Jest Pani absolwentką pięciu kierunków studiów podyplomowych oraz wykładowcą. Czy otwieranie się na nowe doświadczenia i poszerzanie swojej wiedzy w różnorodnych dziedzinach stanowi rozwiązanie dla osób, które chcą się wybić na dzisiejszym rynku pracy?
Jestem przekonana, że w obecnych czasach nie mamy wyboru, jeśli chcemy, aby nasze życie było ponadprzeciętne. Otwarcie na nowe doświadczenia, nową wiedzę i rozwój osobisty, własny, to konieczność. Mam na myśli oczywiście osoby, dla których uczenie się nowych rzeczy przekłada się na rezultaty. Pamiętam oczywiście uwagi niektórych osób z mojego otoczenia, kiedy przez wiele lat, w weekendy, jeździłam pociągami, bez względu na porę roku, nocą lub wczesnym rankiem, na moje kolejne studia podyplomowe. Często nie były to motywujące spostrzeżenia. Byli tacy, którzy mówili, że szkoda pieniędzy i czasu, bo to i tak nic nie daje. Że lepiej odpocząć w weekend, zabawić się. Oczywiście jestem fanką korzystania z życia, zabawy, relaksu. Jednocześnie jednak twierdzę, że jest czas siania i czas zbiorów. Kiedy się uczyłam, to był ten pierwszy czas. Teraz częściej zbieram. I wówczas słyszę od ludzi, jakie miałam szczęście i jak mi się cudownie udało. Obie wiemy, że to nie jest takie czarno-białe. Absolutnie uważam, że warto inwestować w siebie.
Od siedemnastu lat zarządza Pani swoją firmą edukacyjno-consultingową CONCRET. Jakie czynniki pomagają utrzymać się na fali przez tak wiele lat?
Pamiętam, kiedy w 1998 roku otwierałam swój biznes w moim rodzinnym Grudziądzu, wiele osób kręciło mi kółka na głowie. Pracowałam wówczas w szkole, miałam piękny etat, ferie zimowe, wakacje, „trzynastkę”. A tu nagle pomysł na własny biznes. Kilka lat więc był i etat, i własne działania. Moim zdaniem, aby biznes się powiódł, potrzeba kilku czynników. Przede wszystkim bycie sobą, bycie autentycznym, robienie tego, co jest spójne z nami samymi. Gdybym otworzyła biuro rachunkowe, już ani mnie, ani jego by nie było. Jeśli otwierasz biznes w obszarze, który cię „kręci”, interesuje, stanowi twoją pasję, masz dużo większą szansę na przetrwanie. Coś, co jest zgodne z tobą. Ja zawsze lubiłam być z ludźmi i kochałam dawać coś z siebie. Dlatego myślę, że moja praca jest wciąż doceniana. Poza tym kilka istotnych cech charakteru się przydaje. Z pewnością determinacja, konsekwencja, przewidywalność i bezdyskusyjnie ludzie, z którymi działasz na co dzień. Wspaniały zespół to i rezultaty wspaniałe.
Jest Pani jedyną w Polsce osobą sprawującą funkcję Master Trenera Structogramu®. Co można osiągnąć dzięki tej rewolucyjnej metodzie rozwojowo-edukacyjnej?
Rzeczywiście Structogram w Polsce i moja rola w nim to ogromne dla mnie doświadczenie.
