Zaloguj
Zarejestruj się
KrosnoCity.pl
 
 
 

Rozmowa z Leszkiem Cichońskim

Wywiad z Leszkiem CichońskimDlaczego spośród tylu typów muzyki wybrał pan właśnie blues? I kiedy zaczęła się fascynacja tym gatunkiem?
- Ja się wychowałem na bluesie i rocku z lat siedemdziesiątych. Mam brata starszego ode mnie 7 lat, który słuchał muzyki "zza żelaznej kurtyny" - tak to określę. W latach '60, '70 nie było takiego dostępu do muzyki jak teraz. Płyty przywoziły nieliczne osoby i te płyty były rozrywane, przekopiowywane na taśmy. Jedynie program trzeci Polskiego Radia był nośnikiem muzyki i rockowej i bluesowej, również amerykańskiej i brytyjskiej. I to  było jedyne źródło skąd można było słuchać tej muzyki i uczyć się jej.

REKLAMA




Czyli wszystko zaczęło się od starszego brata?
-Tak, dzięki niemu miałem dostęp do tej muzyki. Jak miałem 7, 8 lat, to słuchałem takiej muzyki, której tutaj się nie słuchało. I może dlatego to zostało tak głęboko we mnie i bardzo późno sie ujawniło, bo ja kończyłem studia i jeszcze nie wiedziałem, ze będę muzykiem. Nigdy nie jest za późno, żeby zwariować.

W pana biografii można wyczytać, ze już jako mały chłopiec podgrywał pan sobie utwory Tadeusza Nalepy. Czy pamięta pan ten pierwszy raz, kiedy pan naprawdę zaśpiewał?
- Wokalistyką zająłem się dopiero 2, 5 roku temu. Grałem 25 lat na gitarze, ale nie śpiewałem. Może raz zdarzyło mi się zaśpiewać na Rawie Blues, bo nawalił nam wokalista i po prostu trzeba było. Natomiast teraz traktuję to poważnie. Byłem nawet na paru kursach i przykładam się do tego, bo jest to trudny instrument i wymaga dużo pracy, ale daje też ogromną satysfakcję. Granie na gitarze i śpiewanie to jest to. To doświadczenie dużo bogatsze, jest większy kontakt z publicznością i będę szedł w tym kierunku.

A co pan czuł, kiedy po raz pierwszy zagrał pan z Tadeuszem Nalepą?
-Miałem na pewno stres i to dosyć poważny. Pamiętałem tę postać z płyt, a tu nagle mam okazję nagrać coś na płycie z Nalepą. Był na pewno stres, ale dość pozytywny, który mnie zmobilizował by grać jak najlepiej. Miałem to szczęście, że na bębnach grał Andrzej Ryszka, i Włodek Krakus na basie. Świetna sekcja rytmiczna, razem dobrze się czuliśmy i to pozwoliło nagrać te utwory naprawdę bardzo dobrze.

Image
Foto. Tomasz Zajdel

A na początku pana drogi było trochę różnych projektów, był pierwszy zespół Kolokwium. Czy któryś z tych pierwszych grup darzy pan szczególnym sentymentem?
- W sumie wszystkie projekty i zespoły w które się angażowałem były ciekawe, coś tam było nowego. Na pewno CDN, w którym zresztą debiutował Paweł Kukiz, to było ciekawe doświadczenie. Nasz występ w Jarocinie był bardzo udany i właściwie to aż dziwne, że nie zajęliśmy tam żadnego miejsca, bo koncert był wyjątkowo dobry. Chyba ten zespół był jednym z ważniejszych. Ten okres przekonał mnie do tego, żeby grać, a nie iść do pracy po studiach. Był to pewnego rodzaju przełom, jeden z ważniejszych momentów.

