– Chciałem pójść na ugodę z Miastem – mówi Tomasz Świątek – zwróciłem się o 2000 zł odszkodowania, aby pokryć dodatkowe koszty w związku z leczeniem. Pan Tomek widział się z prezydentem kilka dni po wypadku i rozmawiał o sprawie. Zapewniano go, że nie zostanie bez pomocy. Zresztą nic w tym dziwnego, mało kto tak promuje Krosno w Polsce i w świecie jak ten ekscentryczny rowerzysta. Na zapewnieniach się jednak skończyło – Nie dostałem żadnej pomocy. Raz tylko, zimą odwiedziła mnie Straż Miejska, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku. Ale też nie przyszli jak były największe mrozy, tylko jak zrobiło się trochę cieplej. Dziękuję za taką pomoc! – żali się pan Tomek.
Od Annasza do Kajfasza
Być może przeczuwając zbliżającą się Wielkanoc urzędnicy zaczęli przesyłać sprawę Tomasza Świątka z jednej instytucji do drugiej. – Miasto przekazało moje pismo do KroEko, a oni znowu do swojego ubezpieczyciela. W końcu, po prawie 3 miesiącach dowiedziałem się, że nie dostane odszkodowania – mówi pan Tomasz – ale skoro to jest „Gmina Fair Play” to powinno być inaczej załatwione! Miasto mogło pójść na ugodę, a później odzyskać pieniądze z ubezpieczenia OC. Słowa Świątka potwierdzają pisma z urzędu. Urząd Miasta przesłał pismo pana Tomasza do Centrum Usług Komunalnych KROeko, firmy odpowiedzialnej za zimowe utrzymanie dróg. Dokumentacja została następnie przesłana do ubezpieczyciela.
Kuriozalna odpowiedź
Ostateczną, odmową odpowiedź pan Tomasz dostał z firmy ubezpieczeniowej. Okazuje się, że firma postępowała zgodnie z przyjętymi procedurami i harmonogramem odśnieżania to nie ma podstaw do wypłaty odszkodowania, o czym przedstawiciel firmy „zawiadamia z przykrością”. Zdaniem ubezpieczyciela wypadek nie był następstwem zaniechania zarządcy drogi. Co więcej, winy nie ma bo „nikt nie zgłosił konieczności interwencji z powodu śliskości jezdni”. Trudno jednak się z tym zgodzić. Zarządcą przecież jest Gmina Krosno, a nie KROeko. Jeżeli w wyniku umowy między gminą, a firmą powstaje sytuacja, gdy liczne „mniej ważne” ulice i chodniki nie są właściwie utrzymane i dochodzi tam do wypadków takich jak wypadek pana Tomasza, to odpowiadać za to powinno miasto. To właśnie jest „zawinione zaniechanie zarządcy drogi”, a nie firmy, która wywiązywała się z umowy.
Dziwne jest też powoływanie się na kwestię braku zgłoszeń. Czy prawo do uzyskania odszkodowania od zarządcy drogi ma zależeć od faktu zgłoszenia śliskości jezdni przez postronne osoby? Jakiś absurd. To zarządca drogi jest zobowiązany do jej właściwego utrzymania, a nie mieszkańcy, którzy interweniując dowiadują się często, że muszą cierpliwie poczekać, bo ich ulica będzie odśnieżana „zgodnie z przyjętym harmonogramem”.
Niesprawna ręka
Ręka pana Tomka jest nadal niesprawna. – Gdybym miał wcześniej pieniądze na leczenie to pewnie wszystko byłoby już dobrze. Teraz ta sprawa będzie więcej kosztować Miasto – zapowiada pan Tomek. - Ponownie napisałem do Prezydenta Przytockiego, ale minął tydzień, a ja nie mam jeszcze żadnej odpowiedzi. Jeszcze trochę poczekam, zobaczymy, co miasto mi odpowie. Gdyby nie doszło do ugody, to jak będzie trzeba mogę nawet osobiście, na rowerze, zawieść pismo do Strasburga i Hagi, o czym poinformowałem prezydenta Przytockiego.
Znając Tomka Świątka wiemy, że to dla niego żaden problem. – Jak by pan redaktorze powiedział, że pojedzie na rowerze powiedzmy do Brukseli, to by pewnie pana wyśmiali. Ale oni wiedzą, że ja to zrobię i nagłośnię, powinni potraktować to poważnie. Niesprawna ręka dokucza dziś panu Tomaszowi nawet w najdrobniejszych, codziennych czynnościach.
Piotr Dymiński
Foto: arch. Tomasza Świątka