Woda nieraz pojawiała się tak nagle, że sąsiednim powiecie jasielskim do ewakuacji ludzi używano nawet śmigłowca. Tysiące ludzi straciło domy, inni z drżeniem patrzą na wały czy wytrzymają kolejna falę, a w tle kampania wyborcza... Jak w tych warunkach można prowadzić kampanię? Jak można śledzić poczynania kandydatów? Są przecież ważniejsze rzeczy, choćby tak błahe jak organizacja pomocy dla powodzian. Czy te wybory naprawdę nie mogą zostać przełożone?
Nieszczęścia chodzą falami
Po falach powodziowych przyszła fala upału. W tych warunkach powodzianom na zniszczonych terenach brakuje wody pitnej. Do tego w tych warunkach może pojawić się zagrożenie epidemiologiczne. Przy ponad 30 stopniach ciepła, wśród wszechobecnego cuchnącego szlamu leża jeszcze utopione zwierzęta, których nikt nie zdążył ewakuować. Jak się można było spodziewać w tych okolicznościach pojawiła się też plaga komarów i innych insektów.
Wybory
Moim skromnym zdaniem w tych warunkach wybory nie powinny się odbyć. Zresztą w wielu miejscach, gdzie zalało całe miejscowości, punkty wyborcze chyba będą musiały być pod namiotami.
Co z osobami, które straciły dokumenty? Co z tymi, które przymusowo, z powodu powodzi opuściły miejsce zamieszkania? Tymi chyba rząd nie musi się przejmować. Oni chyba nie będą mieli możliwości pokazania w wyborach co o tym myślą. Kierowanie się słupkami poparcia doprowadziło już Platformę do przekroczenia granic absurdu. Dla mnie jest to przykre bo z Donaldem Tuskiem wiązałem pewne nadzieje gdy pierwszy raz poparłem Platformę w wyborach w 2001 roku.
Piotr Dymiński
Foto: archiwum