Podkomisarz Marek Śliwiński z Komendy Miejskiej Policji w Krośnie poinformował nas jedynie, że napastnik był zamaskowany, a do sterroryzowania pracowników użył „przedmiotu przypominającego broń”. Jest to najczęstsze narzędzie sprawców napadów na placówki bankowe. Może to być zarówno broń palna bojowa, broń gazowa, broń hukowa, wiatrówka, ASG, lub replika broni.
Trwają czynności mające na celu zatrzymanie tego osobnika. Nie poinformowano, jaką kwotę zrabowano, ale możemy spodziewać się wkrótce rysopisu sprawcy.
Od 2009 roku ilość napadów na banki znacząco wzrasta. Przyczyn upatruje się w kryzysie gospodarczym i utracie pracy przez wiele osób. Województwo podkarpackie jest jednym z najmniej zagrożonych tego typu przestępczością. Do największej ilości napadów dochodzi w województwach: mazowieckim, małopolskim i śląskim, głównie w dużych miastach. Pozornie przeczy to korelacji ilości napadów z wysoką stopą bezrobocia. Jednak z drugiej strony mamy przypadki takie jak napad na bank w Krakowie, gdy sprawca jest z Dębicy.
W napadach tego typu sprawcy zadowalają się zwykle pieniędzmi wydanymi przez kasjerkę. Wartość łupu mieści się zazwyczaj w przedziale 500–5000 zł. W większości banków panują ścisłe regulacje, które ograniczają wartość pieniędzy znajdujących się na stanowisku kasjerskim, korzysta się np. z tzw. multisejfów, które ograniczają ilość dostępnej w danej chwili gotówki. Jest to sposób na ograniczenie strat banku, jeśli sprawca chce działać szybko (czas napadu to często mniej niż minuta). W tej chwili nie wiemy na ile obsługa krośnieńskiego banku korzystała z tych zabezpieczeń i czy udało się ograniczyć straty finansowe.
Tak naprawdę, dla samych banków o wiele większym zagrożeniem są przestępstwa elektroniczne, czy działania nieuczciwych pracowników, niż napady na banki w starym stylu.
Piotr Dymiński
Foto: Piotr Dymiński