O dramatycznej akcji ratunkowej informowaliśmy tutaj: Rymanów: dramatyczna akcja strażaków. Zginęły dwie osoby.
Z płonącego budynku strażacy wynieśli dwie nieprzytomne osoby. Na miejscu udało się przywrócić poszkodowanym funkcje życiowe. Niestety, wkrótce obie osoby zmarły w szpitalu. Początkowo rzecznik Straży Pożarnej poinformował, że w budynku zabrakło czujki dymu, która mogła w porę ostrzec domowników.
Po oględzinach prokuratorskich wiadomo już, że mieszkańcy budynku dbali o swoje bezpieczeństwo.
- Ustalono, iż w domu były zamontowane czujniki. Do chwili obecnej nie udało się ustalić, czy były to czujniki czadu czy też dymu. Podczas pożaru uległy one spaleniu. Do chwili obecnej nie zostały ustalone przyczyny pożaru. Trwają czynności dowodowe w tej sprawie - informuje Beata Piotrowicz, rzecznik krośnieńskiej prokuratury.
W budynku zamontowane były trzy czujniki. Dwa urządzenia w wyniku wysokiej temperatury uległy całkowitemu zniszczeniu. Fot. archiwum
Rzecznik PSP Krosno, bryg. Mariusz Kozak także potwierdził obecność "czujek" w uzupełnieniu informacji, jakie przesłał do naszej redakcji 9 stycznia. Podkreślił przy tym, że warto zaopatrzyć się w czujniki dymu, bo te urządzenia zdecydowanie podnoszą bezpieczeństwo. - Trudno jest mówić, dlaczego nie pomogły w tym przypadku - dodaje bryg. Kozak.
Także rodzina ofiar pożaru podkreślała, że w budynku były czujniki. - Nikt z nas nie może zrozumieć, dlaczego czujki nie obudziły rodziców na czas, być może dlatego że niedużo wcześniej położyli się spać, a wtedy sen bywa najmocniejszy... Nie zmienia to jednak faktu, że czujki były obecne w budynku - napisał w oświadczeniu do naszej redakcji syn ofiar pożaru.
pd