Tadeusz Pelczar przegrał II turę wyborów w Korczynie zaledwie dwoma głosami. Po wyborach złożył protest, który nie został rozpatrzony - aż do dzisiaj.
Głównym zarzutem w skierowanym do Sądu Okręgowego w Krośnie protestu wyborczego jest udział w komisji wyborczej liczącej liczenia głosy osoby (przewodniczącego) reprezentującej Komitet Wyborczy „W trosce o dobro wspólne” i kandydata na urząd wójta Jana Zycha w trakcie kampanii wyborczej. Przewodniczący komisji miał na jednym ze spotkań występować w charakterze przedstawiciela wójta, będącego równocześnie kandydatem w wyborach.
Tadeusz Pelczar wskazuje też podejrzenie innych nieprawidłowości, w tym zarzuca, że głosy liczono "na skróty", nie sprawdzając ich dokładnie. Uważa, ze powinno dojść do ponownej weryfikacji kart do głosowania. Wobec braku rozstrzygnięcia w Sądzie Okręgowym złożył zażalenie na przewlekłość postępowania.
Natomiast w styczniu Sąd Apelacyjny uznał skargę na odrzucenie protestu w OKW 1 i 3 do 10, za uzasadnione wskazał na nieprawidłowe działanie Sądu Okręgowego w Krośnie w tej sprawie.
Rada gminy większością głosów przyjęła apel o rzetelne i bezstronne rozpatrzenie protestu. Przytoczono też fragment uzasadnienia Sądu Apelacyjnego. Za podjęciem apelu głosowało 8 radnych, a przeciw 5, dwoje wstrzymało się od głosu. Zobacz: Apel Rady Gminy Korczyna z dn. 21.02.2019r. w sprawie protestu wyborczego (.pdf)
6 marca wójt Jan Zych zwołał konferencję prasową, na której mówił między innymi o "sianiu niepokoju w gminie". Podkreślił, że zgodnie z zaleceniem radnych powołał zespół, którego zadaniem jest opracowanie programu inwestycyjnego dla gminy, ale okazało się, że radni PiS nie chcą w nim uczestniczyć.
- Jeżeli nie będzie współpracy, to w dalszej perspektywie będzie spowolnienie rozwoju gminy - mówił na konferencji Jan Zych.
Na konferencji odniesiono się także do zarzutów z protestu wyborczego. Beata Urbanek, pełnomocnik wyborczy komitetu wójta zapewniła, że jest jedynym pełnomocnikiem i nigdy nie zasiadała w żadnej komisji liczącej głosy w tych wyborach. Głos zabrał też przewodniczący komisji, w której miało dojść do nieprawidłowości. Podkreślił, że żaden z członków komisji, ani mężów zaufania, nie zgłosił uwag, ani zastrzeżeń do pracy komisji.
- Wszystko było przeprowadzone zgodnie z prawem - mówił na konferencji twierdząc, że nie ma podstaw do zarzucania braku obiektywizmu komisji.
pd