Cztery spotkania mają za sobą drużyny PWSZ Karpaty MOSiR KHS Krosno i DevelopRes Rzeszów.
Dwa pierwsze spotkania między tymi drużynami odbyły się w Rzeszowie. Pierwsze zakończyło się zwycięstwem gospodyń 3:0 (25:19, 26:24, 25:21), drugie padło łupem krośnianek 1:3 (25:27, 20:25, 25:12, 21:25).
Po tych meczach emocje przeniosły się do Krosna. Trzecie spotkanie odbyło się w poniedziałek (24.03). Krośnianki po bardzo emocjonującej rywalizacji wygrały 3:2 (24:26, 25:22, 25:19, 27:29, 15:13). Trzeba powiedzieć, że brakowało im nieco szczęścia, bo wszystko wskazywało na to, że pojedynek mógł zakończyć się na ich korzyść już w trzech setach - zadecydowały końcówki setów.
Rzeszowski zespół - faworyt rozgrywek nieoczekiwanie stanął pod ścianą, a Karpaty bardzo chciały zakończyć z nim rozgrywki na czwartym meczu, który zaplanowano już na kolejny dzień. Niestety, nie udało się. Będzie piąty mecz.
Zaczęło się jednak bardzo dobrze. Po dwóch pierwszych setach kibice Karpat uwierzyli, że zwycięstwo w tym meczu i w play-offach jest już pewne. Krośnieńskie siatkarki zagrały świetnie i choć momentami goniły wynik, mogły cieszyć się z wygranej (25:22, 25:23).
Potem niestety było już tylko gorzej. Gra krośnianek zupełnie się rozsypała, o czym świadczą wyniki (19:25, 11:25). Rzeszowianki z łatwością doprowadziły do tie-breaka, który niestety nie przyniósł poprawy sytuacji Karpat. Podopieczne Dominika Stanisławczyka ugrały zaledwie 7 punktów i z parkietu schodziły pokonane. Drużyna z Rzeszowa tymczasem szalała z radości, bo przedłużyła swój byt w tej fazie rozgrywek i na swoim terenie z pewnością będzie faworytem.
- Karpaty trudno było zatrzymać, bo grały naprawdę nieźle. Wygraliśmy mecz na bardzo ciężkim terenie - przyznał po spotkaniu Marcin Wojtowicz, trener rzeszowskiej drużyny.
My po prostu przestaliśmy grać - komentował z kolei Dominik Stanisławczyk, trener Karpat. - Popełniliśmy strasznie dużo błędów, być może zabrakło nam sił. Zapowiedział jednak walkę do końca: - Dziewczyny są bardzo waleczne, ambitne. Ten sezon i tak należy zaliczyć do bardzo udanych. On się jeszcze nie skończył, mamy jeszcze jeden mecz, postaramy się go wygrać, bo udowodniliśmy już, że potrafimy to robić.
- Nikt z nas nie nastawiał się na łatwe zwycięstwo, bo zespół z Rzeszowa jest nieobliczalny, karty mogą się bardzo szybko odwrócić na korzyść jednego lub drugiego zespołu. Będziemy pracować nad każdym elementem, od początku będziemy opracowywały każdą zawodniczkę - zapowiada Katarzyna Nadziałek, kapitan krośnieńskiego zespołu. Zawodniczka podczas meczu doznała kontuzji. - To coś z mięśniem czworogłowym, mam nadzieję, że to nic poważnego, ale na razie ciężko powiedzieć.
Miejmy nadzieję, że za kilka dni nasza rozgrywająca będzie gotowa do gry, bo piąte - decydujące spotkanie już w sobotę (29.03) w Rzeszowie o godz. 18.00. Klub Kibica organizuje wyjazd na mecz. Informacje pod nr tel. 692 220 111.
kss
Fot. Łukasz Jaracz