Przewodniczący Platformy Obywatelskiej przyjechał do Krosna 25 kwietnia. O godzinie 17 rozpoczęło się spotkanie w sali artKina.
Początkowe wystąpienie Przewodniczącego Platformy Obywatelskiej poświęcone było rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Donald Tusk przekonywał, że to powinna być przestroga przed tym, do czego prowadzi nienawiść i dążenie do zniszczenia drugiej strony. Powiedział też, że dotyczy to nie tylko polityki międzynarodowej, ale i wewnętrznych podziałów w Polsce. Podczas wystąpienia padały oskarżenia o ogromne marnowanie środków przez rząd. Następnie otworzono dyskusję, w której można było zgłaszać się do zadawania pytań.
Brak programu dla Krosna
W dyskusji poruszono kwestię propozycji programowych PO dla Krosna. Donald Tusk nie podał żadnych. Tłumaczył, że to nie premier ma decydować, a samorządowcy. Zapowiadał zwiększenie niezależności samorządów, tak by pieniądze, które wydają nie wymagały dziękowania rządowi. Czy jednak dotacje od rządu Tuska przeznaczone na "schetynówki" nie były formą autopromocji władzy i promocji konkretnego nazwiska w rządzie? Nie wiemy, bo nikt o to nie zapytał.
Brak propozycji programowych dla konkretnych regionów raczej nie świadczy dobrze o przygotowaniu do spotkania. Przecież potrzeby mieszkańców nie kończą się na granicach administracyjnych gminy. W przypadku Krosna i szerzej, południa Podkarpacia, problemem jest ograniczona dostępność komunikacyjna. Tego nie zmieni prezydent Krosna. Potrzebne są inwestycje kolejowe i drogowe, takie jak S19. Rząd Donalda Tuska nie miał takich pomysłów dla naszej części kraju, a sam przewodniczący PO najwyraźniej nadal o tym nie myśli.
Żadnych trudnych pytań
Głosu w dyskusji udzielała posłanka PO, Joanna Frydrych z Targowisk. Sama też przedstawiała z imienia, nazwiska i pełnionej funkcji osoby, którym przekazywała mikrofon. Byli to dobrzej jej znani członkowie, sympatycy i działacze Platformy Obywatelskiej oraz sympatyzującego z PO tzw. Komitetu Obrony Demokracji. W efekcie nie padały żadne kłopotliwe pytania, nie byliśmy świadkami odważnej dyskusji na każdy temat, a wymiany komplementów i życzeń w "klubie wzajemnej adoracji".
Nie udało się zatem zapytać byłego premiera, czy już atak na Gruzję w 2008 nie powinien być ostrzeżeniem dla Polski i Europy. Doskonale było widać już wtedy, że Rosja korumpuje niemieckich polityków, realizuje projekt, który pozwoli ochronić rosyjsko-niemieckie interesy, także w wypadku wojny w Ukrainie, a na dodatek militarnie zaatakowała sąsiada (Gruzję), który za bardzo zbliżał się do zachodnich struktur. Sam Putin nigdy nie krył sentymentu do ZSRR. Normą w Federacji Rosyjskiej było łamanie praw człowieka, tworzenie "obozów filtracyjnych", mordowanie dziennikarzy. Jednak rząd PO w latach 2009-2014 prowadził politykę przyjaźni z Rosją i Putinem. Osoby ostrzegające przed rosyjskim imperializmem publicznie nazywano "rusofobami", czy sugerowano, że "nie wzięły proszków" (insynuowanie choroby psychicznej zamiast rzetelnej debaty o sytuacji międzynarodowej). Przyjaźń z Putinem była kontynuowana, nawet gdy ten publicznie relatywizował i usprawiedliwiał postawę ZSRR w 1939 roku, gdy sowiecka Rosja była agresorem. Niestety nikt z dopuszczonych do głosu nie zadał pytania, jak Donald Tusk tłumaczy te kilka lat ocieplania relacji z Rosją "po rządach rusofobów" (jak to określił już w 2010 roku redaktor Tomasz Lis).
W kolejnych latach, w czasie, gdy Rosja rozpoczęła już agresję na Ukrainę (w 2014 roku) Donald Tusk obejmował bardzo ważne stanowisko, był Przewodniczącym Rady Europejskiej, to znaczy, że reprezentował Unię w sprawach wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. W tym czasie nie udało mu się zatrzymać niemiecko-rosyjskich interesów. Dzisiaj też jest jasne, że niejedno państwo Unii Europejskiej omijało embargo, żeby sprzedawać Rosji broń. Przodowała w tym Francja. Niestety nikt nie zadał pytania o to, jak Donald Tusk ocenia takie podejście do europejskiej solidarności ani czy efekty swojego przewodnictwa uważa za sukces, skoro Unia jest obecnie uzależniona surowcowo od Rosji, jak narkoman od dilera. Takich kwestii nie poruszano w dyskusji, bo pytania zadawali wyłącznie sympatycy, nie zainteresowani rozliczaniem dotychczasowych dokonań (lub ich braku).
W swoich odpowiedziach Donald Tusk unikał konkretów, mówił bardzo ogólnikowo, skupiał się na tym, że trzeba odebrać władzę PiS. Zaczął od odbierania politykom PiS ich retoryki. Na pytanie, o to, jak Platforma poradzi sobie ze spełnieniem swoich obietnic (np. Podwyżek wynagrodzeń), lider PO odpowiedział: "wystarczy nie kraść". Sam przyznał, że to slogan, którego używało PiS, a teraz on używa go przeciwko nim. W 2015 roku politycy PO przekonywali, że w budżecie nie ma środków na realizację programu PiS, wtedy Prawo i Sprawiedliwość odpowiadało, że "wystarczy nie kraść". Czy historia zatacza kolejne koło?