Oskarżenie
W mowie końcowej prokurator podtrzymywała zarzut podżegania kierownika budowy do dokonywania fałszywych wpisów do dziennika budowy. Wtórowała jej radca prawny UM Krosna, występująca jako pełnomocnik gminy Krosno – oskarżyciela posiłkowego.
- Istotny jest czasokres czynów oskarżonego od maja 2002 do października 2006 – podkreślała prokurator. – Przeprowadzono czynności procesowe, które nie mają bezpośredniego związku z zarzucanymi czynami np. Kontrole Nadzoru Budowlanego, która nie badała czy te wpisy są prawdziwe – zdaniem prokuratury oskarżony Janusz Hejnar namawiał kierownika budowy do dokonania fałszywych wpisów w dzienniku, a Nadzór Budowlany nie zajmował się ustalaniem czy wpisy opierają się o naprawdę wykonane prace.
- Zebrane dowody wskazują, że dokonane przez kierownika budowy wpisy nie polegają na prawdzie. Dowodzą tego zdjęcia lotnicze i prace geodetów (operat pomiarowy z 2004 roku) – mówiła prokurator, dodała też, że geodeci pracujący w okolicy działki nie mówili o tym by dokonywano jakichkolwiek prac ziemnych na budowie pana Hejnara, jednocześnie zdaniem prokuratury zdjęcia lotnicze dowodzą, że na działce nie dokonano żadnych zmian. Prokurator wymieniała też innych świadków, na których zeznaniach polega między innymi radnego miasta Krosna Stanisława Czaję oraz dodała, że biegły z zakresu fotointerpretacji podtrzymał swoją opinię obciążającą oskarżonego. Zdaniem prokuratury oczywiste jest, że skoro wpisy nie polegają na prawdzie to znaczy, że kierownik budowy nie dokonał ich z własnej inicjatywy co niezbicie dowodzi, że Janusz Hejnar podżegał kierownika budowy do dokonania fałszywych wpisów.
W sprawie Janusza Hejnara zeznawał Radny Miasta - Stanisław Czaja
– Wyjaśnienia oskarżonego nie są wiarygodne. Nie przedstawił żadnych okoliczności, które potwierdzałyby, że faktycznie podjął opisane działania – mówiła prokurator. Prokuratura wnosiła o ukaranie Janusza Hejnara karą pozbawienia wolności na 6 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywną.
W podobnym tonie głos zabrała radca prawny UM Krosna. - Rozpocząć budowę można tylko na podstawie ważnej decyzji o pozwoleniu na budowę – mówiła. Jej zdaniem daty wpisów w dzienniku wskazują, że dokonywano ich tak by zezwolenie uzyskane przez oskarżonego nie straciło ważności (aby pozwolenie nie straciło mocy, prace nie mogą być przerwane na dłużej niż 24 miesiące przyp red.). Przy tym przyjęła, że prawdziwy może być wpis w dzienniku budowy mówiący o pierwszym geodezyjnym tyczeniu terenu, co potwierdził i udokumentował wezwany na świadka geodeta, który dokonywał wytyczenia (na początku oskarżenie kwestionowało również ten wpis). Jednak późniejsze wpisy w Dzienniku są zdaniem oskarżyciela posiłkowego (gmina Krosno) fałszywe.
Radca prawny urzędu podkreślała, że w takim razie zezwolenie na budowę wygasło, a prowadzone na działce prace są nielegalne. Następnie podważała zeznania świadków obrony, stwierdzając, że wykonanie prac potwierdzał brat Janusza Hejnara, a także radny Bogdan Józefowicz, który zgodnie ze swoimi zeznaniami był na działce tylko przez kilka minut, kilka lat temu, a twierdzi, że przypomina sobie prowadzone prace.
Obrona
Adwokat Janusza Hejnara przypomniał na początku swojej mowy czego dotyczy oskarżenie nakłanianie kierownika budowy do fałszywych wpisów. – Zarzut nie opiera się na dowodach w sprawie – mówił obrońca – Oskarża się o „nakłanianie”, ale nie oskarża się tego, który rzekomo tych wpisów dokonał. Czy chodzi o zapotrzebowanie na skazanie tego, a nie innego człowieka? - pytał retorycznie adwokat po czym dodał – Nie ma żadnego dowodu, że Janusz Hejnar nakłaniał Ludwika M, przede wszystkim przeczy temu sam Ludwik M! - zdaniem adwokata kierownik budowy bardzo wyraźnie to zeznał, a wszystko co mówił pokrywa się z zeznaniami Janusza Hejnara.
Obrońca podkreślał, że świadek zeznał, iż wpisów dokonywał na podstawie oględzin miejsca budowy. – Ważne jest określanie jakiego użył świadek, że oskarżony „te roboty męczył”, czyli wykonywał bardzo powoli.
Adwokat podważał też wartość zeznań geodetów dla oskarżenia. – Geodeci wykonywali prace ponad 100 m dalej, mogli nie zwrócić uwagi lub nie widzieć prac na działce Janusza Hejnara. Ale czy z tego wynika, że te prace nie były prowadzone, albo tym bardziej, że Janusz Hejnar namawiał kierownika budowy?
Obrońca dodał, że powoływanie się na zdjęcia lotnicze jest pomyłką prokuratury, bo zdaniem obrony zdjęcia dowodzą czegoś zupełnie przeciwnego. Adwokat podkreślał, że na zdjęciu z 2003 roku nie ma już budynku gospodarczego, który znajdował się tam w chwili wydania zezwolenia. Jego usunięcie było elementem prac przygotowawczych. Następnie nadmienił, że na zdjęciu z 2003 roku widoczna jest betonowa płyta – pozostałość po wspomnianym budynku, a na zdjęciu z 2008 roku już jej nie ma, bo zgodnie z dziennikiem budowy została usunięta podczas prac przygotowawczych (więcej o sporach o to co jest widoczne na zdjęciach pisaliśmy w artykule "Uważaj! Wielki Brat patrzy z samolotu").
