Prokurator zarzuca brygadziście, że niewłaściwie pilnował przestrzegania zasad BHP. Oskarżony miał dopuszczać do nieodpowiedzialnych zabaw, m. in. rzucania różnymi przedmiotami (głównie namoczonym w wodzie papierem) na hali podczas pracy. Także sam brygadzista miał rzucić mokrą szmatą, co zdaniem oskarżenia było bezpośrednia przyczyną wypadku. Oskarżony brygadzista nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nigdy nie było takich zabaw w czasie pracy, a najwyżej w przerwach czy podczas chwilowych przestojów.
Inspektor PIP
Przed sądem zeznawał między innymi inspektor z Państwowej Inspekcji Pracy z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem. Inspektor odpowiedzialny jest za nadzór nad hutami szkła. Mężczyzna zeznał, że w chwili jego przybycia poszkodowany był już w szpitalu, miejsce wypadku było posprzątane. - Nie twierdzę, że ktoś celowo zacierał ślady, myślę, że po prostu chciano uprzątnąć krew, a działanie wynikało z nieświadomości - mówił inspektor. Dodał, że szmata o której była mowa, mogła zostać usunięta z maszyny w chwili ratowania ręki.
- Na początku nie miałem żadnego racjonalnego wytłumaczenia na wyjaśnienie tego zdarzenia - stwierdził. - Dopiero później doszły do mnie informacje o tym, że prawdopodobną przyczyną zdarzenia było nieprawidłowe zachowanie pracowników. Nie dowierzałem, że taka sytuacja mogła mieć miejsce - podkreślał przed sądem.
Przed sądem rozważano kwestię braku specjalnych osłon na maszyny takie, jak ta, która urwała rękę młodego pracownika. Inspektor z PIP stwierdził jednak, że nie było obowiązku montowania osłon, a wypadek, jaki się zdarzył zaskoczył nawet jego. - Przez ponad dwadzieścia lat nigdy nie widziałem takiego wypadku. To było pierwsze tego typu zdarzenie - zeznał. Podkreślał, że zasady bezpieczeństwa pracy kształtują się też na podstawie zdarzeń, które miały miejsce i od czasu tego wypadku sam zaleca w innych hutach montowanie osłon. - Analiza ryzyka bierze też pod uwagę dotychczasowe wypadki - powiedział.
Inspektor zeznał, że ze względu na rodzaj i ciężar zdarzenia uznał, iż nie ma ustawowych uprawnień do oceny dowodów, wiec skierował wniosek o ukaranie za wykroczenie do sądu. - Uznałem, że to sąd ustali rzeczywiste przyczyny - stwierdził. Wyjaśnił, że nie prowadził już dalszych rozmów, bo i tak nie jest uprawniony, by oceniać dowody pochodzące z przeciwstawnych zeznań. Dodał jednak informacje o stwierdzeniu innych nieprawidłowości w zakładzie, które jednak nie miały bezpośredniego związku z wypadkiem.
Prokurator przytaczał zeznania różnych świadków. Z ich relacji wynika, że na hali dochodziło do zabaw polegających na rzucaniu np. namoczonymi papierami. Według świadków brygadzista miał na to reagować w zależności od humoru.
Ostatnie wnioski i mowy końcowe
Oskarżony brygadzista wnioskował o przeprowadzenie wizji lokalnej. - To moja jedyna szansa obrony - argumentował. Podważał przy tym zeznania świadków wskazując, że ci co mieli widzieć rzucenie szmatą, tak naprawdę stali najdalej. O innych świadkach powiedział, że nadużywali alkoholu, także w pracy.
- Pan to widział? - dopytywali sędzia i prokurator.
- Tak, tak. Raz był przeze mnie jeden wyrzucony do domu, a drugi był upominany - powiedział brygadzista.
Zapytany o to, czy przeprowadził postępowanie dyscyplinarne odparł: - Nie w tej firmie panie prokuratorze, tu do takich rzeczy nie dochodzi.
Sędzia stwierdziła, że co do układu stanowisk pracy i miejsc, w których znajdowali się świadkowie, to sąd dysponuje dokumentacją fotograficzną, natomiast na okoliczność nadużywania alkoholu wizja lokalna nic nie wniesie.
Prokurator przekonuje, że zebrany materiał dowodowy wskazuje, że oskarżony brygadzista Romuald M. dopuścił się zarzucanego czynu. To znaczy rzucił namoczoną szmatą, co stało się przyczyną wciągnięcia ręki poszkodowanego i odniesienia obrażeń. Zażądał dla oskarżonego 1 roku pozbawienia wolności z zawieszeniem na okres próby na 3 lata, zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych związanych z odpowiedzialnością za BHP innych osób na okres 4 lat, jak również zasądzenia nawiązki na rzecz pokrzywdzonego.
Oskarżony brygadzista prosił o uniewinnienie. Przyznał się do niedopełnienia utrzymania porządku na hali, ale konsekwentnie nie przyznaje się do rzucenia namoczoną szmatą.
Ogłoszenie wyroku w sprawie zapowiedziano na listopad.
Zobacz: Przed sądem z powodu urwania ręki - proces brygadzisty
pd