Pierwsza rozprawa przed Sądem Apelacyjnym odbyła się 27 września. Zobacz: Sprawa Beki B. w Sądzie Apelacyjnym.
Przypominamy: sąd w Krośnie skazał Gruzina na 15 lat za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa. W sprawie złożono 4 apelacje.
Oskarżyciele posiłkowi domagali się wyższego wyroku, czyli 25 lat pozbawienia wolności. Obrona wnosiła o całkowite uniewinnienie, twierdząc, że Beka B. bronił się przed licznymi napastnikami. Do tragicznego zdarzenia doszło w Bukowinie Tatrzańskiej w Sylwestra 2014/2015. Gruzini początkowo byli brani za "Ruskich".
Sąd Apelacyjny wydając wyrok, zmienił kwalifikację czynu. Całkowicie odrzucono apelacje oskarżenia, a częściowo uznano apelację obrony. Gruzina uznano winnym użycia "środków obrony niewspółmiernych" do zagrożenia. W efekcie za spowodowanie śmierci Artura S. i obrażeń u Jakuba K. Gruzin został skazany łącznie na 6 lat pozbawienia wolności. Na poczet kary zaliczono mu areszt, w którym przebywa od 4 stycznia 2015 roku.
Ustne uzasadnienie wyroku przedstawił sędzia, Stanisław Sielski.
- Generalnie stwierdzić należy, że sąd dysponował pełnym materiałem dowodowym, na podstawie którego mógł dokonać oceny czynu. Sąd Apelacyjny nie podziela wszystkich ocen, jakich dokonał sąd pierwszej instancji - mówił sędzia.
- Sąd pierwszej instancji generalnie stwierdził, że "nie ma mowy o obronie koniecznej, bo obie grupy dążyły do siłowego rozwiązania konfliktu" - relacjonował sędzia podkreślając, że Sąd Apelacyjny z tą oceną się nie zgadza.
Sędzia zwracał uwagę, że wyraźnie grupa jedlicka była stroną atakującą, a Gruzini się bronili. Na potwierdzenie tej tezy przywołał kilka faktów i zeznań. W tym zeznania świadka niezależnego, niezwiązanego z żadną grupą, którego ktoś z grupy jedlickiej miał namawiać do pomocy w razie konfrontacji z "Ruskimi". Kolejna wskazówka, to słowna agresja ze strony jedliczan, gdy rodziny Gruzinów wychodziły z lokalu. Sędzia opierając się na zeznaniach dwóch świadków spoza zwaśnionych grup nie miał wątpliwości, że sytuacja już wtedy zrobiła się niebezpieczna, a jedliczanie byli stroną agresywną. Następnie, według ustaleń sądu, to jedliczanie wybiegli za Gruzinami. Wtedy jedna z żon Gruzinów zadzwoniła na numer alarmowy, wzywając pomocy, zgłaszała, że są atakowani.Także w późniejszych wydarzeniach to mężczyźni z Jedlicza biegli za Beką B. Sędzia przywołał w tym miejscu monitoring, na którym widać Gruzina i czterech mężczyzn biegnących za nim.
- Widać wyraźnie podział na tych, którzy są w ofensywie i na tych, którzy są w defensywie - stwierdził. Następnie, według sądu, Beka. B. miał zadać ciosy nożem, w chwili, gdy było przy nim dwóch napastników.
Ten stan faktyczny Sąd Apelacyjny ocenił, jako przekroczenie granic obrony koniecznej.
- Wystarczyło nie wychodzić z lokalu. Pojechałyby rodziny gruzińskie i nie byłoby nic. Wystarczyło, jak się oskarżony wycofywał, nie biec za nim. Niestety czterech mężczyzn biegło. Prawo pozwala na to, żeby osoba, która jest atakowania, broniła się - podkreślał sędzia.
Przypomniał jednak, że obrona ma swoje granice. Musi być właśnie konieczna i współmierna do ataku, podjęta takimi metodami, by wywoła jak najmniejsze skutki dla napastnika. Zdaniem sądu rany zadane nożem były przekroczeniem granic obrony koniecznej, uwzględniając przy tym sprawności fizyczną i mistrzowskie umiejętności judo Beki B.
Sąd zaznaczył, że w tej krytycznej chwili co prawda było przy oskarżonym tylko dwóch napastników, ale za chwile mogło być czterech. Tym samym cały czas należy mówić o działaniu w obronie.
Wyrok jest prawomocny. Beka B. nie został doprowadzony na odczytanie wyroku. Na sali nie było też jego żony. Obecni byli oskarżyciele posiłkowi: rodzice i brat zabitego mieszkańca Jedlicza. Na słowa sędziów reagowali silnymi emocjami, ale na sali sądowej zachowano spokój.
pd