Adwokat stwierdził też, że nieprawdziwe jest twierdzenie, że wpisy pojawiają się co 2 lata żeby przedłużyć zezwolenie. Zdaniem obrońcy wpisów dokonywano co roku i nie jest to sztuczne, ani po fakcie. Wobec braku dowodów winy obrońca wnosił o uniewinnienie Janusza Hejnara i zasądzenie zwrotu kosztów obrony.
Oskarżony
Jako ostatni głos zabrał sam oskarżony. – Od samego początku sprawa była grubymi nićmi szyta przez włodarzy miasta – mówił Janusz Hejnar porównując sytuację do „Procesu” Kafki – Ustawieni i bezpośrednio zaangażowani świadkowie, pisana na zamówienie oskarżenia opinia krakowskiego eksperta oraz cała machina urzędnicza miały być dowodem w sprawie przeciwko jednemu przedsiębiorcy, którego jedyna winą był zamiar prowadzenia działalności gospodarczej na terenie, który w dziwny sposób nagle znalazł się w zakresie zainteresowania władz. Janusz Hejnar podważał wartość dowodów przedstawianych przez oskarżenie – Świadkowie, którzy początkowo twierdzą, że coś widzieli, a później okazuje się, że to co widzieli musiało być albo objawieniem, albo wizją szarlatana, to wysoki sadzie o świadkach którzy akurat widzieli konkretnie i niby przypadkiem zapamiętali moją działkę z odległości kilkuset metrów i to w sytuacji, w której pomiędzy miejscem, a punktem obserwacji występowały przeszkody terenowe takie jak gęsty sad, ogrodzenie, oraz dom sąsiada.
Janusz Hejnar toczy spór z Urzędem Miasta
Zaprzeczył też by namawiał kogokolwiek do czynu zabronionego oraz zapewnił, że pomimo zmian w prawie jego inwestycja była zgodna z przepisami. Podkreślał też, że – Cały proces inwestycyjny zacząłem o wiele lat wcześniej zanim Radni, w tym w mojej ocenie ich przewodniczący Słyś, wskutek partykularnych interesów powiązanych rodzinne z tą osobą mieszkańców, postanowili o nagłej i ekonomicznie nieuzasadnionej zmianie Trasy G.
Zdaniem oskarżonego w tej sprawie chodzi o doprowadzenie do sytuacji, w której wygaśnie wydane zgodnie z literą prawa pozwolenie na budowę. W opinii oskarżonego będzie to miało znaczenie przy ocenie wartości nieruchomości przy wywłaszczeniu jakie może nastąpić w związku z budową Drogi G.
O zeznaniach
W mowach końcowych powoływano się na zeznania niektórych świadków, o których do tej pory nie pisaliśmy. Wspomniany radny Józefowicz zeznał, że był na działce u oskarżonego i widział prowadzone prace. Potrafił też określić precyzyjnie datę, bo zdarzenie to zbiegło się w czasie z otwarciem boiska OKS Guzikówka, którego prezesem jest Józefowicz. Na działce był aby pożyczyć kosiarkę, by skosić trawę na wspomnianym boisku.
Radny Miasta Krosna - Bogdan Józefowidz zeznał, że widział oskarżonego przy pracy na budowie
Obrona podważa wartość zeznań geodetów. Fragment zeznań złożonych przez jednego z geodetów w postępowaniu przygotowawczym - Ja nie pamiętam i nie przypominam sobie czy obok cmentarza na działce od strony południowej przy ul. Wyszyńskiego były prowadzone jakieś prace budowlane. Nie mogę powiedzieć, ani czy były, ani czy też prac takich nie było gdyż tego nie pamiętam. Tyle co mogę zeznać w tej sprawie. Zdaniem obrony to w żaden sposób nie dowodzi, że prac nie prowadzono.
Do zeznań Czaji oskarżony odniósł się bezpośrednio w mowie końcowej: - Początkowo zeznają z niezwykłą precyzją o zdarzeniach i faktach sprzed kilku lat, a w kilka miesięcy później przed Wysokim Sądem, zapewne w obawie przed grożącą im odpowiedzialnością za składanie fałszywych zeznań, odwołują je lub nagle zasłaniają się niepamięcią graniczącą wręcz z ostrym przypadkiem amnezji, to Wysoki Sądzie o świętobliwym panu Czaji.
CDN...
Wyrok nadal nie zapadł. Pojawiła się informacja ze strony prokuratury, że wbrew słowom adwokata toczy się postępowanie wobec kierownika budowy. Co prawda nic takiego nie wynikało z zeznań pana Ludwika, które odsłuchano podczas rozprawy 15 września. Świadek wydawał się być zaskoczony pytaniami i tym, że ktoś podważa autentyczność wpisów w dzienniku budowy. Także sędzia Monika Kozub stwierdziła, że – Nic takiego nie wynika z akt sprawy.
Tymczasem prokurator nie potrafiła przedstawić żadnych szczegółów. Sąd jednak postanowił wznowić przewód sądowy by to wyjaśnić. Ogłoszono tydzień przerwy, aby prokuratura mogła przygotować i przedstawić nowe informacje.
Piotr Dymiński
Foto: Piotr Dymiński, stock