Wyrok ogłoszono w piątek 11 lipca. Oskarżonego z aresztu śledczego doprowadziła policja, na sali nie był obecny poszkodowany. Sprawę rozpatrywał Sąd Okręgowy w Krośnie, sędziowie Jarosław Krysa i Janusz Szarek oraz ławnicy.
Prokuratura zarzucała oskarżonemu Kamilowi J. usiłowanie zabójstwa. Obrona twierdziła, że do pchnięcia nożem doszło podczas bójki, gdy mężczyźni wyszli z lokalu po sprzeczce, żeby się bić.
Sąd uznał Kamila J. za winnego tego, że w trakcie sprzeczki miedzy nim, a Maciejem Z, Sebastianem K. i Damianem N, doszło do szamotaniny pomiędzy Kamilem J, a Maciejem Z. Podczas szamotaniny i po upadku na ziemię Kamil J. - Przewidując możliwość spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i choroby zagrażającej życiu i godząc się na to, zadał leżącemu na nim i szamoczącemu się z nim Maciejowi Z. jedno uderzenie nożem kuchennym o długości ostrza 19,5 cm. - mówił Sędzia, następnie szczegółowo opisał obrażenia. - Zamierzonego skutku nie osiągnął - dodał Sędzia. Zgodnie z zapowiedzią jaka miała miejsce na rozprawie 9 lipca Sąd zmienił kwalifikację czynu i skazał Kamila J. nie za usiłowanie zabójstwa jak wnioskował prokurator, a za usiłowanie spowodowania ciężkiego uszczerbku uszkodzenia ciała ze skutkiem spowodowania średniego uszkodzenia ciała. Nie przyjęto też kwalifikacji proponowanej przez Łukasza Szczepana, obrońcę Kamila J, tj. użycia niebezpiecznego narzędzia w bójce.
Co ustalił Sąd, jak doszło do starcia?
Sędzia Janusz Szarek przedstawił ustalenia sądu w ustnym uzasadnieniu wyroku. 11 października 2012 roku w lokalu w Rymanowie przebywał oskarżony, do tego lokalu przyszedł też poszkodowany Maciej Z. i jego koledzy. - Zarówno oskarżony jak i pokrzywdzony i jego koledzy spożywali alkohol - zaznaczył Sędzia. Podkreślił też, że pokrzywdzony jako praktykant uczył WF w szkole w Rymanowie, a oskarżony Kamil J. był jego uczniem, Sędzia zaznaczył, że od tamtej pory istniała między nimi wzajemna niechęć. Przełożyło się to na sytuację w barze. - Doszło do nieporozumień, rozmowa tylko początkowo była spokojna. - Poszkodowany nazywał oskarżonego w sposób niewybredny, przy innych osobach, takimi pogardliwymi określeniami - mówił sędzia Szarek. Oskarżonego to bardzo zabolało, bo wg opinii psychiatrycznej ma zaburzenia osobowości o charakterze charakteropatycznej - Jest bardzo wyczulony na to jak jest postrzegany i jak ktoś się do niego zwraca. Tego typu reakcje są zaostrzone przez spożywany alkohol - mówił Sędzia Szarek. Następnie Sędzia stwierdził, że oskarżony bardzo na poważnie traktował żarty i w końcu powiedział "Idę po siekierę. Jaką przynieść: ostrą czy tępą?".
- Grzegorz N. wybiera się do domu. Wtedy oskarżony po prostu przyszedł z nożem. Był to nóż bardzo długi o długości ostrza 19,5 cm. Zaczyna się rozmowa, oskarżony ma pretensje do Grzegorza. W sumie nie tylko do niego, to jest pokłosie tego co działo się wcześniej między oskarżonym, a pokrzywdzonym i jego kolegami. Szczęśliwie dochodzi do wyjaśnienia nieporozumień, panowie podają sobie rękę. Grzegorz N. odchodzi do domu chociaż jak mówi bardzo wystraszył się sytuacji - relacjonował Sędzia.
Następnie oskarżony wszedł do baru. W ocenie Sądu nadal dochodziło do nieporozumień pomiędzy nim, a Maciejem Z, Sebastianem K. i Damianem N. - Oskarżony zeznał nawet, że poszkodowany straszył go swoim kolegą, Sebastianem K. - powiedział Sędzia.
Do konfliktowej sytuacji pomiędzy oskarżonym, a Sebastianem K. miało dojść też w ubikacji. - Oskarżonego ta sytuacja przerosła i niepotrzebnie agresywnie zareagował - powiedział sędzia, a następnie dodał, że oskarżony wywołał poszkodowanego i jego kolegów na zewnątrz. - Myślał, że wyjdzie tylko Maciej Z. - dodał Sędzia.
