Czasem podczas sesji Rady Miasta zdarza się, że w jakiejś sprawie głos chce zabrać „osoba spośród publiczności”. Nie ma z tym najmniejszego problemu, ponieważ nie są to przypadki częste, a Statut Miasta przewiduje jak postępować. Zgodnie z § 34 ustęp 11 Statutu Miasta Krosna „Przewodniczący Rady może udzielić głosu osobom spośród publiczności, po uprzednim podaniu przez nich przedmiotu sprawy, w której zamierzają się wypowiedzieć oraz wyrażeniu zgody przez Radę (…).” Zwykle odbywa się to w następujący sposób, mieszkaniec zgłasza się by zabrać głos, przewodniczący upewnia się, że nikt z radnych nie wyraża sprzeciwu, a następnie udziela głosu.
Na tej zasadzie głos na sesji zabierał Janusz Hejnar, zanim jeszcze został radnym: Powiedzcie gdzie będzie droga G, kilku mieszkańców dopuszczono także do głosu w dyskusji nad sprzedażą części terenów inwestycyjnych przy lotnisku (Strefa na sprzedaż). W sprawie kasyna, w ubiegłym roku, głos na sesji zabierał Honorowy Obywatel Miasta, ks. Prałat Tadeusz Szetela oraz Marek Jastrząb z Akcji Katolickiej: Nie będzie referendum. Radni wysłuchali uwag i argumentów, niezależnie od tego czy zgadzali się z opinią osób dopuszczonych do głosu.
Tym razem inaczej
Na sesji 30 grudnia ub. roku było inaczej. Mieszkanka Krosna poprosiła o możliwość zabrania głosu, twierdziła, że przewodniczący jej obiecał, że będzie mogła się wypowiedzieć. Doszło do sporu, bo przewodniczący Stanisław Słyś nie chciał udzielić głosu.
W końcu zarządził głosowanie. 11 głosami Klub Samorządowy wypowiedział się „przeciw” udzieleniu głosu, pozostali radni (PiS i PO) byli „za”. Jednak w 21 osobowej Radzie, 11 to większość, tym samym bodaj po raz pierwszy uniemożliwiono wypowiedź osoby z publiczności. Jak się dowiedzieliśmy chodziło o sprawę związaną z możliwością wygaszenia mandatu jednego z radnych.
Piotr Dymiński
Foto: Piotr Dymiński