Kolejną rzeczą przez pana stworzoną jest kurs gry dla gitarzystów. Miał pan wielką determinację tworząc ten projekt, założył pan nawet własne wydawnictwo. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, były nagrody.
- To były już lata '90. Opracowałem tę szkółkę przez około 2 lata. Tak się składało, że chodziłem do wydawnictw, ale nikt nie chciał tego kupić. Wszyscy mówili "kto się chce uczyć grać na gitarze, po co to w ogóle i na co to komu". Okazało się, że zainteresowanie było bardzo duże. Projekt sprzedawał się bardzo dobrze i tak naprawdę, to ta szkoła pozwoliła mi finansowo stanąć na nogi. Miałem w związku z tym mniej czasu na muzykę, bo zająłem się kursem sam od początku do końca. To jest też dowód na to, że warto czasem nawet trudne rzeczy konsekwentnie doprowadzić do końca. To zawsze procentuje, jeśli ktoś włoży w coś pracę, całego siebie, to to zawsze procentuje i kiedyś, może nie zawsze od razu, wraca do nas w postaci czegoś fajnego. Tak jak teraz, po wydaniu tej szkółki tutaj podeszło do mnie z 8 osób i dziękowało mi za ten kurs, za to że uczyły się z mojej szkoły. Ja byłem tym zaskoczony, bo nawet w dużych miastach na koncertach nie ma tego zwrotu. Mówiąc o tym, że coś do nas wraca myślałem właśnie o czymś takim. Wiele z tych osób gra już w jakichś swoich zespołach, tworzy coś swojego i to właśnie o to chodziło, żeby dać im podstawy do samodzielnego grania i tworzenia. Robiąc tę szkolę myślałem o tym, żeby ktoś mógł szybko nauczyć się podstaw do samodzielnego tworzenia. To jest duże ułatwienie, kiedy wie się w jakiej pozycji zagrać konkretne rzeczy. Cieszę się, że to się przydało i że ludzie korzystają z tego do tej pory.

Image
Foto. Łukasz Jaracz

W ogóle skąd bierze się u pana tyle nowych pomysłów? Wprowadził pan pierwszy w Polsce multimedialny kurs dla gitarzystów, dla gitary bluesowej, poza tym prowadzi pan warsztaty, bije rekordy Guinessa i jeszcze tworzy ciągle nową muzykę. Wydaje się, że robi pan mnóstwo rzeczy na raz.
-Tak, robię nawet za dużo czasami i nie ma czasu na płyty, na muzykę i to jest ten minus. Robiąc dużo rzeczy na raz nie można się skupić na aranżowaniu, nagraniu do końca płyty. Nie mam menadżera niestety. Grając tę muzykę trzeba się z tym liczyć. Nie jest to muzyka komercyjna. Nie mam menadżera i to jest ból w tej chwili. Chciałbym zająć się bardziej tworzeniem, w szufladzie leży już materiał na... na nawet trzy płyty. Myślę, ze zmobilizuję się zimą i już zacznę przygotowywać ten materiał. Chciałbym, żeby był gotowy przed pierwszym maja, przed kolejnym rekordem.

Właśnie, w tym roku kolejny raz zamierza pan pobić rekord? Który to już raz?
- W tym roku to był szósty raz, teraz będzie siódmy. Co ciekawe, w tym roku pobili nas Amerykanie i to jest fajne, bo możemy się zmobilizować i "dołożyć" Amerykanom, bo już trochę ogarniało nas lenistwo. Także zapraszam wszystkich, także z Krosna, można się zorganizować, na większe grupy są zniżki w PKP. Co roku przyjeżdża do Wrocławia autobus z Bochni, ludzie się zbierają i przyjeżdżają do Wrocławia, żeby przeżyć coś wyjątkowego. Granie w takim tłumie to jest niesamowita energia.

Czy na prowadzone przez pana warsztaty przychodzi wiele młodych osób?
-Tak, przede wszystkim. W tym roku akurat miałem mniej tych warsztatów, byłem tylko 1 dzień w Bolesławcu, ale miałem warsztaty na Węgrzech. Już teraz dobrze nie pamiętam. Jest taka sytuacja, że jak schodzę ze sceny to jestem strasznie nabuzowany. Ciężko mi zebrać myśli i powiedzieć coś sensownego, bo są jeszcze we mnie te emocje ze sceny.

Image
Foto. Łukasz Jaracz

Czy na koniec mógłby pan jeszcze powiedzieć coś o węgierskim festiwalu, na którym wystąpi pan 4 października?

4.10 gram w Budapeszcie, na II festiwalu poświęconym Jimi Hendrixowi. Jestem zaproszony, myślę że przyjdzie mnóstwo fanów Hendrixa. Jest zaproszone 5 zespołów z różnych krajów.

Jest jeszcze szansa, żeby polscy fani przyjechali na ten festiwal?
-Oczywiście, serdecznie zapraszam.

Agnieszka Ginalska
  • autor: Agnieszka Ginalska

Skomentuj

Wypełnienie pól oznaczonych * jest obowiązkowe.

 

Sklep z częściami samochodowymi iParts.pl

KONTAKT Z REDAKCJĄ

KrosnoCity.pl
tel. 506327412
redakcja@krosnocity.pl

Dział reklamy i biuro ogłoszeń:
tel. 506 327 412
reklama@krosnocity.pl

Zaloguj lub Zarejestruj się

Zaloguj się

Zarejestruj się

Rejestracja użytkownika
Anuluj