Przed spotkaniem trener drużyny Karpat wyraził pewne obawy związane z wpływem długiej podróży na formę zawodniczek oraz nieznajomością hali, więc aby wyeliminować te czynniki krośnieńska drużyna zameldowała się w Goślinie w już piątkowy wieczór.
Powyższe słowa Dominika Stanisławczyka dawały nadzieję, że długi czas, spędzony w autokarze, nie pozostawi śladu na dyspozycji krośnieńskich zawodniczek. Mimo wszystko w dwóch pierwszych setach to gospodynie dominowały na parkiecie. Podopieczne Piotra Sobolewskiego zaskoczyły mocną i skuteczną zagrywką, która sprawiła zawodniczkom Karpat wiele kłopotu. Bez dobrego przyjęcia „Karpatki” nie były w stanie nawiązać wyrównanej walki, co odbiło się na wyniku. Zespół z Murowanej Gośliny wygrał dwa pierwsze sety i obraz gry wskazywał, że jest na dobrej drodze, aby odnieść kolejne zwycięstwo na własnym parkiecie.
Po spotkaniu trener Karpat nie szczędził krytyki, dotyczącej gry zespołu w tej części meczu. - Jestem bardzo niezadowolony z tych pierwszych dwóch setów, bo graliśmy jak trzecia liga przeciwko pierwszej. Była duża różnica poziomów. Nie mogliśmy przyjąć zagrywki, nie mogliśmy się ruszać w obronie. Wyglądaliśmy, jakbyśmy dopiero przyjechali do Gośliny i od razu zaczęli grać mecz, po jedenastogodzinnej podróży.
Początek trzeciego starcia również przemawiał za scenariuszem, że mecz zakończy się wynikiem 3:0.Kiedy set wkraczał w decydującą fazę gospodynie niespodziewanie roztrwoniły czteropunktową przewagę, by ostatecznie oddać pole rywalkom. Zawodniczki Karpat wróciły z dalekiej podróży, wygrywając po zaciętej końcówce i przedłużająca szansę na wywiezienie z obcego terytorium solidnej porcji punktów.
Zwycięstwo w trzecim secie wyraźnie dodało skrzydeł krośnieńskim siatkarkom, które uwierzyły, że odwrócenie losów spotkania jest jeszcze możliwe. Wiara szybko znalazła odzwierciedlenie w poczynaniach na parkiecie i przyniosła efekt w postaci zwycięstwa w czwartej partii. O ostatecznym wyniku miał zadecydować tie-break.
Decydująca partia rozpączęła się po myśli drużyny gości. Kilka punktów przewagi na starcie pozwalało sądzić, że sprawdzi się stara siatkarska prawda, że jak się nie wygrywa meczu prowadząc 2:0, to się go przegrwa 2:3. Wówczas podopieczne Piotra Sobolewskiego jeszcze raz poderwały się do walki i doprowadziły do wyrównania. Ostatnie minuty spotkania to gra punkt za punkt, w której więcej opanowania wykazały siatkarki Karpat i to one mogły cieszyć się ze zwycięstwa.
KS Piecobiogaz Murowana Goślina - PWSZ Karpaty MOSiR KHS Krosno2:3 (25:17, 25:16, 23:25, 20:25, 13:15)
Joanna Bednarczyk, drugi trener Karpat, w pomeczowym komentarzu dla serwisu khskarpaty-krosno.pl tak podsumowała postawę krośnieńskiego zespołu w sobotnim spotkaniu. - Pierwsze dwa sety kompletnie nam nie wyszły, mnóstwo własnych błędóww, chaos na boisku, cieżko było wejść w mecz i się odnależć. Kolejna odsłona, to znaczna poprawa gry, w kazdym elemencie. Dziewczyny czuły się pewniej na boisku, popełniały mniej błędóww. W 4 secie widać było, że dziewczyny uwierzylły w siebie i pokazały dobrą grę, która przełożyła się na wynik. Poczatek piątego seta - wymarzony - kilkupunktowa przewaga, lecz w połowie seta rywalki zdołały wyrównać. Końcówka jednak należala do nas. Błędy przeciwniczek i nasza fenomenalna obrona, w kluczowych momentach, pozwoliły wygrac tie-breka i cały mecz 2:3.
"Karpatki" kolejny raz pokazały charakter, co nie uszło uwadze trenera. Dominik Stanisławczyk, mimo, że nie był zadowolony z dyspozycji zespołu w dwóch pierwszych setach, zaznaczył że powrót ze stanu 0:2 bardzo go cieszy. - Jestem zadowolony z powtoru od 0:2, choć bardzo niezadowolony z tych pierwszych dwóch setów. Na szczęście w trzecim i kolejnych setach potwierdziło się to, że nie odpuszczamy, że jesteśmy waleczną drużyną, że gramy o każdy punkt, o każdy set i to pozwoliło nam wygrać ten mecz.
(dk), (kss)