Sobotni pojedynek lepiej rozpoczęli miejscowi, którzy po 2 minutach prowadzili już 7:0. Goście jednak nie spasowali i głównie dzięki skutecznej grze Małeckiego szybko odrobili straty. Od tego momentu trwała walka punkt za punkt, a prowadzenie kilkakrotnie zmieniało się do końca pierwszej kwarty.

Początek drugiej odsłony wczorajszego meczu to sporo niedokładności w poczynaniach każdej z drużyn. Obie ekipy oddawały sporo niecelnych rzutów, stąd przez pierwsze 4,5 minuty tej kwarty rzucono łącznie 5 „oczek”. Wtedy to nastąpił okres lepszej dyspozycji gospodarzy, którzy w krótkim odstępie czasu odskoczyli rywalom na 11 punktów. W końcówce tej partii meczu przyjezdni zniwelowali część strat, jednak na przerwę w lepszych humorach schodzili biało-zieloni, prowadząc po 20 minutach 41:33.

Początek trzeciej kwarty spotkania to takie małe „déjà vu” z tego, co kibice mogli już zaobserwować na rozpoczęciu poprzedniej odsłony wczorajszego meczu. Sporo błędów i nieskutecznych akcji z obu stron, stąd pierwsze 5,5 minuty tej części pojedynku zakończyło się remisem po cztery... Szybciej swoją grę poprawili podopieczni serbskiego szkoleniowca i w ciągu 120 sekund uzyskali 10 punktową przewagę (54:44). Wtedy to nastąpił - jak się później okazało - kluczowy fragment dla losów sobotniego spotkania. Najpierw celnym rzutem za trzy popisał się Glabas, a sędziowie odgwizdali przewinienie techniczne za symulowanie dla kapitana gospodarzy - Piotrka Pluty.

Goście skutecznie egzekwowali przysługujące im dwa rzuty wolne, by w kolejnej akcji po celnym rzucie za dwa doprowadzić do remisu. Sytuacja ta negatywnie wpłynęła na dobrze dotychczas grających krośnian. W ich grę wkradła się spora nerwowość, a gościom powyższej opisany fragment meczu dodał wiatru w żagle. Od tego momentu do kosza trafiali głównie właśnie Akademicy, a prym wśród nich wiódł Bręk - najskuteczniejszy gracz przyjezdnych, który wszystkie swoje punkty zdobył w ostatnich 14 minutach spotkania, którego dzielnie wspierał w ostatnich fragmentach meczu Glabas.

W końcówce spotkania ambitnie grający gospodarze próbowali odrobić straty, jednak goście skutecznie wykonywali rzuty osobiste, nie pozwalając tym samym krośnianom na zmniejszenie dystansu punktowego dzielącego obie drużyny. Wśród podopiecznych Jarosława Krysiewicza oprócz Bręka na wyróżnienie zasłużył najlepszy w obecnym sezonie gracz AZS-u - Dłuski, a sporo dobrego do gry przyjezdnych wnieśli rezerwowi - Jakóbczyk i Szwed.

Wczorajsze spotkanie, zdaniem licznie zgromadzonej na krośnieńskiej hali publiczności, było jednym z najlepszych, jakie mogliśmy oglądać w wykonaniu biało-zielonych w ostatnim czasie. Najlepszymi graczami w ekipie miejscowych byli: Kamil Łączyński i zdobywca największej ilości punktów dla gospodarzy - Marcin Salamonik. Udany debiut przed krośnieńską publicznością zaliczył Andrzej Misiewicz. Szkoda, że do poziomu meczu nie dostosowali się sędziowie, z których decyzjami wielokrotnie nie zgadzali się trenerzy i zawodnicy MOSiRu Krosno, a także miejscowi kibice. Serbski szkoleniowiec krośnian był jednak po meczu bardzo zadowolony z postawy swoich podopiecznych. - Do chłopaków nie mam żadnych pretensji. Jestem bardzo zadowolony z nich, pokazaliśmy dzisiaj serce i walkę - stwierdził trener MOSiR Krosno. Wielkie brawa należą się krośnieńskiej ekipie za ambitną walkę. Ten mecz powinien być dla Pluty i spółki jeszcze większą motywacją do ciężkiej pracy. Szansa na rehabilitację pojawi się już za kilka dni, w wyjazdowym pojedynku z beniaminkiem z Poznania.

PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno – AZS WSGK Polfarmex Kutno 78:87 (25:24, 16:9, 15:26, 22:28)

kosz.info
Fot. Łukasz Jaracz