Kiedy kilka lat temu poznałam wiedzę o mózgu, o genetycznych jego uwarunkowaniach, o sile, jaką ma, zrozumiałam, że każdy z nas ma na co dzień przy sobie genialne urządzenie - mózg. Dzięki badaniom dr. Paula McLeana wiemy, że nasz mózg jest zbudowany z trzech zasadniczych części – pnia mózgu, międzymózgowia i kresomózgowia. I każda z nich ze sobą współdziała. Szwajcarzy skorzystali z tej wiedzy i stali się autorami analizy biostrukturalnej – znanej na całym świecie pod nazwą Structogram. W Polsce Structogram znany jest również pod hasłem 3 kolory mózgu. Każda część mózgu została określona jednym kolorem. Pień mózgu – zielonym, międzymózgowie – czerwonym, kresomózgowie – niebieskim. Każdy z nas ma oczywiście wszystkie te części mózgu, ale nie są one tak samo u każdego rozwinięte. Dlatego dominująca część naszego mózgu to dominanta, a wpierająca ją to subdominanta. Najmniej rozwinięta nosi miano deficytu, czyli czegoś, czego mamy po prostu najmniej. Osoba z najsilniej rozwiniętym pniem mózgu (zielona dominanta) preferuje w życiu określone zachowania. Jest skoncentrowana na ludziach, bardzo empatyczna. Lubi współpracować z innymi i jest chętna do dialogu. Ceni sobie wspomnienia i lubi koncentrować się na przeszłości. Potrzebuje doświadczać na własnej skórze, ma też własne przeczucia i wysoki poziom intuicji. Osoby z dominantą międzymózgowia – „czerwone” (co jest skrótem myślowym, ponieważ nikt nie jest jednokolorowy) – cenią sobie niezależność decyzji, są spontaniczne, emocjonalne. Lubią korzystać z „tu i teraz” i cenią sobie szybkie działania. Bardzo często w grupie ludzi szybko stają się naturalnym liderem. Nieobce im są relacje z innymi i chęć rywalizacji. Z kolei osoby o dominancie niebieskiej – kresomózgowie – to osoby raczej zdystansowane, powściągliwe, które cenią sobie swoje własne towarzystwo. Niejednokrotnie są autorami wielu optymalizacji i pomysłów, które ułatwiają nam życie. Dla nich ważne są rozważne działania i planowanie.
Jedną z Pani pasji jest odkrywanie potencjału ludzkiego. Czy w każdym z nas drzemią ukryte możliwości i zdolności, które warto pobudzić i pokazać światu?
Uwielbiam, kiedy ludzie rozkwitają. To jest niesamowite, kiedy uczestnik szkolenia albo coachingu po kilku godzinach odkrywa u siebie drzemiące możliwości. Szczególnie na szkoleniu Structogram mają miejsce niesamowite odkrycia. Na nim uczestnicy rozpoznają swoje biostruktury i odkrywają, że każda biostruktura ma swoją siłę. Nie ma złej ani dobrej analizy biostrukturalnej. Każdy może osiągnąć ponadprzeciętne rezultaty. Jest wszakże jeden warunek – bycie sobą. Jeśli widzisz przed sobą osobę, która twoim zdaniem osiągnęła sukces, to poobserwuj ją i zauważ, jak bardzo charakterystyczne są dla niej zachowania, słowa i gesty wypływające z niej, z tego, kim jest. Nie z tego, jaka powinna być - według innych.
Jeśli postępujesz zgodnie ze swoją naturą, ze swoją biostrukturą, która jest niezmienna, genetycznie uwarunkowana, masz większe szanse na skuteczność i rezultaty. Większość z nas podczas swojego życia nauczyła się różnych zachowań i nie wszystkie z nich są dla nas wspierające. Sztuka polega na używaniu swoich sił, które wynikają z naszej natury i prowadzą nas do rezultatów. Wiele osób ma po szkoleniu zdecydowanie wyższą skuteczność i większe rezultaty. Tak jest wtedy, gdy rozwijasz swój potencjał.
Zdobywa Pani wiedzę u wielu mentorów takich jak: Anthony Robbins, Blair Singer, Brian Tracy, T. Harv Eker oraz Alex Mandossian. Czy uczestnictwo w szkoleniach i warsztatach z rozwoju osobistego może stać się motywacją do wprowadzenia życiowych zmian?
