Do wypadku doszło 7 kwietnia w godzinach popołudniowych. 36-letni pilot paralotni (mieszkaniec powiatu brzozowskiego) podczas startu upadł na ziemię. Wezwane pogotowie podjęło próbę reanimacji, mężczyzna jednak zmarł prawdopodobnie na skutek obrażeń wewnętrznych. - Ciało zabezpieczono do sekcji zwłok - informuje prokurator Janusz Ohar.
Mężczyzna był doświadczonym paralotniarzem, latał od kilkunastu lat. Przyczyny wypadku pomoże ustalić Komisja Badania Wypadków Lotniczych, która dzisiaj ma przybyć na miejsce.
Wiadomo, że do wypadku doszło podczas startu w czasie ćwiczeń. Według wstępnych ustaleń pękła linka wyciągarki, wtedy instruktor miał z ziemi, drogą radiową poinformować pilota by wolno ściągnął linki aby opanować paralotnię. - Pilot gwałtownie ściągnął linki, czasza złożyła się, a on sam runął na ziemię z wysokości około 20 metrów. Na takiej wysokości jest bardzo mało czasu na reakcję - mówi prokurator Janusz Ohar na podstawie pierwszych ustaleń i zeznań przesłuchanych świadków zdarzenia.
Na potrzeby śledztwa zabezpieczono cały sprzęt (w tym linę i wyciągarkę). Zbadano stan trzeźwości instruktora i obsługi wyciągarki. Mężczyźni byli trzeźwi.
pd