Świadkowie mówią o ataku nawet kilkuset ptaków. Możliwe, że ta liczba została zawyżona ze względu na strach i zamieszanie, jednak jeden z mężczyzn, który zajmował się płoszeniem na Starym Cmentarzu, został dziś o świcie zabrany do szpitala. - Ma liczne rany dziobane. Jego stan jest stabilny, obrażenia nie zagrażają życiu - mówią lekarze.
Płoszenie gawronów w Krośnie trwa od lutego. Celem jest uniemożliwienie tym ptakom założenie kolonii w miejscach, do których są przyzwyczajone od lat. Gawron (Corvus frugilegus), to stworzenie stadne. Budując gniazda w koronach drzew te ptaki tworzą kolonie liczące nawet tysiące osobników. Wyraźnie można zaobserwować, że najodważniejsze z nich pełnią rolę jakby zwiadowców, szukają miejsc na żer lub gniazdowanie.
- Teraz gawrony odczuwają bardzo duża presję, chcą składać jaja, a sokolnicy uniemożliwiają im założenie kolonii, tam gdzie żyły od lat. Ten końcowy etap akcji może być najtrudniejszy - dowiedzieliśmy się kilka dni temu w urzędzie miasta.
I faktycznie. Ptaki zaatakowały sokolnika. - Najpierw przestały uciekać, gdy kręciłem wabidłem. To powinno kojarzyć im się z lotem jastrzębia i je płoszyć. Zaczęły głośno krakać i przelatywać nisko nade mną. Postanowiłem pójść po jastrzębia, ale zanim doszedłem do samochodu, już mnie obsiadły i zaczęły mocno dziobać! - relacjonuje Hubert.
Zdjęcie wykonano krótko przed atakiem, gdy ptaki niespodziewanie przestały reagować na wabidło.
Skoro nie sokolnik, to co? - Skrócimy wszystkie drzewa o połowę. Gdy nie będzie koron drzew, nie będzie gniazd - radykalny pomysł na nadzwyczajnej konferencji prasowej zwołanej w sobotę ogłosił Zarząd Parków i Trawników Miejskich w Krośnie.
Publikacja artykułu była żartem primaaprilisowym.
pd