Organizatorzy zebrali grupę ok. 50 pozorantów, przygotowali również 15 różnych pozoracji ratowniczych - w czasie manewrów mieliśmy wrażenie, że ćwiczenia objęły dużą część Gelnicy – miasteczka na Słowacji, w którym prowadzono ćwiczenia.
Pojechaliśmy tam na zaproszenie profesora Mariana Santo, który prowadzi z częścią z nas zajęcia na PWSZ w Sanoku (na kierunku ratownictwo medyczne). Nie wiedząc na co się nastawić w czasie wyjazdu, przygotowaliśmy niemal cały sprzęt ratowniczy, jakim dysponujemy. Część sprzętu musieliśmy pożyczyć, bowiem na co dzień z niego nie korzystamy. W środę około 11.30 wyruszyliśmy w drogę. Jako, że zebrało się nas 9 osób pojechaliśmy dwoma autami. Po kilku godzinach jazdy szczęśliwie dotarliśmy na miejsce. Tam szybka rejestracja i rozłożenie rzeczy w naszej sypialni (czyli na hali sportowej, gdzie ulokowali się wszyscy uczestnicy ćwiczeń). Po rozpoczęciu i omówieniu planu i zasad ćwiczeń odesłano nas na kolację a następnie na odpoczynek.
Zgodnie z przewidywaniami nie trwał on długo - po zachodzie słońca, gdy zrobiło się ciemno w sali rozległ się gwizdek - początek manewrów. Po kilku minutach zebrani na placu usłyszeliśmy, że na niedalekim stoku narciarskim grupa nastolatków potrzebuje pomocy, część jest pod wpływem środków odurzających, nieznana jest liczba osób poszkodowanych. Ustawieni w tyralierę ruszyliśmy w poprzek stoku. Tutaj od razu trafiliśmy na najcięższy odcinek - natknęliśmy się na grupę palącą ognisko obok płonącego lasu. Poszkodowani byli pod wpływem alkoholu i rozpuszczalników. Część była agresywna, a bariera językowa potęgowała zamieszanie. Na szczęście udało się w końcu opanować sytuację (z pomocą strażaków i innych służb), jednak problemów było sporo… Początek manewrów był więc nieszczególny. Po powrocie przygotowaliśmy się do noclegu - jednak po kilkunastu minutach znów wezwano nas na akcję - tym razem na poszukiwania zaginionych turystów. W podmokłym terenie pełnym wykrotów i metalowych konstrukcji poruszanie się było niebezpieczne. Akcja ratunkowa zakończyła się po godznie 4.00 - nim wróciliśmy na miejsce noclegowe było już jasno, dochodziła 5.00.
Sen przerwała pobudka na śniadanie o godzinie 7.00 - rano czekały nas kolejne działania. Tym razem otrzymaliśmy informację, że w górach doszło do trzęsienia ziemi - są liczne ofiary. Cała kolumna pojazdów ratowniczych ruszyła w drogę. Trudny teren, olbrzymie wzniesienia i tumany kurzu, jak też i błędy mechanika pracującego przy naszym „maltowozie” spowodowały, że odczepił się źle zamontowany przewód od chłodnicy. Błyskawicznie straciliśmy wodę i zmuszeni byliśmy przesiąść się do innych pojazdów by kontynuować podróż.
Naprawa mogła poczekać aż wszyscy poszkodowani zostaną zabezpieczeni. Po dojechaniu na miejsce - strome i zalesione górki - rozpoczęliśmy poszukiwania rannych, którzy następnie transportowani byli do śmigłowca wojskowego. Części pomagaliśmy na miejscu, cała reszta trafiła transportem powietrznym do szpitala. Po zakończeniu działań przyjazna dusza w postaci Slavomira pomogła nam uruchomić pojazd na tyle skutecznie, że niestraszne mu były nawet takie wzniesienia, gdzie problemy miały auta z napędem na obie osie.
Po obiedzie przyszedł czas na kolejny wyjazd. Tym razem maltańczycy zajmowali się segregacją medyczną ofiar katastrofy lotniczej w kamieniołomie ponad Gelnicą. Tak minął kolejny dzień. Później w nocy przyszedł czas na kolejne zadania - tym razem trójbój - podzielenie na małe grupy działaliśmy w trzech zdarzeniach rozmieszczonych w różnych krańcach Gelnicy.
Zeszło nam nieomal do rana. Pomagaliśmy ofiarom zamachu terrorystycznego ( terroryści uprowadzili nam dwóch ratowników ), szukaliśmy zaginionych w 300-letniej kopalni ( tam też po północy prowadziliśmy 50-minutową resuscytację na fantomie), oraz działali na miejscu wypadku samochodowego w którym ucierpiało poważnie 5 osób (auto spadło w kilkumetrową przepaść). Kolejne dni przyniosły następne działania, których rozmach i różnorodność robiły duże wrażenie. Ewakuacja szkoły połączona z ratowaniem poszkodowanych uczniów, liczne wypadki, zawały serca, katastrofy w kopalniach, to kolejne dwa dni. Ukoronowaniem ćwiczeń była katastrofa drogowa, w której ciężko rannych zostało 36 osób. Płonące, splątane wozy, krzyki rannych i ich upozorowane obrażenia robiły olbrzymie wrażenie. Konieczne było sprawne poprowadzenie triagu (http://pl.wikipedia.org/wiki/Triage) , oraz ewakuacji rannych.
Ćwiczenia zakończyły się w sobotę o godzinie 18.00. Każdy z nas dostał dyplom - potem przyszła pora na wspólne zdjęcia i zabawę. Jako, że czekała nas daleka droga do domu, wieczorem zebraliśmy się i wyruszyliśmy do Krosna. Już na samo zakończenie mieliśmy okazję ratować nieprzytomnego pijanego, który leżał na drodze ok 3 km od Gelnicy. Po przekazaniu go wezwanej karetce ruszyliśmy w drogę do domu, do którego dotarliśmy ok. 02.00.
Ćwiczenia były wspaniałą okazją do sprawdzenia swoich umiejętności, oraz zdobycia bezcennej wiedzy z zakresu ratownictwa. Duży nacisk kładziono na pracę w zróżnicowanych zespołach - ćwiczyliśmy wspólnie ze strażakami, ratownikami słowackimi, pomagali nam czescy ratownicy, oraz ratownicy z psami poszukującymi szkolonymi do szukania poszkodowanych. Ważne było też ciągłe ćwiczenie umiejętności segregacji medycznej poszkodowanych - praktycznie każdy wypadek był zdarzeniem masowym wymagającym selekcji osób wymagających pomocy. Najbardziej cieszyły nas nawiązane przyjaźnie, słowa uznania kierowane pod adresem nas samych oraz zaproszenie na kolejną edycję GL Rescue, z którego na pewno skorzystamy.
MSM Krosno
Foto: arch. MSM