O tym, że Polacy coraz chętniej kupują rzeczy z drugiego obiegu można się przekonać odwiedzając strony lokalnych serwisów handlowych. Jak wynika z analizy serwisu Tablica.pl, Polacy najchętniej odsprzedają odzież, samochody, ubranka dla dzieci oraz zabawki. Ta pierwsza kategoria króluje wśród sprzedawców rzeczy używanych m.in. z Dolnego Śląska, regionu łódzkiego, Małopolski, opolskiego czy Pomorza. Natomiast niekwestionowanym liderem ofert samochodów „z drugiej ręki” są mieszkańcy m.in. kujawsko-pomorskiego, świętokrzyskiego, warmińsko-mazurskiego, podlaskiego czy lubelskiego. Zaskoczeniem okazują się natomiast preferencje kupujących - najczęściej poszukiwany przedmiot to… krzesło. Jak podaje Tablica.pl w okresie od maja do lipca zainteresowanych kupnem tego przedmiotu było ponad 50 tys. osób. Równie popularny w rankingu rzeczy „z drugiego obiegu” jest rower (ponad 44 tys. niepowtarzalnych wyszukiwań), w dalszej kolejności sofa (ponad 34 tys.), torebka (25 tys.) i szafa (23 tys.).
- Sprzedać można wszystko i zawsze na daną rzecz znajdzie się kupiec. Dlatego krzesło w dobrym stanie warto puścić w drugi obieg, bo jak pokazują wyniki naszej analizy, o zainteresowanych martwić się nie musimy – mówi Przemek Klemczak. – Wśród ofert możemy znaleźć bardziej wyszukane „perełki” np. wirówkę do miodu, komplet westernów czy kultowe obrazki z gum Turbo. Co zamożniejsi mogą zostać właścicielami półwyspu lub posiadaczami własnego bunkra – dodaje.
Co ciekawe, poszczególne regiony Polski na tle kraju specjalizują się w handlowaniu w różnych kategoriach przedmiotów „z drugiej ręki”. I tak oto co czwarte używane ubranka dziecięce są wystawiane przez mieszkańców Śląska, a co piąte dzieło literatury szuka nowego nabywcy w Wielkopolsce. W zachodniopomorskim handlujący najczęściej chcą sprzedawać sprzęt RTV, a mieszkańcy Mazowsza biją innych na głowę w handlu używaną odzieżą, meblami oraz akcesoriami dla dzieci (17% wszystkich ofert).
Handlujący przyznają, że powodem odsprzedawania rzeczy używanych, bywa przeważnie chęć wysprzątania domu i pozbycia się za małej sukienki czy nieużywanej już pralki, które można zamienić na „żywą gotówkę”.
Wyprzedaż garażowa
Szacuje się, że przeciętna angielska rodzina gromadzi niepotrzebne rzeczy o wartości £1000. Tyle średnio można zarobić podczas tzw. Car Boot Sale – wyprzedaży rzeczy używanych wprost z bagażnika samochodu. O tym jak cenne są „skarby” przechowywane latami w garażach i piwnicach przez Polaków, można się przekonać urządzając własną wyprzedaż. Od słów do czynów przeszli już mieszkańcy Żoliborza, którzy w sobotę urządzają pierwszą, wielką wyprzedaż garażową.
– Wyprzedaż garażowa stworzona została z myślą o ludziach posiadających w swoich domach przedmioty, których już nie używają, rzeczy, które są w dobrym stanie i mogą przydać się innym – mówi Przemek Klemczak z serwisu Tablica.pl, organizatora akcji. Podczas porządków napotykamy na przedmioty, których żal wyrzucić, choć i tak nie będziemy z nich korzystać. Każdy z nas ma płyty, których już nie słucha, książki, które zarastają kurzem czy zabawki, z których wyrosły dzieci i tylko zagracają piwnice. Dzięki wyprzedaży garażowej takie zapomniane przedmioty mogą zyskać drugie życie i służyć komuś jeszcze przez wiele lat. A my w zamian odzyskujemy przestrzeń życiową i mamy szansę zarobić na czymś, co jeszcze przed chwilą chcieliśmy wyrzucić.
Wyprzedaż garażowa to raj dla łowców okazji. Za niewielkie pieniądze, można nabyć prawie wszystko – od sprzętu sportowego i AGD po ubrania, meble czy zabawki. Na przełomie lipca i sierpnia towarem numer jeden są książki. Większość rodziców i uczniów już dawno odkryła zalety używanych podręczników. Za komplet nowych książek do gimnazjum trzeba zapłacić ok. 450 zł. Ceny książek na rynku wtórnym są niższe o 30, a nawet 50 proc. a większość z nich jest w bardzo dobrym stanie.
Komoda za pół ceny, rower za bezcen
Największą zaletą rzeczy z „drugiego obiegu” jest ich cena. Rower ze sklepu czy książki z księgarni szybko tracą na wartości, dlatego po roku używania na wyprzedażach można je odkupić od właściciela nawet o połowę taniej. Z opcji tanich zakupów korzystają najczęściej rodzice, którzy stają przed kosztownym zadaniem – skompletowaniem wyprawki dla niemowlaka. Często za niewielkie pieniądze można kupić rzeczy dobrej jakości, używane przez jedno dziecko, które szybko z nich wyrosło. Różnica w jakości niewielka, za to w cenie nieporównywalna. Koszt nowej wyprawki zaczyna się od 2 tys. zł wzwyż, przy czym czasami to koszt samego zakupu wózka. Tymczasem wyprawka skompletowana z rzeczy z „drugiego obiegu” zamyka się w 1 tys. zł.
Z podobnego założenia wychodzi Maciej z Warszawy, zapalony gracz komputerowy - Po co kupować nowe gry? Jeżeli różnią się tylko tym, że z nowej jest zdarta folia, a kosztuje 150-200 zł. Poczekam miesiąc, dwa i używaną kupię już za 60-80 zł.
Paweł Błaszczuk z warszawskiego komisu meblowego Gigant ma w swojej ofercie wyłącznie meble zakupione w Polsce od osób prywatnych lub firm – Czasy wyjazdów do Niemiec czy Holandii na tzw. „wystawki” już się powoli kończą a komisy zaczynają odkrywać zasoby mieszkań i piwnic Polaków. Przechowywane przez lata, odziedziczone po ciotce lampy, komody czy zegary dla właścicieli są często zbędnym rupieciem, natomiast dla kolekcjonera są obiektem pożądania, za który może sporo zapłacić – dodaje.
Moda na handel rzeczami używanymi, która przychodzi do nas z Zachodu ma szansę na stałe zaistnieć w Polsce. Zwłaszcza, że pomimo trwającego kryzysu, zamiłowanie do zakupów i rzeczy unikatowych nie słabnie. Polacy kupują dużo, jednocześnie szukając sposobu na ograniczanie kosztów.
Agata Majchrzak, dotPR