Brygadzistę, Romualda M., oskarżono o to, że w ubiegłym roku, na terenie jednej z hut w powiecie krośnieńskim, będąc odpowiedzialnym za przestrzeganie zasad BHP nie dopełnił obowiązków. Co więcej, oskarżonemu zarzucono, że rzucił w kierunku pracownika namoczoną szmatą, która nawinęła się na część maszyny, w wyniku czego doszło do wciągnięcia i urwania prawej ręki młodego pracownika, Grzegorza B, na wysokości stawu łokciowego. Prokurator zarzuca brygadziście narażenie pracownika na utratę zdrowia i życia.
Oskarżony składał wyjaśnienia, nie przyznaje się do winy. Na rozprawie zadawał pytania świadkom.
Brygadzista wyjaśniał, że do jego obowiązków należało wyznaczanie pracownikom, co mają robić. Równocześnie sam też pracował przy taśmie. Podobnie jak wielu świadków, brygadzista przyznał, że w zakładzie dochodziło do zabaw polegających na rzucaniu między pracownikami mokrymi kulkami z papieru. Brygadzista zaprzeczał jednak, by kiedykolwiek miało to miejsce w czasie pracy.
Poszkodowany twierdzi, że takie "zabawy" odbywały się też w czasie pracy, ponadto nieraz zamiast papierowej kulki rzucano namoczoną szmatą. Tak miało być feralnego dnia, gdy szmata nawinęła się na maszynę, a następnie wciągnęła i urwała rękę chłopaka.
Brygadzista zdecydowanie zaprzecza, twierdzi, że jest w szoku po tym co się stało, chciałby sam poznać prawdę.
Większość świadków w krytycznym momencie była odwrócona tyłem do zdarzenia, nie wiedzą dokładnie, co się stało. Niektórzy potwierdzają, że w czasie pracy "latała mokra szmata".
Brygadzista sugeruje, że do wypadku mogło dojść w inny sposób, że sam pracownik mógł łamiąc przepisy BHP doprowadzić do wypadku. Brygadzista twierdzi, że już poprzednio upominał, a nawet krzyczał na chłopaka, by ten nie zatrzymywał maszyny ręką. Według brygadzisty, po wyłączeniu maszyny mechanizm jeszcze obraca się siłą rozpędu, a w przeszłości poszkodowany próbował zatrzymać urządzenie ręką.
Sam poszkodowany zaprzecza takiej wersji. Zdecydowanie twierdzi, że akurat obracał się by odłożyć przedmiot na taśmie, gdy zobaczył, że w jego stronę leci mokra szmata rzucona przez brygadzistę. Skutkiem była opisana wyżej amputacja prawej ręki.
Chłopak jest praworęczny, nadal nie potrafi sobie dobrze radzić lewą ręką. Przed sądem nie był w stanie naszkicować, jak względem siebie stały różne osoby podczas wypadku. Te fakty pomogli ustalić inni świadkowie. Brygadzista i poszkodowany podobnie opisują "plan sytuacyjny" całego zajścia.
Przedstawiciel firmy zeznał, że zarząd był informowany o nieprawidłowych "zabawach" na hali, jednak zawsze, gdy ktoś z zarządu przychodził to sprawdzić, to był spokój, wszyscy wzorowo pracowali.
Po przesłuchaniu świadków wyznaczono kolejny termin rozprawy.
pd