieszczono na sztalugach inny wiersz rzeźbiarza, będący poetycką modlitwą do zużytych przedmiotów, by stały się nową formą - już dziełem sztuki.
Zainteresowania Pękalskiego literaturą powodują, że ważne stają się tytuły jego prac - wzbogacają ich ekspresję i pomagają szerszej ich interpretacji. Na przykład obraz na desce Matka Boża przed zwiastowaniem skłania nas swym tytułem do zauważenia, że niewielki portret beztroskiej dziewczyny to zapowiedź tego, co nastąpi za sprawą zwiastowania przez Anioła - czyli zapowiedź przyszłych obowiązków i bólu Maryi. Dopiero po zwiastowaniu Jej oblicze zostanie naznaczone refleksją, jak na średniowiecznych obrazach Zwiastowania Barocciego czy Vasariego (na płótnach włoskich mistrzów z rąk Maryi z wrażenia wypada książka, nad Nią zawisa Duch Święty w postaci gołębicy, Archanioł występuje z białą lilią - symbolem niepokalanego poczęcia). Poza tym - ileż dodatkowych wrażeń dostarcza oglądanie obrazu Matki Bożej w ramie z końskiego chomąta, którą artysta nazwał Matką Bożą furmańską! Z kolei rzeźba Anonimowy święty to zwęglony kawał belki ze ściany spalonej cerkwi w Komańczy, właściwie wystarczyła jasna aureola z leszczynowego pręta, by nadać zwęglonemu drewnu znamiona świętości.
Zdzisław Pękalski znany jest ze swych Biesów i Czadów. Z kolei jego rzeźbione i malowane Madonny bywają na poły „rzymskie”, na poły „bizantyjskie” - choć przeważnie jeszcze nie są ikonami. Na wystawie w bibliotecznym Saloniku znaleźli się także św. Franciszek - tradycyjnie już w towarzystwie ptaszka, są cerkiewki, kapliczki, Maryja w złocie malowana na nadpalonych gontach. Bo - powtórzmy raz jeszcze - Zdzisław Pękalski (urodzony we Lwowie w 1941 r.) to malarz i rzeźbiarz, ale także poeta i gawędziarz, człowiek o wielu zainteresowaniach, w tym etnografią, kolekcjonerstwem. Jego charakterystyczna twórczość stała się niemal firmowym znakiem bieszczadzkiej kultury plastycznej.
Foto: KBP