Prace miały być wykonywane krótkimi odcinkami, po 20-30 metrów. Tak też się dzieje. Tym samym, do posesji i parkingów wzdłuż ul. Łukasiewicza zapewniony miał być dojazd, czy to od strony „naleśnika” (ronda na skrzyżowaniu ulic Kletówki i Łukasiewicza) czy od ul. Czajkowskiego. Sam odcinek ul. Łukasiewicza objęty pracami przy kanalizacji i wodociągu oznakowano jako „ślepą uliczkę”. To by wystarczyło. Mimo to z niewiadomego powodu dodano jednak „zakaz ruchu”.
Ani mieszkańcy, ani pracownicy i klienci firm zlokalizowanych przy ul. Łukasiewicza nie przejmują się tym znakiem. Policja i Straż miejska nie reaguje, mimo, że zgodnie z umieszczonym oznakowaniem wypadałoby ukarać praktycznie wszystkich mandatami.
Nie wiadomo nawet czy wspomniany znak ustawiony jest zgodnie z tymczasowym planem organizacji ruchu.
Sytuacja jest absurdalna, bo na dobrą sprawę tego znaku nie powinno tam być, nikt też nie traktuje go poważnie. Tymczasem na skrzyżowaniu ulic Grodzkiej, Tkackiej i Piotra Skargi nadal Straż Miejska sporządza nagrania, które stają się podstawą do karania kierowców łamiących „nakaz skrętu w prawo” ustawiony od strony ul. Tkackiej.
Kierowców poucza się, że powinni patrzeć na znaki i stosować się do nich (całkiem słusznie), jednak absurdy w oznakowaniu doprowadzają do sytuacji, w których po naszym mieście poruszamy się „po krośnieńsku”. To znaczy, w bardzo specyficzny i umowny sposób interpretując oznakowanie. Ignorowany „zakaz ruchu” na ul. Łukasiewicza to jeden z przykładów.
PD
Foto: Piotr Dymiński