W najbliższy weekend, w nocy z soboty na niedzielę, przestawiamy zegarki o godzinę do przodu, z godziny 2.00 na 3.00. W ten sposób tracimy godzinę wypoczynku.
Przeciwnicy "zmiany czasu" podkreślają, że dla osób o ustabilizowanym trybie życia taka zmiana jest męcząca. Krótszy sen przy zmianie czasu może powodować zwiększenie liczby wypadków, zawałów serca i depresji.
Dodatkowo przeprowadzanie zmiany czasu w transporcie jest skomplikowane i kosztowne. Wywołuje to raz do roku wymuszone opóźnienia i raz do roku wymuszone postoje dla pociągów i autobusów, które akurat znajdują się w nocnej trasie.
"Zmiana czasu" stanowi też komplikację dla ruchu lotniczego i systemów bankowych. Zdarza się, że w tym czasie banki w ogóle blokują swoje usługi. Przeciwnicy zmiany czasu argumentują, że następuje nie tyle oszczędność, a przesunięcie godzin szczytu zapotrzebowania na prąd.
Pomimo apeli, petycji i podejmowanej dyskusji, temat powraca głośno dwa razy do roku, wtedy, gdy musimy przestawić zegarek.
pd