- Taki przebieg zdarzenia, że panowie wyszli się bić, że chcieli się bić, wynika również z pierwszych zeznań pokrzywdzonego, który słuchany w szpitalu po zdarzeniu mówi: "wyszliśmy na zewnątrz wyjaśnić sprawę". Jak miało wyglądać wyjaśnianie to zeznali świadkowie - następnie Sędzia Janusz Szarek wymieniał świadków, których zeznania przyczyniły się do takich ustaleń Sądu. W podobny sposób mówił wcześniej adwokat Łukasz Szczepan zwracając się o zmianę kwalifikacji czynu na "użycie niebezpiecznego narzędzia w bójce".
Osoby obecne w lokalu dynamicznie z niego wychodzą. Najpierw oskarżony, który przekłada nóż z rękawa do ręki, a za nim Sebastian K. - Cały czas idzie w jego kierunku, a oskarżony się cofa - zwraca uwagę Sędzia. Dalej wychodzą Maciej Z. i Damian N. Wykonywane są gesty zapraszające, by oskarżony się zbliżył. Na podstawie zeznań świadków oskarżony miał krzyczeć, że "sprzeda kosę", a Sebastian K. miał zapraszać: "chodź się bić tutaj". Na to oskarżony według świadków odpowiedział, że "tu nie bo są kamery". Same kamery uwieczniły obraz z tego zdarzenia. - Oskarżony wycofuje się poza zasięg kamer - dodał Sędzia.
Szamotanina i pchniecie nożem
Oskarżony wycofywał się, a pokrzywdzony i jego koledzy szli za nim. - Najpierw szedł Sebastian K, a za nim Maciej Z. i Damian N. - relacjonuje sędzia - Oskarżony widzi, że jest ich trzech, ale dalej macha tym nożem przed sobą. W pewnym momencie podchodzi co powoduje, że Sebastian K. musi wykonać unik. Pokrzywdzony doskoczył do oskarżonego, chwycił go w połowie. Doszło do szamotaniny, w której obaj upadli na podłoże. Tam pokrzywdzony zdążył zadać jeden cios w twarz oskarżonemu, co wynika nie tylko z wyjaśnień oskarżonego, ale i z zeznań pokrzywdzonego. Oskarżony miał już nóż w prawej ręce przyciąga za ubranie pokrzywdzonego, co umożliwia mu zadanie ciosu w plecy. Ten cios zadaje zupełnie na oślep, żeby się wyzwolić z uścisku. Po zadaniu tego ciosu pokrzywdzony opada z sił, a oskarżony ucieka - powiedział sędzia.
Sebastian K i Damian N. udzielili pomocy poszkodowanemu, a oskarżony próbował zacierać ślady przestępstwa. Sąd nie dał wiary, że oskarżony był goniony przez pokrzywdzonego i jego kolegów. - Tam ewidentnie dochodziło do konfrontacji. Przemawiają za tym zeznania pozostałych świadków - mówił Sędzia. Sąd nie dał też wiary poszkodowanemu i jego kolegom, że spokojnie wracali do domu. Temu przeczy miedzy innymi zapis monitoringu.
Odnośnie zadanych obrażeń sędzia przytoczył opinię biegłego, że szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie powodowały bezpośredniego zagrożenia życia. - Jest zagrożenie zdrowia. To jest o tyle istotne bo Sąd ze względu na tę opinię biegłego wyeliminował zarzut usiłowania zabójstwa - uzasadniał sędzia Janusz Szarek, ponadto zwrócił uwagę, że akt oskarżenia przedstawiony przez prokuraturę nie precyzował czy chodzi o zamiar bezpośredni czy zamiar ewentualny.
Oskarżony został skazany na 4 lata pozbawienia wolności. Sąd zwrócił uwagę na nieprawidłową osobowość i nadmierną pobudliwość oskarżonego. Zdaniem Sądu kara jest adekwatna bo oskarżony był inicjatorem zajścia, ale pokrzywdzony z kolegami też się do tego zdarzenia przyczynili - Niepotrzebnie szli za nim i napierali - powiedział Sędzia. Sąd brał pod uwagę fakt, że oskarżony do tej pory nie był karany (chociaż są inne związane z nim postępowania). Ponadto Sąd uwzględnił jego sytuację życiową ale też duża agresję i działanie pod wpływem alkoholu oraz agresję skierowaną też do innych osób.
Wyrok nie jest prawomocny
Stronom przysługuje prawo do wniesienia apelacji. Sąd przedłużył tymczasowe aresztowanie Kamila J.
Zarówno prokurator jak i obrońca zapowiedzieli, że wniosą o pisemne uzasadnienie wyroku. Wymierzona kara (4 lata pozbawienia wolności) jest dwukrotnie niższa niż ta, o którą wnosił prokurator. Sąd nie przychylił się ani do kwalifikacji czynu proponowanej przez obronę, ani tej, o której mówił prokurator.
Piotr Dymiński