Mieszkańcy Krościenka Wyżnego poinformowali naszą redakcję, że od wielu lat nie udaje się przyłączyć dosłownie dwóch posesji do drogi wskazując, że mieszkańcy powinni korzystać ze "służebności". Droga służebna jest równoległa do gminnej, znajduje się dosłownie 2 metry obok.
Na miejscu sprawa faktycznie wygląda absurdalnie. Obok siebie znajdują się: droga wyasfaltowana, utrzymywana na koszt podatników i wyżwirowana "służebność", której chcieliby pozbyć się mieszkańcy dwóch domów. W zamian woleliby korzystać z drogi należącej do gminy.
Dlaczego latami nie udaje się załatwić tak banalnych spraw?
Chodzi o jedną z bocznych dróżek dojazdowych łączącą prywatne domy z ulicą Północną. Droga jest dobrze utrzymana. Mieszkańcy potwierdzają, że jest odśnieżana zimą. Wszystko jak należy, jednak Gmina odmawia wydania zgody na budowę zjazdów z posesji do tej drogi. Mieszkańcy z dwóch posesji przedstawiają na potwierdzenie dokumentację korespondencji z kilku lat! Twierdzą, że przyczyną jest tylko brak dobrej woli wójta i urzędników.
Co na to wójt? Jan Omachel zgodził się odpowiedzieć na pytania dotyczące kłopotliwej drogi. Sam przyznaje, że sytuacja wygląda absurdalnie, jednak wskazuje na skomplikowany stan prawny, związany właśnie ze "służebnością". Wskazuje też, że wspomniana asfaltowa droga nie jest drogą publiczną, a wewnętrzną. Następnie przybliża "prawny pat", jaki powstał w tej sprawie.
- Żeby wydać decyzję muszę podać podstawę prawną. W tym przypadku nie mam podstawy prawnej - mówi wójt Omachel pokazując wyrok Sądu. - Ta droga nie jest drogą publiczną, więc nie mam podstaw by wydać zgodę na budowę zjazdu do drogi publicznej.
Droga nie jest zaliczona do dróg publicznych. - Jest drogą wewnętrzną i taką ma funkcję. Poza tym nie spełnia wymagań, by stać się drogą publiczną - dodaje wójt. Wspomniana droga ma odpowiednią szerokość tylko na pierwszym odcinku, dalej staje się zbyt wąska, by działkę zakwalifikować jako drogę publiczną, zgodnie z planem zagospodarowania.
Co z dotychczasowymi użytkownikami, którzy korzystają z dojazdu tą drogą? - To stan zastany, sprzed lat - stwierdza wójt. Równocześnie Jan Omachel wskazuje, że z "służebności" korzystają jeszcze co najmniej cztery rodziny, które albo mieszkają wyżej, albo mają dojazd do pól. - Nie można ich pozbawić tego dojazdu przez likwidację służebności, a każdy zjazd będzie ingerencją w drożność tego przejazdu przez służebność - dodał wójt.
Jakie jest możliwe rozwiązanie? Trzeba się dogadać. - Jedyne rozwiązanie to poszerzyć drogę co najmniej o metr, to wymaga "kręgowania" rowów i oddania części działek. Wtedy jeżeli ci, co korzystają z służebności zgodziliby się na zrezygnowanie z niej, to temat będziemy mieli rozwiązany. To jest kwestia dogadania się mieszkańców - stwierdza wójt.
pd