Od tego się zaczęło
Gmina Kołaczyce została wyróżniona w jednym z konkursów. Jednak jednym z elementów udziału w konkursie było zaprezentowanie gminy w płatnym artykule sponsorowanym. Burmistrz podkreśla, że to nie było obowiązkowe oraz, że była to promocja gminy.
"Mieszkańcy powinni wiedzieć jak lekką ręką pani burmistrz wydaje pieniądze na statuetki i tytuły, które nie zmniejszają bezrobocia i nie wpłyną na rozwój gminy. Niedopuszczalne jest, aby burmistrz trwoniła pieniądze na artykuły w zamian za statuetkę. Profil działania firmy, która przyznała nagrodę to kreowanie wizerunku. Niech burmistrz nie robi tego za pieniądze mieszkańców, to nie jest jej prywatny folwark. Powtarza, że gmina jest biedna, że budżet nie jest rozciągliwy. O wywrotkę żwiru trzeba błagać, a przeszło 12 tys. zł wydaje na promocję swojego wizerunku. Wstyd! Ciekawe ile pieniędzy poszło przez ostatnie lata na takie bzdury. Takie pieniądze można przeznaczyć np. na stypendia dla dzieci i młodzieży" - to te słowa komentarza radnej z Kołaczyc stały się przyczyną sądowego sporu.
Burmistrz Małgorzata Salacha dowodziła, że nie kupiła statuetki. Wynik konkursu zdaniem burmistrz był niezależny od opłacenia artykułu sponsorowanego, a tym samym radna rozpowszechnia nieprawdziwe informacje. Burmistrz podkreślała, że radna w ten sposób niszczyła jej wizerunek i dobrą opinię wśród mieszkańców.
Radna Stasiowska podkreślała, że fakt wydania pieniędzy na artykuł sponsorowany był ukryty przed mieszkańcami, a nawet przed częścią radnych gminy. Zwracała też uwagę na szczegóły i profil działalności firmy prowadzącej konkurs. Podkreślała, że jej zdaniem jest wyraźna zależność między wykupieniem reklamy we wkładce do ogólnopolskiej gazety, a uzyskaniem statuetki w konkursie.
Stanowiska stron szerzej opisywaliśmy relacjonując proces: Debata gminna na sali sądowej
Sąd oddalił powództwo
21 listopada w krośnieńskim sądzie zapadł wyrok: sędzia Grzegorz Blecharczyk oddalił pozew burmistrz.
- Tu wchodzi szereg przepisów, regulacji prawnych łącznie z Konstytucją, a mianowicie mówimy o wolności wypowiedzi, prawie do informacji, prawie do wolności słowa, które to instytucje stanowią jedną z największych wartości demokratycznego państwa. Słowa wypowiedziane przez pozwaną panią Stasiowską mieszczą się w dopuszczalnej w ocenie sądu polemice i krytyce związanej ze sprawowaniem przez powódkę funkcji burmistrza - podkreślał sędzia Grzegorz Blecharczyk. Także wypowiedź Stasiowskiej, że "burmistrz wydała pieniądze na promocję swojego wizerunku", Sąd uznał za mieszczącą się na dopuszczalnej granicy.
- Moja wypowiedź mieściła się w dozwolonej krytyce wobec osoby publicznej. Zawsze dobro mieszkańców było dla mnie najważniejsze i będzie, ponieważ ludzie muszą wiedzieć na co wydatkowane są pieniądze publiczne. Nie mogą być informowani tylko o sukcesach. Moją niezłomną postawą chciałam pokazać, że nie wolno się bać i jak mówi się prawdę, trzeba o nią walczyć. Burmistrz żądała ode mnie 12 tysięcy złotych. Sąd oddalił jej żądania mówiąc, że powinna mieć "grubszą skórę" i jako polityk być odporna na krytykę - komentuje radna Stasiowska.
- Sąd wydał wyrok oddalający moje powództwo w sprawie dotyczącej artykułu w gazecie "jakobym kupiła" statuetkę dla poprawy swojego wizerunku. Cieszy mnie, że Sąd w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że bezsporne jest, że nie kupiłam statuetki! W dalszych motywach Sąd stwierdził, że wypowiedź radnej w rzeczywistości mogła mnie urazić, jednak tym razem jeszcze mieściła się w granicach dozwolonej krytyki, aczkolwiek była to wypowiedź na "granicy prawa" - napisała na oficjalnej stronie Kołaczyc burmistrz - Małgorzata Salacha.
- Pisanie przez burmistrz na stronie urzędu oświadczeń, w których pisze, że sąd uznał moją wypowiedź na "granicy prawa" jest jej prywatną nadinterpretacją i świadczy o braku pokory - skomentowała radna Stasiowska.
- Wyrok jest dla mnie satysfakcjonujący. Walczyłam o dobro mieszkańców, o to jak rozdysponowuje się pieniądze publiczne. Wyrok utwierdzi teraz mieszkańców w tym, że trzeba mówić, to co się myśli, bronić swoich racji. Nie wolno dawać się zastraszać, czy mówić tak jak inni każą, jeżeli uważa się, że mówi się prawdę - podsumowuje wyrok Magdalena Stasiowska, radna miejska Kołaczyc.
pd