Jestem o tym zdecydowanie przekonana. Kiedy w ostatnich dwóch latach rozpoczęłam bardzo intensywny projekt szkoleniowy, wyjazdy edukacyjne za granicę, dziesiątki godzin na salach szkoleniowych, wiele osób było zaskoczonych. Słyszałam często: „Ania, ale po co ci kolejne szkolenia, przecież ty uczysz innych, tyle wiesz”. To ciekawe dla mnie doświadczenie. Niektórym się wydaje, że edukacja kończy się na studiach, a potem to już tylko odcinanie kuponów. Myślę, że jak przestajesz się uczyć, rozwijać, to tak, jakby już iść w kierunku cmentarza. Ale to moja opinia. Wiem, że dla wielu osób udział w szkoleniu, warsztacie czy innym evencie był początkiem do wprowadzenia zmian w swoim życiu. Ja z każdego takiego spotkania zabieram coś dla siebie i zwykle stawiam sobie jakieś nowe cele albo przychodzą mi do głowy nowe pomysły. Gdy mój zespół w firmie słyszy, że jadę gdzieś na szkolenie, wie, że po powrocie będą zmiany. Cóż, kiedy się nie rozwijasz, zwijasz się. Ostatnio na cudownym evencie Anthony Robbins powiedział, że jeśli chcesz iść do przodu biznesowo, musisz zwracać uwagę na trzy ważne aspekty: po pierwsze ciągle być innowacyjnym; po drugie prowadzić nieustanny marketing. I po trzecie: mierzyć, przyglądać się cyfrom, księgowym papierom. Wtedy masz pewność, że twój biznes będzie rósł wraz z tobą.
Brian Tracy stwierdził: „Jeżeli to, co robisz, nie zbliża cię do twoich celów, oznacza to, że cię od nich oddala”. Czy jako autorka programów szkoleniowych i coachingowych, przez które przeszło kilka tysięcy osób, zaobserwowała Pani tę zależność?
Jestem zwolenniczką słów Briana. On też swoimi działaniami pokazuje nieustannie, że to prawda. Niestety wciąż dla większości ludzi stawianie celów to zbędne zajęcie. I ludzie żyją z dnia na dzień, bez marzeń, bo przecież tylko głupcy marzą. Bez celów, bo jak zaplanujesz i ktoś się dowie, to zapeszysz i się nie zrealizują. Bez pragnień, bo jak tu czegoś chcieć od życia, tak nie wypada, trzeba być skromnym. Mamy wgrane w swoich głowach różne filmy, które są odzwierciedleniem tego, co słyszeliśmy od swoich najbliższych: rodziców, dziadków potem nauczycieli. Zawsze smutno mi, kiedy słyszę, że ktoś nie ma marzeń. Kiedy ludzie czekają na wygraną w lotto, na jakiś cud, który odmieni ich życie. Na ten jeden dzień, kiedy w końcu ich życie zacznie wyglądać tak jak skrycie o nim myślą. Przyznam, że coraz bardziej wkurza mnie tak zwana nabyta bezradność, wymówki i brak działania. Szczególnie, kiedy ten sam ktoś zazdrości, komentuje i ironizuje z tych, którzy zmierzają w stronę swoich celów. Ja od nikogo niczego nie dostałam, po prostu to, kim jestem i to, co mam, to codzienna, często mozolna droga w kierunku moich celów. Niejednokrotnie z upadkami, trudnymi doświadczeniami i czasem z bólem. Czy warto iść w stronę swoich pragnień? Absolutnie tak!
Jak ocenia Pani współpracę z Akademią Law Business Quality? Czy weekendowe spotkania z najlepszymi trenerami połączone z relaksem w SPA oraz degustacją win przy muzyce klasycznej to dobra propozycja dla kobiet, które poszukują inspiracji do działania oraz wsparcia w podjęciu ważnych decyzji biznesowych?
Spotkania w ramach ALBQ to niesamowity czas. Czas z kobietami i dla kobiet. A co najważniejsze jest tam wszystko, czego najbardziej potrzebujemy. Święty spokój i czas dla siebie. Nasze ciało zostaje dopieszczone. Pyszne jedzenie, godziny przegadane z innymi kobietami o życiu. Wspaniałe spacery, luksusowe SPA i oczywiście to, co kocham najbardziej – rozwój. Na akademiach bywają panie, które wiedzą, co w życiu się liczy. One też są wspaniałą inspiracją dla innych. Polecam ten niezwykły czas, który możemy same sobie podarować. Szczególnie ważne jest to, że nie nadweręża naszych portfeli. Do zobaczenia na kolejnych ALBQ.
ID Media
Fot. Gordon Blackler Photography